Ta przyjemna i bardzo widokowa trasa pozwoli poznać największe atrakcje Beskidu Śląskiego w jeden dzień. Zdobędziemy trzy klasyczne szczyty Beskidu Śląskiego – Błotny, Klimczok i Szyndzielnię, odwiedzając legendarne schroniska zapoznamy się z historią śląskiej turystyki, z pozycji leżącej powspominamy pasterskie dziedzictwo tych ziem oraz podziwiać będziemy przekrój beskidzkiej przyrody w jednej z najpiękniejszych dolin w tym paśmie górskim – Dolinie Wapienicy. Beskid Śląski w pigułce.
Wycieczkę polecam odbyć wiosną, gdyż to wtedy przyroda jest trakcie rozkwitu, a flora i fauna Doliny Wapienicy ukazuje się z tej najbujniejszej strony. O tej porze roku podczas spaceru towarzyszyć będą ptasie trele, stukanie dzięciołów, a niektórym szczęśliwcom (takim jak ja 😊) ukarzą się sowy i orzechówki. W wiosennym słońcu pięknie mieni się srebrna kora buków, w runie kwietnie miesięcznica trwała, przytulia wonna i żywiec gruczołowaty, a w powietrzu unosi się zapach czosnku niedźwiedziego.
Jesień też wydaje się kusząca. Opadają wtedy liście licznie rosnących tu buków, a we wrześniu kwitnie jeszcze dziewięćsił bezłodygowy.
Ponadto latem szlaki pomiędzy schroniskami na Błatniej, Klimczoku i Szyndzielni oraz Dolina Wapienicy są dość tłumnie odwiedzane przez turystów. Z tego względu wczesna wiosna lub późna jesień będzie bardziej trafnym terminem, jeżeli nie chcemy dzielić się pięknymi widokami ze zbyt wielką ilością osób.
Długość trasy od zapory do zapory wynosi 18,5 kilometrów. Dodatkowe 8 kilometrów to trasa wokół jeziora Wapienickiego. Idealna jest więc na jednodniową wycieczkę zapoznawczą z Beskidem Śląskim.
Trasa jest względnie łatwa, z kilkoma podejściami, jak np. to pierwsze konkretne na Palenicę czy groźnie wyglądające z oddali wejście na Błatnią. W wielu miejscach pojawia się rumosz skalny, dość częsty w Beskidzie Śląskim. Będzie trzeba uważać pod nogi, nie polecam więc obcasów ;)
Należy również zauważyć, że to właśnie Błatnia, Klimczok i Szyndzielnia rozpoczęły erę turystyki w Beskidzie Śląskim. To tu wspinali się pierwsi turyści, głównie książęta, inteligencja i bohema artystyczna oraz zamożna niemiecka szlachta i mieszczanie zamieszkujący hrabstwo bielskie. Niezwykle istotna dla rozwoju śląskiej turystyki górskiej była niemiecka organizacja turystyczna Beskidenverein, która nie tylko jako pierwsza zaczęła znakować szlaki i wydawać przewodniki, ale pozostawiła po sobie coś, z czego po dziś dzień z wielką radością korzysta większość górskich turystów - śląskie schroniska. Organizacja była inicjatorem budowy takich schronisk jak to na Szyndzielni i Klimczoku.
Wzdłuż opisanej przeze mnie trasy prowadzi ścieżka dydaktyczna, której przystanki przedstawione są w krótkim przewodniku wydanym przez Nadleśnictwo Bielsko. Jest on dostępny w sprzedaży w ich siedzibie na ulicy Kopytko 13, w okolicach niebieskiego szlaku prowadzącego z centrum Wapienicy do zapory.
Odcinek niebieski - Dolina Wapienicy - Błatnia
Rozpoczynamy naszą wycieczkę w Dolinie Wapienicy. Do pętli autobusowej znajdującej się zaraz przy wejściu do lasu zajedziemy z Bielska-Białej miejskim autobusem nr. 16. Do centrum Wapienicy dotrzemy z Bielska także innymi liniami (7, 10, 16, 20, 24, 36, 52). W takim wypadku wędrówkę rozpoczniemy już na wapienickim dworcu PKP (bez przejazdów pasażerskich), gdzie swój początek ma szlak niebieski. Czeka nas 3-kilometrowy spacer ulicami Jaworzańska i Zapora, wzdłuż których rozlokowane są XIX-wieczne wille letniskowe. Przy rondzie, na skrzyżowaniu szlaków, za niebieskim szlakiem wkraczamy w Dolinę Wapienicy.
Dolina Wapienicy pod względem przyrodniczym stanowi jeden z cenniejszych i lepiej zachowanych obszarów Beskidu Śląskiego. A to ze względu na dwie okoliczności. Po pierwsze, okolice rzeki Wapienica wraz z potokami Wapienica, Barbara i Żydowski były wykorzystywane jako tereny łowieckie przez panujący w księstwie bielskim ród Sułkowskich. Nie chcąc negatywnie wpłynąć na zwierzynę, nie prowadzono na tym terenie ekspansywnej gospodarki leśnej, dzięki czemu do dziś zachował się naturalny charakter okolicznych lasów. Po drugie, górna część potoku Wapienica wraz ze zbiornikiem Wielka Łąka jest pod ścisłą ochroną, gdyż stanowi rezerwuar wody pitnej dla Bielska-Białej.
Wędrując Doliną Wapienicy podziwiać możemy zróżnicowane zbiorowiska leśne, od najniżej położonego i rzadko spotykanego łęgu jesionowego, przez olszynę górską, jaworzynę górską aż po żyzną buczynę karpacką i bór jodłowo-świerkowy. Cała dolina chroniona jest jako Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy Dolina Wapienicy, a na naszej niedługiej trasie przechodzimy aż przez cztery rezerwaty przyrody. Dwa już istniejące, Jaworzyna oraz Stoki Szyndzielni, oraz dwa planowane: Piekielny i Barbara.
Dolinę Wapienicy znana jest również pod inną nazwą - Dolina Luizy. Ta pięknie zalesiona okolica była bowiem ulubionym miejscem spacerów księżnej Luizy, żony księcia Jana Sułkowskiego.
Kroczymy prostą i jak na razie płaską drogą przez las, w tle słyszymy gwar rozśpiewanych ptaków. Dochodzimy do zapory, której wody określane są mianem jeziora Wapienickiego lub Wielka Łąka. Odtąd droga będzie szła bardziej stromo pod górę. W tak przyjemnych okolicznościach przyrody to jednak żaden wysiłek.
Im wyżej tym ładniejsze i rozleglejsze widoki. Dochodzimy do pierwszego dziś szczytu - Palenicy. Na przeciwko drzewa, na którym znajduje się tablica z nazwą szczytu, odchodzi niewielka wydeptana ścieżka, która zaprowadzi nas do tajemniczej atrakcji. Na samym szczycie Palenicy znajdowało się kiedyś grodzisko, strażnica lub miejsce kultu pogańskiego. Świadczy o tym zachowany do dziś kamienny krąg, okalający płaski wierzchołek. Nie jest pewna funkcja tego miejsca. Z jednej strony istniejąca fosa potwierdza przeznaczenie obronne, z drugiej odkryte tu kopce kamienne potwierdzają funkcję kultową wału. Sama nazwa szczytu sugeruje rozpalanie w tym miejscu ognisk, całkiem prawdopodobne, że obrzędowych. Ponadto z Palenicy rozciąga się szeroka panorama na Pogórze Śląskie, której nie warto przegapić.
Wracamy tą samą ścieżką na nasz niebieski szlak. Po chwili wędrujemy już skrajem rezerwatu przyrody Jaworzyna, który chroni naturalny zespół leśny z buczyną karpacką oraz jaworzyną górską.
Skrajem rezerwatu dochodzimy do Wysokiego. Nieopodal znajduje się niezwykle ciekawe miejsce, które choć niewielkie i schowane poza szlakiem, jest osobliwym świadectwem kultury i historii tutejszych ziem. To leśny kościół ewangelicki z XVII wieku. W XVI wieku protestantyzm był oficjalną religią w dawnym księstwie cieszyńskim. Jednak odkąd w XVII wieku miano dominującej religii przejęła religia katolicka, ewangelicy zaczęli być prześladowani. Kontrreformacja odebrała im świątynie, ale wierni, opierając się fali represji, znaleźli sposób na zachowanie swoich nabożeństw. W lasach Beskidu Śląskiego ewangelicy zaczęli budować ołtarze, gdzie w ukryciu, lecz spokoju mogli odprawiać niedzielne msze. Do leśnego kościoła doprowadzi nas wiszący na drzewie drogowskaz. Świątynia składa się z 13 dobrze zachowanych rzędów stopni, wyłożonych płaskimi kamieniami, dziś zarośniętymi. Naturalne ławy opadają w stronę ołtarza, skąd tajne msze odprawiał duchowny.
Wracamy na szlak, i maszerując pięknym lasem rozpoczynamy wspinaczkę na Przykrą. Schodząc ze szczytu na Przełęcz pod Przykrą widzimy już, dość groźnie wyglądający, szlak na Błotny (inaczej Błatnia). W rzeczywistości jednak droga nie jest taka straszna na jaką wygląda. Mijamy tablice ścieżki dydaktycznej, która towarzyszy nam od samego początku szlaku. Między lipcem a wrześniem dojrzymy w okolicy mający tu swoje stanowiska kwitnący dziewięćsił bezłodygowy.
Dochodzimy do schroniska PTTK, które oferując piękną panoramę jest chętnie odwiedzane przez turystów. Pierwotne niewielkie schronisko na Błotnym wybudowane zostało przez niemieckie towarzystwo turystyczne Naturfreunde, a po wojnie zostało przejęte przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (PTT) i rozbudowane.
Polana podszczytowa to idealne miejsce na widokowe seanse górskich pejzaży. I nie tylko ja tak uważam. Ci, którzy mają chęci i dodatkową energię, polecam nadrobić troszkę drogi i przespacerować się czerwonym szlakiem w kierunku Wielkiej i Małej Cisowej. Obiecuję, że będzie warto! Na prawo i lewo rozciągają się tu polany, które niegdyś służyły pasterzom oraz ich trzodzie jako miejsce do wypasu. Nie tylko odpoczniemy tu w bardziej ‘prywatnych’ warunkach, ale przy okazji uraczymy się niezwykle urokliwą trasą biegnącą otwartą granią. Oprócz dostrzegalnych gdzieniegdzie kamiennych koszorów, napotkamy dziś także inne „ślady” po wypasanych tu dalej owieczkach. Należy więc upewnić się, że na nich nie siadamy i cieszyć się, że pomimo zmian w górskiej kulturze i gospodarce te wiekowe, pasterskie dziedzictwo kulturowe zostało zachowane.
Aby kontynuować naszą trasę wracamy do schroniska, gdzie zmieniamy kolor szlaku na żółty. Wskazówki zaraz za budynkiem schroniska pokierują nas na Stołów i Klimczok.
Ci którzy nie zdecydowali się na przedłużenie wycieczki o szlak czerwony na polany pod Małą Cisową, mogą wypocząć na polanie pod samym szczytem Błotnego (917). Stąd również roztacza się panorama za milion dolarów. Podziwiać możemy cały przekrój szczytów i pasm Beskidu Śląskiego, od Skrzycznego przez Baranią Górę, Trzy Kopce Wiślańskie, Stożek Wielki aż po Czantorię i Równicę.
Idziemy dalej za żółtym szlakiem. Po lewej pomiędzy drzewami połyskuje błyszcząca tafla Jeziora Wapienickiego. Przekraczamy magiczną wysokość 1000 m n.p.m i lądujemy na Stołowie (1035). Za szczytem znajduje się kilka jaskiń.
Po chwili rozpoczynamy wędrówkę skrajem kolejnego rezerwatu – Stoki Szyndzielni. Nazwa dość myląca, gdyż rezerwat chroniący zbiorowiska leśne na granicy regla dolnego i górnego, właściwie pokrywa stoki Trzech Kopców, nie Szyndzielni. Wiosną rozwijają się liście buków, jaworów a zielenią mienią się jodły i świerki.
Żółtym szlakiem dochodzimy na szczyt Trzech Kopców, z którego kolejne już dziś oszałamiające widoki na pasma górskie Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Dobrze nam idzie to kolekcjonowanie panoram. Jeżeli obserwujemy lub fotografujemy Skrzyczne, najprawdopodobniej zrobimy to stojąc na kamiennym podwyższeniu. Spójrzmy w dół. To pozostałości dawnego schroniska, które uległo zniszczeniu podczas wojny, a potem zostało rozebrane. Schronisko nosiło potoczną nazwę Widok na Tatry. I rzeczywiście, pomiędzy Babią Górą a Pilskiem, przy dobrej pogodzie z łatwością wypatrzymy tatrzańskie szczyty.
Teraz schodzimy w dół, aby po chwili wspiąć się na wierzchołek jednego z najbardziej rozpoznawalnych szczytów Beskidu Śląskiego - Klimczoka (1117 m n.p.m.). Na samej górze znajduje się maszt przekaźnikowy, a z polany podszczytowej kolejna górska panorama do kolekcji, tym razem na trzy Beskidy: Mały, Żywiecki i Śląski, pomiędzy którymi, na stokach Magury stoi słynne schronisko.
Schronisko na Klimczoku jest jednym z pierwszych schronisk w Beskidzie Śląskim. Już w 1872 roku wybudowany został niewielki domek myśliwski nazywany Klementinenhütte, od imienia właścicielki okolicznych ziem, hrabiny Klementyny Primavesi de Weber. Klementynówka została potem powiększona, aby służyć coraz liczniejszym turystom. Następnie kilkakrotnie przebudowana, nie oparła się aż trzem pożarom. Ostatecznie w 1914 roku stanął budynek z kamienia, którym cieszymy się do dziś. Schronisko było elementem spornym między polskim PTT a niemieckim Beskidenvereinem, który zarządzał schroniskiem praktycznie do końca wojny.
Klimczok jest dobrą okazją aby wspomnieć o beskidzkim zbójnictwie, gdyż tenże szczyt swoją nazwę zyskał od legendarnego beskidzkiego harnasia, noszącego nazwisko Klimczok. Który to był z trzech Klimczoków, Wojciech, Mateusz czy Jan, grasujących w połowie XVII wieku w Beskidzie Śląskim i Żywieckim, już niewiadomo. Nie jest nawet pewne czy byli ze sobą spokrewnieni. Niemniej jednak, razem zbudowali mit zbójnika Klimczoka, mniej lub bardziej szlachetnego, ale na tyle przebojowego, że zasłużył sobie na ochrzczenie jego imieniem tak ważnego szczytu. Według legend i podań Klimczok miał swoje kryjówki na zboczach Klimczoka, a swoje łupy chował w niedalekiej jaskini Trzy Kopce.
Po chwili odpoczynku, udajemy się dalej za żółtym szlakiem prowadzącym bardzo przyjemną i niewymagającą trasą, z widokami na Beskid Śląski i Śląsko-Morawski. Doprowadzi nas ona do kolejnego śląskiego klasyka - szczytu Szyndzielni (1028 m n.p.m.) oraz schroniska PTTK. Spod schroniska roztacza się widok na już troszkę inną scenerię, bardziej miejską ale równie urokliwą.
Charakterystyczne, wybudowane z kamienia schronisko na Szyndzielni także cieszy się długą historią. Turyści korzystają z niego już od 1897 roku. Była własnością Beskidevereinu, a ze schroniska korzystali na początku głównie zamożne rodziny niemieckie. Była tu winiarnia, stacja meteorologiczna, a do dziś istnieje założone przez członka Beskidenvereinu Alpinarium. Rośnie tam ponad 100 gatunków roślin górskich. Schronisko na Szyndzielni jest bardzo popularne, także ze względu na swoja dostępność. Można się tu dostać drugą najstarszą oraz pierwszą w Beskidzie Śląskim kolejką linową, która przewozi turystów już od 1953 roku.
Za schroniskiem opuszczamy na chwilę szlak, i kierujemy się szeroką drogą, która biegnie na lewo od drogi, którą prowadzą szlaki. Trasa w kilka chwil wyprowadza nas na Polanę Kamienica. Z polany podążamy za szlakiem czerwonym, aby za chwilę znów go opuścić i skierować się ścieżką na lewo, odchodzącą od szlaku dosłownie za budynkiem stacji kolejki linowej. Skrótem tym błyskawicznie dołączamy do żółtego szlaku, który sprowadzi nas już do samej zapory.
Jednak to jeszcze nie koniec atrakcji. Szlak prowadzi dość stromo w dół wśród buczyny karpackiej. Wiosną po drodze na pewno wyczujemy pyszny zapach czosnku niedźwiedziego, który pokrywa połacie tutejszego runa. Czosnek niedźwiedzi podlega ochronie gatunkowej, a jego zbiór jest obecnie nielegalny. To w tej okolicy planowane są dwa kolejne rezerwaty przyrody w dolinie Wapienicy. Rezerwat Piekielny na stokach opadających do doliny Żydowskiego potoku, oraz rezerwat Barbara na stokach grzbietu Mieczysk. I tak w otoczeniu fascynującej przyrody dochodzimy do zapory.
W tym momencie mamy dwa wyjścia. Możemy kierować się drogą asfaltową na prawo wzdłuż żółtego szlaku, który doprowadzi nas do miejsca, gdzie rozpoczęliśmy dziś naszą wędrówkę, czyli pętli autobusowej przy ulicy Tartarcznej i Zapora.
Ci, którzy mają jeszcze chęci i siły aby przedłużyć wycieczkę o kolejne 8 kilometrów, mogą zrobić pętle wokół jeziora Wielka Łąka wzdłuż potoków Barbara oraz Wapienica. Dostępny mamy tu szlak spacerowo-rowerowy i biegowy. Prowadzi on najpierw drogą asfaltową wzdłuż wschodniego brzegu jeziora. Przechodzimy most nad potokiem Barbara, po czym szlak rozwidla się. My wybieramy drogę na lewo, aby powrócić tą z prawej strony. Mijamy drewnianą leśniczówkę w stylu tyrolskim – dawny „Zameczek" myśliwski Sułkowskiego, a droga zamienia się w szutrową. Trudno dopatrzeć się oznaczeń, idziemy jednak cały czas tą główną, najszerszą drogą. Po chwili droga zaczyna piąć się stromo pod górę oraz zakręcać, przeprowadzając nas pod pionowymi stokami Szyndzielni.
Ponownie mijamy potok Barbara. Górne części potoków są pod ścisłą ochroną, a ich doliny bardzo malownicze. Zachowały dziki, górski charakter, spływając po skałach i omszonych kamieniach, wśród zeszłorocznych brunatnych liści buczyny. Mijają nas zatwardziali biegacze, z impetem zdobywający wzniesienia. Ponownie dochodzimy do skrętu, po którym droga prowadzi już w dół, wzdłuż potoku Wapienica. Po lewej mijamy znów rezerwat Jaworzyna. Tym razem z innej oddolnej perspektywy. Zdaje się, że drzewa wyrastają tu z pionowych ścian. Trasa sprowadza nas do wspomnianego wcześniej rozgałęzienia i żółtego szlaku, którym po asfaltowej ścieżce zaprowadzi nas do pętli autobusowej.
I tak zakończyliśmy naszą wycieczkę zapoznawczą z Beskidem Śląskim. Trasa ta będzie dobra dla tych, którzy w Beskid Śląski zaglądają rzadko. Trafiona będzie również dla tych, którzy otwarci są na poznanie wszystkich zakamarków i tajemnic historii znanego im już świata. A Beskid Śląski chowa takich przed nami jeszcze wiele...
Fajnie opisane. W sumie byłam już na tych szczytach, choć u ciebie wyglądają one o wiele bardziej kolorowo i ciekawie. Chyba muszę wybrać się jeszcze raz 😀