Zimowa inauguracja serii #ekośląskie! Na pierwszą, styczniową wycieczkę wybierzemy się w ośnieżone góry. Zimowy Beskid Śląski jest jak z bajki. Oczywiście tej autorstwa Gustawa Morcinka! Świeżutkie tory kolejowe zabiorą nas do Wisły. Stamtąd wdrapiemy się widokowym szlakiem przez pasterskie polany na Wielki Soszów, Cieślar i dalej Stożek Wielki. Na koniec czeka nas pyszna nagroda – pierogi z oscypkiem w najstarszym śląskim schronisku na Stożku.
Wreszcie jest! Linia kolejowa do Wisły po wielu latach remontów, zmian i przesiadek jest gotowa do przewozu turystów prosto pod szlaki na beskidzkie wierzchołki. Nie mogło być więc inaczej – sezon na #ekośląskie zaczynamy w Wiśle, do której wygodnie dojeżdżamy pociągiem. Nie stoimy w korkach, nie stresujemy się miejscami parkingowymi. Wsiadamy, patrzymy za okno na ośnieżone szczyty i dolinę Wisły i jesteśmy na miejscu.
Proponowana trasa – dla kogo, długość i trudność szlaku
Opisana trasa jest zróżnicowana, atrakcyjna, widokowa. Prowadzi przez panoramiczne polany, śnieżne pustynie, pod ośnieżonymi świerkami. Zobaczymy zabytki techniki, historyczne schroniska, zasmakujemy lokalnej kuchni, poznamy przeszłość regionu.
Długość szlak w najdłuższej opcji wynosi 18km/7h, a w najkrótszej 14km/5,30h. Można wybrać tę wersję, która najbardziej odpowiada naszym możliwościom i chęciom. Podejścia są łagodne, najcięższe jest to na Stożek, ale potem od razu wjeżdżają pierogi.
Trasa będzie dobra dla każdego, kto poznał już swoje możliwości w górach latem i przejście dla niego tych co najmniej 1 km nie stanowi problemu.
Trasa to pomysł na wycieczkę zimową. Można ją odbyć także o każdej innej porze roku. Świat będzie wtedy zupełnie inny, ale sam szlaki zapewne łatwiejszy do przejścia. Zima w górach jest piękna. Jednak bywa również mglista, śliska i niebezpieczna. Należy więc mierzyć siły na zamiary, dostosować trasę do swoich możliwości oraz odpowiednio się do niego przygotować, nie lekceważąc beskidzkiej zimy.
Ruszamy! Start: Wisła Dziechcinka – wiadukt kolejowy – osiedle Skolnity
Bilet Silesia Weekend – jest! Gorąca herbata w termosie – jest! No to jedziemy! Koleją dojeżdżamy do miejsca startu, czyli stacji Wisła Dziechcinka. Stacja położona jest już na pewnej wysokości, od razu witają nas przyjemne widoki na ośnieżone zabudowania osiedla, w tym na drewnianą willę Dziechcinka, jedną z najstarszych w Wiśle. Na dole możemy przyjrzeć się jej z bliska, w tym ciesielskiej sztuce rzemieślników z Istebnej, którzy wybudowali obiekt w 1905 roku.
Spod stacji od razu łapiemy szlak żółty, którym początkowo podążamy. Przed nami zbór baptystów. Skręcamy w prawo i po chwili przed oczami ukazuje się trzyprzęsłowy, łukowy wiadukt kolejowy. I to w pięknym, zimowym wydaniu. Idąc w jego kierunku wspominamy historię linii kolejowej, dzięki której szybko i wygodnie przybyliśmy do Wisły. Pod koniec XIX wieku do Wisły można było dostać się jedynie bitą drogą. Jednak wraz z rozwojem uzdrowiska i wzmożoną ilością letników i kuracjuszy, Wisła potrzebowało szybkiego i dogodnego środka transportu. Tak, jeszcze przed wojną, powstała linia kolejowa doprowadzona z Ustronia. Podczas jej budowy postawiono także dwa wiadukty kolejowe, które dziś stanowią zabytki techniki. Warto docenić tę inżynieryjną sztukę, gdyż położony wśród gór teren nie sprzyja takim inwestycjom. A było to na tyle trudne zadanie, że pierwotny plan utworzenia linii aż do Zwardonia, nie został zrealizowany.
Po krótkim spacerze zostawiamy szlak żółty i podążamy teraz za znakowaną na czerwono ścieżką spacerową, skręcając w ulicę Skolnity. Osoby chcące skrócić sobie szlak (pomijając Soszów i Cieślar) mogą iść dalej za żółtym szlakiem, w ten sposób w czasie krótszym o 1,40h dojdą do skrzyżowania szlaków pod Małym Stożkiem.
Kiedy dochodzimy do skrzyżowania szlaków, znów zmieniamy kolor i teraz podążamy za szlakiem zielonym, skręcając w lewo. Dochodzimy do ładnie położonego i zasypanego białym puchem Osiedla Skolnity, rozłożonego na stokach Wyrchu Skolnity. Dziś w tym miejscu stoją murowane domy, dawniej na tutejszych polanach stały pasterskie szałasy, a miejsce to stanowiło prężny ośrodek pasterstwa. To nic wyjątkowego. W końcu Wisłę zbudowali pasterze. To oni byli pierwszymi mieszkańcami doliny górnej Wisły. Z polan roztaczają szeroka panorama na leżące w około grzbiety, Kobyły po lewej, Trzech Kopców i Gościejowa po drugiej stronie doliny Wisły oraz na dalszych planach pasma Skrzycznego i Baraniej Góry czy Klimczoka.
Wędrujemy cały czas asfaltem, ale w tym zimowym wydaniu nabiera on bardziej przytulnego charakteru. Także z drogi otaczają nas piękne widoki. Należy tu zwracać uwagę na znaki, gdyż szlak niepostrzeżenie opuszcza asfalt, wchodząc na wydeptaną w polance ścieżkę. Wspinamy się za nią do góry, koniecznie obracając się za siebie, na ośnieżone szczyty, polany i gospodarstwa.
Osiedle Przelacz – najstarsza wiślańska daglezja – schronisko Soszów
Mijamy kolejne osiedle Przelacz (czyli Przełęcz, ale nazwa została dawniej przekształcona przez austriackich kartografów i tak już zostało). Kawałek za nim od naszego szlaku odchodzi krótka, oznaczona w terenie ścieżka doprowadzająca do najstarszej w Wiśle daglezji. To gatunek sosny, sztucznie nasadzany w beskidzkich lasach, przez co rzadko spotykany. Temu jednemu okazowi, udało się przetrwać wśród świerkowych kolegów już kilkadziesiąt lat.
Po chwili dołączamy do szlaku niebieskiego i przechodzimy nad narciarskimi trasami zjazdowymi. Teraz chwilka wspinaczki i dochodzimy do schroniska Soszów.
To od początku prywatne schronisko może poszczycić się całkiem długą historią. Gości turystów od 1932 roku i w dalszym ciągu zachowało ten dawny, schroniskowy klimat. Od 1947 roku Soszów stanowi także oficjalną stację narciarską, działającą do dziś, co potwierdzają liczni tu narciarze i snowboardziarze. Chwila przerwy na gorącą herbatę i podziwianie szerokiej panoramy spod schroniska.
Wielki Soszów – Cieślar - Stożek Mały
Znajdujemy się już na głównym, granicznym grzbiecie Czantorii i Stożka. Od tej pory na drodze towarzyszyć nam będą słupki graniczne z ustanowionej na tej linii w 1920 roku granicy między Polską a Czechosłowacją.
Tym razem wybieramy szlak czerwony w kierunku Stożka. Jest to odcinek najdłuższego pieszego szlaku w Polsce – Głównego Szlaku Beskidzkiego. Droga jest szeroka i wygodna. Zdobywamy szczyt Wielkiego Soszowa (886 m), a kawałek dalej także obły wierzchołek Cieślara (921 m).
Cieślar słynie z pięknej panoramy – oczywiście jeżeli zimą cokolwiek widać. Szczyt Cieślara pokrywają polany. I to właśnie od właściciela tychże polan, dawniej wypasowych, szczyt wziął swą nazwę. Co ciekawe, Cieślar jest jednym z najpopularniejszych nazwisk w Wiśle (jest tak już od co najmniej 1722 roku!). Także dziś wielu tubylców może pochwalić się ‘prywatnym’ szczytem. Co więcej, na szczycie co roku odbywają się zloty Cieślarów z całego świata.
Za Cieślarem szlak schodzi w dół a przed nami znów otwiera się szeroka panoramka – od Wielkiej Czantorii przez Równicę, Baranią Górę po położone za doliną Soły i Przełęczą Koniakowską szczyty Beskidu Żywieckiego. Mijamy Cieślarówkę, kolejny punkt gastronomiczny położony na zakopanych w śniegu widokowych polanach.
Przechodzimy przez Stożek Mały (837 m). Na Rozdrożu pod Małym Stożkiem dołącza do nas szlak żółty, którym moglibyśmy dojść tutaj bezpośrednio ze stacji w Dziechcińce, jako krótsza opcja tej wycieczki.
Stożek Wielki – schronisko na Stożku
Schodzimy do Rozdroża pod Wielkim Stożkiem i od tego momentu będziemy musieli zapracować na te pierogi z oscypkiem. To najbardziej wymagający, choć krótki odcinek. Po paru chwilach widzimy już schronisko.
Jesteśmy pod szczytem Stożka Wielkiego. Dzieli nas od niego dosłownie kilkanaście kroków. Wystarczy podążać za wydeptaną ścieżką, odchodzącą na prawo od schroniska i szlaku czerwonego. Szczyt jest z reguły pomijany, gdyż wędrowców kuszą już zapachy ze schroniska. Ale my się nie poddajemy!
Dotarliśmy do celu naszej wyprawy, czyli schroniska na Stożku. To miejsce wyjątkowe, pełne historii i fajnego, schroniskowego klimatu. W 2022 roku schronisko to obchodziło swoje 100-lecie. To zacna rocznica. Schronisko na Stożku jest najstarszym pierwotnie polskim schroniskiem na zachód od linii Raby, znajdującym się w dzisiejszej Polsce (wyprzedza go tylko schronisko na Ropiczce, które dziś leży w Czechach). Schronisko zostało otwarte w 1922 roku, czyli już po podziale Śląska Cieszyńskiego, kiedy to pasmo Czantorii i Stożka stało się linią graniczną pomiędzy dwoma nowymi państwami, dzieląc tym samym członków dawnego Polskiego Towarzystwa Turystycznego „Beskid”, czyli pomysłodawców schroniska.
Wiele osób związanych z ówczesnym ruchem turystycznym wsparło budowę schroniska. I tak wspólnymi siłami powstał spory, drewniany obiekt na kamiennej podmurówce, z drewnianym wyposażeniem, zabudowaną i oszkloną werandą, który stoi pod Stożkiem do dziś. Na jego otwarcie przyszły tłumy, głównie Polaków, z dwóch stron nowej granicy. A obiekt poświęcili wspólnie katolicki ksiądz oraz ewangelicki pastor (do dziś wielu mieszkańców Wisły oraz Śląska Cieszyńskiego to ewangelicy).
W schronisku obowiązkowa przerwa na obiecane pierogi z oscypkiem. Tym, którym brzmi to dziwnie, gwarantuje, że te na Stożku są pyszne! Wewnątrz schroniska również zachował się czar dawnych lat. Nie na darmo PTT „Beskid Śląski” wybrało właśnie to miejsce pod schronisko. Tutaj także nie zabraknie nam pięknych widoków na okoliczne szczyty.
Kyrkawica – Kiczory – przełęczy Łączecko – Mraźnica – Wisła Głębce
Z pełnymi brzuchami idziemy dalej za szlakiem czerwonym. Schodzimy, aby lekko się wznieść na Kyrkawicę. Tutaj znów mamy 2 opcje zejścia do pociągu. Krótsza trasa to skręt na szlak niebieski, którym bezpośrednio dochodzimy do stacji Wisła Głębce.
Dłuższa, choć tylko o 15 minut, trasa prowadzi dalej szlakiem czerwonym na szczyt Kyrkawicy i dalej w kierunku Kiczor. Szlak biegnie świerkowym lasem pod wysokimi i wiekowymi drzewami. W okolicy zobaczymy także Grzyby Skalne, czyli spore wychodnie. Za nimi po naszej prawej, czeskiej już stronie biegnie granica rezerwatu przyrody Plenisko. W okolicy las się przerzedza, liczne są wyręby, dzięki czemu znów pojawiają się widoki. Pod szczytem Kiczor krajobraz przemienia się w śnieżną pustynię, z niskimi jeszcze drzewami. Kiczory (990 m) są drugim najwyższym szczytem (po Wielkiej Czantorii) całego pasma Czantorii i Stożka. Wielki Stożek jest trzeci na podium, zaliczamy dziś więc szczytowe srebro i brąz.
Za szlakiem czerwonym schodzimy w dół aż do przełęczy Łączecko. Na prawo ciekawe widoki na południe i okolice Istebnej. Dołączamy do niebieskiego szlaku, który zostawiliśmy chwilę wcześniej. Przechodzimy przez widokowe osiedle Mraźnica. Tutejsze polany także były użytkowane pastersko. Co więcej etymologia nazwy nawiązuje do najbardziej pierwotnej, całorocznej gospodarki pasterskiej (więcej w innym wpisie). Owce trzymano w górach także poza sezonem wypasowym (później zaczęto sprowadzać je w doliny), w specjalnych zagrodach, gdzie spędzały całą zimę.
Za osiedlem bądźmy uważni, bo szlak skręca w wąską ścieżkę przez las. Widokowa stokówka sprowadza nas do ulicy Dworcowej i dalej dworca kolejowego Wisła Głębce, ostatniego wiślańskiego osiedla. Szczęściarze spotykają Piotra Żyłę, który stąd pochodzi. Zainteresowani historią, mogą dołożyć jeszcze dosłownie kilku kroków, aby zerknąć na największy na tej linii wiadukt kolejowy nad potokiem Łabajów – dłuższy od tego w Dziechcince aż o 5 przęseł. Robi spore wrażenie. I choć finalnie okazał się niepotrzebny, kolej kończy się bowiem kilka metrów za wiaduktem. Kto wie, może w przyszłości zajedziemy koleją aż do Istebnej i Koniakowa?
Żegnamy się z Wisłą wspominając piękne widoki i smaczne pierogi. Przez okno pociągu zerkamy w dół na wysoki most i już planujemy kolejną eko-wycieczkę.
Zobacz inne pomysły na wycieczki z serii #ekośląskie
Comments