Beskid Mały jest niewielkim pasmem górskim, lecz wśród tutejszych skał drzemie wielka, choć niemierzalna kultura - materialna i niematerialna, ludowa i symboliczna. Odnajdziemy tu zarówno głęboko ukryte osobliwe kamienne szałasy, jak i wiekowe kapliczki wyrastające ze skraju polan wypalonych przez wołoskich pasterzy. Zanurzymy się w historii zamku rycerzy-rozbójników oraz symbolice drewnianych dzwonnic loretańskich. Choć przez lata Beskid Mały leżał w kulturowym cieniu, tych wyższych i możniejszych, chciałabym, aby dziś, dorobek kulturowy Beskidu Małego rozświetliły promienie naszego zainteresowania.
Zacznijmy od podstaw, czyli krótkiej charakterystyki historyczno-geograficzno-etnograficznej.
Beskid Mały leży na granicy dwóch krain geograficzno-etnograficznych – Śląska i Małopolski. Mieszają się tu wpływy Górali Beskidzkich, reprezentujących kulturę wołoską oraz mieszkańców dolin, pogórza i mieszczan. Północny obszar tego pasma górskiego odznacza się wpływami Lachów Śląskich na zachodzie i Krakowiaków Zachodnich na wschodzie. Ponadto, ze względu na niewielkie odległości od miast swoje oddziaływanie na lokalną kulturę mieli również mieszczanie z Żywca i Bielsko-Białej.
Trudno jednak ustalić granicę, która oddzielałaby wpływy nizinne - lachowskie od wołoskich. Właściwie wyznaczenie jednej takiej lini podziału zdaje się być wręcz niemożliwe, zmieniała i przesuwała się ona bowiem przez lata. Część badaczy za górną granicę wpływów wołoskich uznaje gościniec z Białej przez Kęty do Wadowic. Inni, prowadzą ją dziś głównym grzbietem Beskidu Małego ciągnącym się przez Magurkę Wilkowicką – Chrobaczą Łąkę – Cisową Grapę – Kocierz – Łamaną Skałę – Leskowiec. Kazimierz Sosnowski w 1930 roku w Przewodniku po Beskidach Zachodnich i Pieninach pisał „W Porąbce, gdzie Soła opuszcza góry kończy się wyraźnie góralszczyzna a zaczynają się Lachy”. Nie jest to jednak tak jednoznaczne. Wsie przekształcały się. Te położone wzdłuż Białej, między Bielskiem a Żywcem, a więc Mikuszowice, Straconka, Wilkowice czy Łodygowice jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku uznawane za góralskie, pod koniec tego wieku utraciły już góralski stój czy gwarę. Podobnie było z wsiami położonymi wzdłuż Soły - Czernichowem, Międzybrodziem czy Bierną.
We wsiach położonych pomiędzy wyżej wspomnianymi granicami, na północnych stokach Beskidu Małego, strój, gwara czy budownictwo wykazywały cechy zarówno laskie jak i wałaskie – uczciwie więc będzie uznać je za wsie mieszane, przejściowe, z różnym, zmieniającym się procentem Górali czy Lachów. Poniżej tego grzbietu dominowali już górale, a tych z Beskidu Małego większość etnografów zalicza do Górali Żywieckich. Nie wyznaczono osobnej grupy etnograficznej dla górali zamieszkujących tereny między Białą a Skawą.
Gdyby tego było mało, skrajnie wschodni kraniec Beskidu Małego, od okolic Lachowic, Stryszawy po Suchą Beskidzką zamieszkują Górale Babiogórscy. Wzdłuż Skawy, wsie takie jak: Tarnawa Dolna, Mucharz, Jaszczurowa czy Świnna Poręba zajmują natomiast Kliszczacy. Kultura górali Beskidu Małego jest więc splotem różnych wpływów, z tym, że różnice w gwarze, stroju czy obyczajach tych grup górali beskidzkich są stosunkowo niewielkie.
Granice kulturowe są trudne do określenia. Rodzi to etnograficzne dylematy, których istotą staje się stale zmieniająca się kultura, którą niełatwo zaszufladkować. Ta beskidzka, przeistacza się pod wpływem urbanizacji, zmian politycznych, gospodarczych, chęci polepszenia swojego bytu i cofania się góralszczyzny w głąb gór.
W Beskidzie Małym panował swoisty tygielek kulturowy. Mieszały się tu wpływy ludności pochodzenia wołoskiego, ludności rolniczej, osiadłej w dolinach rzek i powyżej głównego grzbietu pasma. Być może ta mieszanka wpływów i kręgów kulturowych oraz przygraniczna lokalizacja wraz z niewielkim obszarem spowodowała, że Beskid Mały leży w kulturowym cieniu. Szczególnie tym padającym od strony bardziej wpływowego Beskidu Śląskiego oraz Żywieckiego. Tym postem chciałabym jednak wynieść na światło dzienne pewne elementy kultury Beskidu Małego, które są wyznacznikiem unikatowości tego regionu, tym samym stając się oryginalną atrakcją dla przyjezdnych eko i etno-turystów.
śklą się śklane okna
w pozórzkę i burzę
zielne życie dołem
modre życie w górze
(…)
szyby na góreczce
szyby na dolinie
przeszłość w was podzwania
przyszłość ku wam płynie
Na granicy - początki osadnictwa w Beskidzie Małym
Pomijając okresy wczesnego osadnictwa na obszarze Beskidu Małego mające miejsce od co najmniej epoki kamienia, stałe osadnictwo zaczęło rozwijać się w średniowieczu. Koncentrowało się głównie wzdłuż dolin rzek: Białej, Soły i Skawy. Przez teren Beskidu Małego przebiegało kilka ważnych szlaków handlowych, m.in. trakt solno-miedziany na Orawę i dalej na Węgry. Mieszkańcy zajmowali się głównie uprawą ziemi, choć ta nie była w okolicy zbyt płodna. Uprawiano więc co się dało, owies, żyto, potem ziemniaki. Na stołach najczęściej leżała kapusta, buraki, brukiew, fasola i cebula.
Teren ten był obszarem granicznym, znajdującym się raz po jednej, raz po drugiej stronie. A przez to miejscem, gdzie mieszały się różne wpływy, te kulturowe jak i polityczne. Beskid Mały należał do księstwa opolskiego, gdzie językiem urzędowym był język niemiecki. Po ustaleniu granicy na rzece Białej, znalazł się w polskim województwie krakowskim, w powiecie śląskim, gdzie obowiązywał język polski. Po rozbiorach należał do Królestwa Galicji i Lodomerii. A już po odzyskaniu niepodległości Beskid Mały wszedł do województwa krakowskiego, a później, po II wojnie, do bielskiego i katowickiego. Dziś jest podzielony pomiędzy województwa śląskie i małopolskie. Każda z tych wielu zmian administracyjno-politycznych miała także wpływ na rozwój kultury.
Beskid Mały, bywał określany mianem Beskidu Polskiego, gdyż jego historia toczyła się głównie po polskiej stronie granicy. Jednak i tu mieszały się elementy kultury niemieckiej, wołoskiej a nawet zbójnickiej.
chodzi przez wsie przepadłe przez wsie zatracone
od babiej do zatoru zno całuśką strone
ziemi kawał – beskidziak – w beskidzie się rodził
pisać czytać nieświadom do szkoły nie chodził
bo ta było inacej - tela szkoł nie było
pod czerwoną dachówką a jakoś się żyło
bo ta było inacej inacej do cysta
ino zimową porą uczył organista
a to było daleko – więc w ciasnej chałupie
ćwiczył Ramza z gorzenia rzemieniem po krupie
tyleta i nauczył – rachować do pięci
zbereźnik – nogi za pas – ratujcie mnie święci
Na prawie niemieckim – Kalwini w Kozach
W okresie średniowiecza i przynależności do księstwa oświęcimskiego, na obszar Beskidu Małego zaczęli napływać osadnicy niemieccy. Jeszcze wtedy puste i zalesione tereny sprzyjały kolonizacji na prawie niemieckim, a pomocna okazała się bliskość niemieckiego Śląska. W tym okresie, w XIII wieku, na prawie magdeburskim powstały takie miasta jak Seubersdorf (Kozy), Kunzendorf (Lipnik) czy Ludwigsdorf (Łodygowice) oraz zaczęła kształtować się bielsko-bialska wyspa językowa.
Przez lata mieszała się tu ludność polska i niemiecka, katolicka i protestancka. Lokalnym centrum kalwinizmu, najdłużej opierającym się kontrreformacji były Kozy. Podobnie jak ewangelicy z Beskidu Śląskiego, po odebraniu kalwinom kościoła, wierni modlili się w ukryciu, np. w lesie hałcnowskim. Po wzmożonych prześladowaniach, kalwińscy mieszkańcy Kóz uciekali za granicę - na pruski Śląsk. Dziś ich potomkowie mieszkają w podlędzińskiej wsi Hołdunów, którą założyło trzystu ekspatriantów z Kóz. Cała akcja reformacyjna ułatwiła polonizację Seubersdorfu.
Historię Kóz warto odkrywać w dostojnych wnętrzach Pałacu Czeczów, należącego niegdyś do spolszczonego rodu austriackiego Czecz de Lindenwald. W tym najstarszym zabytku Kóz, zobaczyć można makietę starej koziańskiej świątyni, która w czasach reformacji przez 99 lat mieściła kalwiński zbór. Kościół został rozebrany, ale zachowały się piękne drewniane drzwi oraz pisana szwabachą Biblia z 1716 roku w tłumaczeniu Marcina Lutra.
O świeckich dziejach wsi opowiedzą zbiory zebrane w Izbie Historycznej im. Adolfa Zubera, zaaranżowanej na wnętrze starej chałupy. Znajdziemy tam miejscowe artefakty, symbolicznie przedstawiające rzemieślnicze życie mieszkańców. Stary szyld piekarni należącej do rodziny Borthów, słomiane ule, butelka z położonej w centrum Kóz rozlewni piwa Emila Blumenfelda, do której piwo rozwożono koleją żelazną z Browaru Arcyksiążęcego w Żywcu. Ponadto podziwiać można ręcznie malowaną skrzynię wianną z 1848 roku czy kobiecy strój laski: jakle, chusty, spódnice. A także zegar, na którym cyfra 4 przedstawiona jest w archaicznej formie IIII.
Dwór otoczony jest ładnym parkiem ze słynnym platanem oraz pozostałościami po dworskich zabudowaniach z oryginalną dworską lodownią.
Zbójecki epizod Beskidu Małego, czyli Skrzyńscy i Zamek na Wołku
Beskid Mały ma też swój zbójecki epizod, w którym fakty mieszają się z legendami. Pod Kobiernicami, u podnóży Bujakowskiego Gronia, na niewielkim, położonym w zacisznej okolicy wzgórzu, stoją po dziś dzień ruiny gotyckiego Zamku na Wołku. Nie jest pewne, kto i kiedy go wybudował. Przyjmuje się, że był to Jan I Scholastyk w drugiej połowie XIV wieku. Zamek, stojąc przy granicy księstwa oświęcimskiego, służył jako punkt obronny i obserwacyjny, będąc zarządzanym przez rycerską brać. Czy byli to też rycerze – rozbójnicy, czyli słynne małżeństwo Włodka i Katarzyny Skrzyńskich? Tutaj zdania są podzielone. Niewątpliwie jednak historia zamku nabiera kolorów, gdy włączy się w nią rozbójników.
W połowie XV wieku Włodek Skrzyński zarządzał Żywiecczyzną. Posiadał zamek na żywieckim Grojcu oraz na podbarwałdzkiej górze Żar. Choć określa się ich mianem rycerzy, ród Skrzyńskich nie zasłynął rycerską postawą. Byli jednymi z popularnych w tamtym okresie na ziemi oświęcimskiej raubritterami, rycerzami-rozbójnikami, którzy łupili przejeżdżających kupców, okolicznych mieszkańców a nawet kościoły. Co ciekawe, jako gorsza połówka tego duetu zapisała się pani Włodkowa, która nawet po śmierci męża nie zaprzestała rozbojów. Miała świetnie władać bronią, łuk i kusza nie miały mieć przed nią tajemnic. Była odważna, niezwykle silna, podobno jeździła konno w zbroi jak mężczyzna i biła na zamku fałszywą monetę.
Pomimo swoich przewinięć, początkowo utrzymywali poprawne stosunki z władcami, finalnie zostali przez nich wyrzuceni ze swych włości, być może także tych na Wołku. Wielu historyków twierdzi jednak, że zajmowali oni inną warownię, na nieodległym Bukowskim Groniu. Zamek na Wołku przeszedł pod zarząd Kazimierza Jagiellończyka, który najprawdopodobniej kazał go zrównać z ziemią.
Zamek na Wołku otoczony był podwójną fosą z mostem zwodzonym oraz dwoma pierścieniami kamiennych murów. Wewnątrz znajdował się budynek mieszkalny, baszta i wieża bramna - zbudowane z kamienia i cegły, wzmocnione zaprawą. Do dziś ostały się fosa, fundamenty murów i wieży. Ruiny położone są na uboczu, tak jakby nadal próbowały ukryć swoją historię. Tym bardziej warte są odwiedzenia.
Na terenie Beskidu Małego grasowali także inni zbójnicy. Na Rogaczu (tym nad Mikuszowicami, 828 m) zabito i pogrzebano zbójnika, którego imieniem ochrzczono potem górę. Złota Górka, leżąca na żółtym szlaku w paśmie Bukowskiego Gronia, swą nazwę wzięła od ukrytych tam zbójeckich łupów. Swoje skarby miała tam chować banda z Roczyn, której członkowie, aby wzbudzić większy postrach chodzili nawet na szczudłach. Często fotografowana Skała Czarownic nad Wilkowicami również kryje zbójecką przeszłość. Miał tam mieszkać harnaś Wojciech Bulok z towarzyszącymi mu dwoma tytułowymi znachorkami. A wędrując żółtym szlakiem z Potrójnej mijamy Zbójeckie Okno.
Wołoskie pasterskie dziedzictwo – najpiękniejsze polany w Beskidzie Małym
Najbardziej wpływowa na lokalną kulturę okazała się kolonizacją wołoska. Na początku XVI wieku, wędrówki wołoskich pasterzy zaprowadziły ich w Beskid Mały. Zaczęli zasiedlać tereny dzikie, wyżej położone, które do tej pory pokrywał gęsty las. Pod swoje osady i polany karczowali lasy, tworząc wsie zarębne i cyrhle. Jednymi z pierwszych wsi założonych na prawie wołoskim była Ponikiew, Koziniec i Porąbka.
Wołoscy pasterze, którzy w Beskidzie Małym zaprzestali już koczowniczego trybu życia i zajmowali się rolnictwem, nie zrezygnowali z pasterstwa. Nie prowadzili tu jednak typowego szałaśnictwa, gdyż wysokości i odległości tego nie wymagały. Trzody wypasano na polanach, ale na noc trzymano w domowych zagrodach. W rejonie samej Magurki Wilkowickiej i Czupla na początku XVIII wieku wypasano około 3000 sztuk kóz i owiec. Wołosi rozwinęli kulturę pasterską, która 100 lat temu zaczęła przemijać, aby dziś już całkowicie zaniknąć. Są jednak pewne miejsca, które skrywają jeszcze wołoskie dziedzictwo.
A tym dziedzictwem są malownicze, sielskie i widokowe polany, których w Beskidzie Małym nie brakuje. Stanowią idealne miejsce na sam cel wędrówki czy też wycieczkę z motywem wołoskich wspomnień. Doprawdy doświadczymy tu prawdziwie polaniarskiej beztroski.
Jedną z najbardziej sielskich polan w Beskidzie Małym i moją ulubioną jest ta rozciągająca się na Gibasowym Siodle. Na tej szerokiej i malowniczej polanie łatwo wyobrazić sobie pasterskie życie. Choć gdzieniegdzie wyrastają na niej już coraz to wyższe krzewy, dalej posiada w sobie ten wiekowy urok wołoskich polan. W okolicy jeszcze 30 lat temu stało kilkanaście gospodarstw, dziś tylko kilka. Przetrwała wybudowana w 1925 roku drewniana chata, która w sezonie służy jako schronisko turystyczne. Kawałek wyżej, na polanie tkwi samotna kapliczka, która nadaje polanie jeszcze bardziej nastrojowego klimatu. Wewnątrz kapliczki, pod Chrystusem Upadającym pod Krzyżem, zobaczymy dwie postacie, pasterza i kowala, podających sobie dłonie na znak zgody. Mówi się, że to skłóceni sąsiedzi, choć trudno mi sobie wyobrazić jak można kłócić się w tak sielankowej atmosferze jaka panuje wokół. W ramach praktyki uważności, warto zanurzyć się w poszukiwania kwitnącego na polanie dziewiećsiła bezłodygowego – także reliktu kultury pasterskiej.
Aby dotrzeć na Gibasowe Siodło, wartościowy okaże się zielony szlak prowadzący spod Łysiny przez Kucówki, Mały Gibasów Groń i Gibasów Wierch. Szlak prowadzi głównie przez las, ale przerywany niewielkimi polanami, z których roztaczają się przyjemne panoramy. Dobrze rozpocząć szlak już z samej Łysiny, gdyż z tego najwyżej położonego przysiółka w Beskidzie Małym i niewielkiej ‘łysej’ polany, rozciąga się zjawiskowa panorama na cały szereg szczytów Beskidu Śląskiego, Żywieckiego i Tatr – jedna z rozleglejszych w całym Beskidzie Małym. Widoki są na tyle wyjątkowe, że ustawiono tam nawet wieżę widokową.
Urokliwych, widokowych i pasterskich polan w Beskidzie Małym jest oczywiście więcej. Jedne mniejsze, drugie rozległe, bardziej lub mniej zalesione. Na jednych zaznamy ciszy i spokoju, na innych będziemy jednymi z wielu owieczek w stadzie. Jednak każda z nich jest elementem kulturowego krajobrazu tych terenów i warto tym razem tak na te polany spojrzeć. Poniżej najważniejsze z nich:
Szerokie polany na i pod szczytem Potrójnej z niesamowitymi widokami na Babią Górę, Romankę, Leskowiec, Pogórze Śląskie a nawet Kraków. Idealne miejsce na popas, także ten nocny, gdyż z Potrójne pięknie widać Drogę Mleczną
Kiczera - szczyt, który oferuje polany na północnych i południowych stokach z przepięknymi widokami na Beskid Mały, Żywiecki oraz Śląski. Niedaleko Żaru, lecz o wiele spokojniej. Można zrobić ognisko lub odpocząć w wiacie
Polany ciągnące się pomiędzy Rogaczem a Magurką Wilkowicką – częściowo zabudowane osiedlem Magurka Straceńska, z kilkoma zabytkowymi kamiennymi krzyżami
Polana na samym szczycie Magurki Wilkowickiej i dookolna panorama z wierzchołka. Tu raczej nie będziemy sami, ale za to schronisko służy ciepłą kawą i ciastem
Polana wzdłuż niebieskiego szlaku z Magurki na Czupel, a szczególnie polana Spalone z miejscem po dawnym schronisku o wiele sugerującej nazwie - Widok na Tatry
Niewielkie, zarastające polany na stokach Starego Gronia, na żółtym szlaku na Kościelec oraz nad Kocierzem Moszczanickim
Polany na niebieskim szlaku z Kościelca przez Jaworzynę na Przełęcz Cisową – piękne widoki, a poukrywane na wschodnich stokach pasma znajdziemy jeszcze pozostałości kamiennych szałasów
Polany na Trzonce –przyjemne i niedoceniane
Polana pod szczytem Leskowca – miejsce słynące z niesamowitej panoramy na szereg beskidzkich szczytów – Pilsko, Jałowiec, Babia Góra, Polica, Turbacz, Luboń Wielki, Mogielica, Śnieżnica, Koskowa Góra, Lubomir – to tylko kilka z nich
Polany pod szczytem Gronia Jana Pawła II i schroniska na Leskowcu – Polana Beskid, Barglowa
A na wschodnim skraju Beskidu Małego piękna i niezwykle malownicza polana na przełęczy Carchel, pomiędzy Żurawnicą a Gołuszkową Górą leżąca na czerwonym szlaku Małego Szlaku Beskidzkiego
Las – Drewno – Zabudowa. Drewniana architektura Beskidu Małego.
Dawniej cały obszar Beskidu Małego pokrywała puszcza karpacka. Wraz ze wzrostem zaludnienia zaczęło jej ubywać. Las był wycinany pod osady, uprawy i wypas. Mieszkańcy budowali z drewna, ogrzewali się drewnem, pracowali przy obróbce drewna. Wytwarzali drewniane narzędzia, łyżki, zabawki czy słynne beskidzkie gonty, zwane syndziołami. Na handel wyrabiano w Ponikwi miotły z witek brzozowych, a w Targoszowie czy Lesie beczki, wiadra i balie.
Las dawał mieszkańcom przetrwać, zapewniając im pożywienie, czy to w formie jagód, grzybów czy upolowanego w lesie mięsa. Pozwalał na dodatkowy zarobek przy ścince i wywózce drewna, lub przy wytwarzaniu dziegciu, smoły czy potażu. Bliskość dużych rzek w naturalny sposób przyczyniła się do rozwoju flisactwa. Sołą czy Skawą spławiano drewno i inne towary. Fach ten zanikł po wybudowaniu traktów komunikacji drogowej i żelaznej.
W związku z bliskością dużych ośrodków miejskich i przemysłowych, Beskid Mały wcześnie rozpoczął proces urbanizacji, co przyczyniło się do zatracania elementów kultury ludowej, w tym drewnianego budownictwa. Dziś wędrując przez wsie i przysiółki Beskidu Małego większość domów zastaniemy murowanych, otynkowanych. Sprawne oko wypatrzy jednak drewniane perełki, szczególnie na wyżej położonych osiedlach. Oczy szeroko otwarte warto mieć chociażby w Ponikwi, Żarnówce Małej, Choczni, Łysinie czy przysiółkach położonych między Krzeszowem a doliną Skawy. W Rzykach Jagódkach znajdziemy stuletnią kuźnię, a w Kocierzu Rychwałdzkim i Okrajniku drewniano-kamienne piwniczki.
Haj – dziś się kurzy z chałup
Zewsząd wali dym
Zapomnieli ludziska
O tym czasie złym
Kie się ino nalepą
Glinił każdy kąt
A dym walił po izbie
Żrąca ćma i swąd
Aby jednak mieć pewność, że na naszym szlaku napotkamy przykłady drewnianej architektury Beskidu Małego, warto poprowadzić trasę tak, aby znalazł się na niej Żywiecki Park Etnograficzny w Ślemieniu. W tym najmłodszym polskim skansenie podziwiać możemy drewnianą zabudowę Beskidu Żywieckiego oraz Małego – niewielkie chałupy z dachami wspartymi na rysiach, ganki ze zdobioną balustradą, świerkowe gonty. Celem Etnoparku jest zachowanie w drewnianych belkach codziennego życia górali, ich zwyczajów i rzemiosła. Nie były to zamożne tereny, ale beskidzkiej kulturze nie da się odmówić bogactwa.
Choć w skansenach kultura jest jedynie odtwarzana i stylizowana, są to dziś jedyne miejsca, które pozwalają zerknąć w sam środek tej inscenizacji dawnego życia. Przejść przez niski próg niewielkiej chaty, stawianej własnoręcznie na zrąb przez gospodarza. Z bliska przyjrzeć się rysom na belkach z jodłowego bądź świerkowego drewna. Podpatrzeć niegdysiejszy wystrój wnętrza izby czy komory wraz z trzymanymi weń sprzętami. Dotkać wiekowego łoża, pieca czy kołyski.
Obiekty w ślemieńskim Etnoparku nie tylko zachwycają ze względu na swoją historię, ale także na wyjątkowo malownicze położenie na połogim wzgórzu.
Po wejściu od razu rzuca się w oczy pięknie odnowiony budynek szkoły z 1900 roku pochodzący z Rychwałdu. Wewnątrz kasa biletowa oraz niewielki sklepik z lokalnym rękodziełem. Z budynków mieszkalnych zobaczymy równie: chałupę zamożnego chłopa z Łękawicy z 1911 roku, jeszcze młodszy dom wołoski z 1901 roku pochodzący z Kukowa, chatę ze Świnnej z wyjątkowymi zdobieniami snycerskimi w stylu alpejsko-tyrolskim. Ciekawym obiektem jest także pochodząca oryginalnie z Międzybrodzia Bialskiego XX-wieczna małomiasteczkowa apteka wraz z wyposażeniem. Ponadto w skansenie zachowała się XX-wieczna kuźnia ze Ślemienia i XIX-wieczny spichlerz z Suchej Beskidzkiej (zbudowany bez użycia gwoździ). A także inne zabytkowe obiekty jak tartak o napędzie wodnym, piwniczki, studnie czy kamienne krzyże, oraz inne budynki pochodzące już z terenów oddalonych od Beskidu Małego. Etnopark w Ślemieniu jest w trakcie ciągłego rozwoju, także może w krótce zaskoczyć nowym wyposażeniem.
W całym kraju najlepiej zachowanymi i zadbanymi obiektami drewnianymi są te sakralne. Zabytkowych, drewnianych kościołów również nie brakuje w okolicach Beskidu Małego. Znajdziemy je na Śląskim Szlaku Architektury Drewnianej – z obiektami takimi jak:
Kościół św. Barbary w Bielski-Białej Mikuszowicach - trzeci w tym miejscu kościół z 1690 roku, wybudowany w stylu śląsko-małopolskim. Modrzewiowy, kryty gontem, z sobotami i słupową dzwonnicą. W środki polichromie ze św. Barbarą z 1723 roku, a na zewnątrz stuletnie nagrobki.
Kościół św. Szymona i św. Judy Tadeusza w Łodygowicach – jednonawowy, zrębowy, modrzewiowy i kryty gonem kościół z 1636 roku (kilkakrotnie przebudowywany, dobudowana wieża, powiększone prezbiterium i nawa). W stylu śląsko-małopolskim, jeden z największych drewnianych kościołów w woj. śląskim.
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach – jeden z najstarszych i najcenniejszych obiektów. Pochodzący z 1545 roku z Rychwałdu, zrębowy, orientowany, jodłowy kościół w stylu śląsko-małopolskim. Otoczony sobotami, zwieńczony izbicą z hełmem oraz dodatkową wieżyczką na sygnaturkę. Wnętrze barokowe i klasycystyczne, z ołtarzem głównym z 1708 roku oraz dzwonami z 1535 i 1584 roku. Co roku, w Niedzielę Palmową odbywa się tu msza święta oraz konkurs na najpiękniejszą palmę (więcej o palmowych tradycjach przeczytasz w moim wcześniejszym wpisie).
Kaplica pw. Serca Pana Jezusa w Rychwałdzie z 1757 roku
To jeszcze nie wszystko! Zapraszam do drugiej części wpisu o kulturze Beskidu Małego.
Wow! ile wiedzy, a to dopiero cz.1. Beskid Mały wydaje się niedoceniany. Polany przepiękna, historia tych ziem - intrygująca.