top of page

Malta na dwóch nogach. Szlaki piesze i nadmorski trekking na Malcie.

Malta bez samochodu? Żaden problem! Malta na pieszo? Szykujcie wygodne buty! Malta zimą? Będzie gorąco! Malta i Gozo to idealne miejsce na zimowe wędrówki wzdłuż pionowych klifów, wśród kwitnących opuncji i pod niebieskim niebem.


Malta to niewielka wyspa na Morzu Śródziemnym, która idealnie nadaje się na piesze wędrówki. Jej długość w linii prostej to zaledwie 30 kilometrów. Wystarczyłby zaledwie jeden dzień, aby całą wyspę przejść wzdłuż. Przyjemniejszy będzie jednak trekking pokręconym i nieregularnym maltańskim wybrzeżem, wzdłuż wysokich klifów, z widokiem na cały archipelag oraz bezkres morza.




Szlaki piesze na wyspie oferują spektakularne panoramy, ale Malta co coś więcej. To kraina, gdzie przenikały się kultury Fenicjan i Rzymian, mieszały się wpływy arabskie i angielskie, gdzie rządził Rycerski Zakon Szpitalników, skąd bliżej do Afryki niż kontynentu europejskiego, którą kształtowało Morze Śródziemne.



Kiedy na trekking na Malcie?


Zdecydowanie najlepiej będzie zimą. Nawet w grudniu i styczniu temperatury często wskazują ponad 20 stopni, a pot może lać się po plecach. Lato i wakacje, w tym brak jakiegokolwiek cienia podczas spacerów (Malta jest słabo zalesiona) może być mało przyjemny. Zimą, na dość przeludnionej wyspie, zaznamy większego spokój a szlaki będziemy mieć tylko dla siebie.


Zimą na Malcie jest zielono. To czas, kiedy roślinność odradza się po letniej suszy i słonecznym podpieczeniu. Kwitną kwiaty, dojrzewają owoce opuncji, jest świeżo i kolorowo.


Zimą na Malcie odbywa się maltański karnawał. To kolorowy festiwal pełen przebieranek, zabaw ulicznych, pochodów, tańców, muzyki na żywo, niezwykłych postaci, ale i… tłumów. Bogato celebrowany jest tu także okres świąt Bożego Narodzenia. Co widać na Malcie i Gozo na każdym kroku, ulicy i placu, w każdym oknie, ogródku i balkonie. Wszędzie bombki, wstążki, wieńce, lampki. Stajenki na każdym rondzie, dzieciątko w co drugim oknie. A na ulicach wygrywają melodie świątecznych piosenek.


Ja sama wybrałam się na 4-dniową grudniową wycieczkę na Maltę. W planach było złapanie trochę słońca i energii z całodziennych wędrówek. Plan zakończył się sukcesem.



Tallinja Card - Transport publiczny na Maltcie


Transport publiczny na Malcie to (prawie) sama przyjemność. Cała wyspa jest bardzo dobrze skomunikowana. Autobusy jeżdżą co chwila i nie ma znaczenia czy podróżujemy wcześnie rano, w ciągu dnia czy późnym wieczorem. Być może autobus nie przyjeżdża idealnie z godziną podaną na rozkładzie, ale przyjedzie na pewno. Co prawda na jazdę maltańskimi ulicami należy przeznaczyć ciut więcej czasu niż by to mogło się wydawać z samej długości trasy (10 kilometrów to jakieś 30 minut jazdy). Ulice w miastach są wąziutkie, ruch uliczny i korki spore a sama niewielka Malta jest jednym z najgęściej zaludnionych państw na świecie.



Najlepiej od razu po przylocie, jeszcze na lotnisku kupić sobie Tallinja Card – niepersonalizowaną kartę podroży, dzięki której będziemy mogli podróżować busami a nawet promami bez konieczności płacenia za każdy przejazd gotówką. Są różne opcje w zależności od potrzeb. Można kupić karty przedpłacone ExploreFlex (np. za 6 euro) lub kartę 12 Single Day Journeys (na 12 przejazdów autobusami dziennymi). Jednak dla osób planujących podróżowanie busami z dużą częstotliwością, najlepszym wyborem będzie karta Explore Card, która pozwala na nielimitowane podróże dziennymi busami. Wsiadasz, jedziesz z przesiadkami, nie martwisz się o dodatkowe koszta. Karty nie są uznawane na liniach Tallinja Direct (TD2, TD10, TD13 – te kursy są trochę droższe). Tallinja Card pozwala także na podróże Valletta Ferry Services, czyli promami do Sliemy i Three Cities.



Znakowanie szlaków pieszych na Malcie


Ze znakowaniem oraz samym istnieniem szlaków na Malcie bywa różnie. Jeżeli spojrzeć na mapę (np. mapy.cz) to znajdziemy tam kilka nadbrzeżnych szlaków. Jednak w terenie szlaki te znakowane są tak trochę ‘na słowo honoru’. Porównując do Polski, na Malcie czerwone kropki lub niebieskie kreski pojawiają się na skałach czy murkach dość sporadycznie. Bez mapki i zapisanego w niej śladu szlaku lepiej się na trasę nie wybierać. Na maltańskich szlakach nie warto się także zgubić. Na wyspach chętniej niż oznaczenia szlaku maluje się na kamieniach i tablicach informację ‘Private. Keep out’. Te niebiańskie tereny mają swoich właścicieli i należy uszanować tę własność. Nie ma się zresztą co dziwić, wyspa mała a turystów wielu.




Najpiękniejsze szlaki piesze na Malcie i Gozo


Poniżej opisuję kilka tras, które udało mi się przejść podczas mojej krótkiej maltańskiej eskapady. Wspaniałych szlaków i miejsc na Malcie i Gozo jest oczywiście zdecydowanie więcej. Jednak te, które poznałam gorąco polecam. Są zachwycające, ukazują prawdziwe piękno Malty, jej naturalne atrakcje, autentyczny rytm życia przyrody oraz wsi i miasteczek.



Szlaki prowadzą głównie nadbrzeżem i pionowymi klifami, wśród maltańskiej przyrody. Niskiej, zielonej i aromatycznej. Ale i wszechobecnej. Sansewierie na balkonach, ogromne fikusy w ogródkach i całe pola opuncji. Szlaki biegną wapiennymi ścieżkami, które czasem przybierają wręcz księżycowy charakter. Piaskowo-miodowe kolory maltańskiej ziemi oraz bajeczne formy skał. To wędrówki przez dziki, śródziemnomorski krajobraz i pustą, maltańską przestrzeń.



Przedstawione przeze mnie trekkingi prowadzą także przez miasteczka, wraz z ich zwyczajnie płynącym życiem oraz piękną architekturą. To właśnie budownictwo robi na Malcie ogromne wrażenie. Ciepłe, słoneczne barwy domów, zbudowane w 100% z lokalnego wapienia. Do tego cudowne charakterystyczne dla wysypy kolorowe, drewniane balkony lub zdobione ażurowe balustrady. Drzwi z metalowymi kołatkami o przeróżnych kształtach i rzeźby świętych pilnujące domów i uliczek.





Szlak zatokowy. Miód, Rzymianie i św. Paweł, czyli historia Malty na jednym szlaku.

Trekking: Bugibba – zatoka San Paul’s Bay – Xemxija Hill Heritage Walk – zatoka Mistra – plaża Blata il-Bajda – Fort Campbell – Melieha – zatoka i plaża Ghadira

Długość: 14 km


Bugibba (łącznie z San Pawl) jest jednym z najpopularniejszych miejsc noclegowych na wyspie. Znajduje się tu wiele hoteli i to właśnie już w Bugibbie, można rozpocząć jeden z najpiękniejszych trekkingów na Malcie.

Z Bugibby najlepiej od razu skierować swoje kroki ku wybrzeżu. Tak właśnie robimy, przy okazji kupując na drogę kilka pastizzi (tani i dobry pasztecik z serem lub groszkiem) oraz zimne Kinni (oryginalna maltańska słodko-gorzka oranżada). Kiedy docieramy nad morze, pozwalamy mu się prowadzić. Wybieramy ścieżki i ulice, które prowadzą wzdłuż wybrzeża. Czasami są one położone bezpośrednio przy morzu, wzdłuż widokowej promenady. Innym razem idziemy wzdłuż ruchliwej drogi, morze zaś przysłonięte jest wysokimi kamienicami. Linia brzegowa wyznacza naszą dzisiejszą trasę, wzdłuż wchodzącej w głąb lądu zatoki San Paul’s (zwanej także Xemxija), z żaglówkami, statkami i tradycyjnymi malowanymi łódkami luzzu. Na horyzoncie rozciąga się podłużna wyspa Świętego Pawła.


Ulicą Triq San Pawl dochodzimy do ronda, gdzie skręcamy, mając morze po swojej prawej stronie. Będąc już po drugiej stronie zatoki, rozglądamy się na lewo za ulicą Triq ir-Ridott i podążamy za nią w górę. Po chwili ukazuje się szlak informujący o zaczynającym się tu Xemxija Hill Heritage Walk.


To historyczno-archeologiczny szlak przez wzgórza Xemxiji, na którym zobaczymy zachowane obiekty z czasów rzymskich i fenickich, a także ślady po dawnym szlaku pielgrzymkowym do Meliehy (do której zresztą zmierzamy). Pierwszy element, który staje na naszej drodze to starożytne pasieki. Malta swoją nazwę wzięła właśnie od greckiego słowa meli oznaczającego miód, a tradycje pszczelarskie sięgają czasów fenickich. Co więcej, wyspę zamieszkuje endemiczny gatunek pszczoły miodnej, a maltański miód, z aromatem lokalnych roślin jak dziki tymianek, eukaliptus czy karob, jest ciekawą odmianą dla znanych nam miodów polskich. W Xemxija zobaczyć można tradycyjne, wyrzeźbione w skałach pasieki oraz gliniane naczynia, w których trzymano pszczoły, na wiele stuleci przed wprowadzeniem uli.



Ten Rzymski Szlak totakże urokliwa ścieżka prowadząca przez wzgórza, piękne widoki, kwitnące na kolorowo polne kwiaty, opuncje i stare drzewa karobowe. To właśnie przy pasiakach rośnie podobno najstarsze drzewo karobowe na wyspie mające aż tysiąc lat. Szarańczyn strąkowy jest na Malcie bardzo popularnych, a z jego strąków, w Polsce znanych jako chlebek świętojański, wytwarza się różnego rodzaju likiery i przetwory, dodaje do ciast jako forma słodkiego kakao.



Na szlaku zobaczymy także schroniska skalne i jaskinie, w których mieszkano oraz te, w których składano ciała. Odszukamy groby sprzed 2500 lat, spichlerze na zboża czy wyrzeźbione w skałach ślady kół jakiś starożytnych pojazdów. Już po przejściu przez osiedle, na stoku wzgórza zachowały się romańskie łaźnie z zimnymi i gorącymi basenami i pokojami, w których starożytni mieszkańcy brali kąpiele i utrzymywali higienę.



Uliczką Mistra schodzimy do ronda i wchodzimy w niepozorną ścieżkę prowadzącą wzdłuż widokowych klifów. Jesteśmy po drugiej stronie zatoki. Szlak po chwili sprowadza nas w dół do kolejnej zatoki Mistra. Kierujemy się ulicą pod górkę, mijamy Baterię Mistra, jedną z wielu baterii artyleryjskich na wybrzeżach Malty. Wyspa jest bardzo dobrze ufortyfikowana. Wędrując szlakami, szczególnie wzdłuż wybrzeża, co rusz napotykamy stare budynki służące dawniej do obrony wyspy, baterie, forty czy wieże obserwacyjne.




Od tego miejsca rozpoczyna się najpiękniejszy fragment szlaku, biegnący po wapiennych skałach, wśród skąpej choć ciekawej roślinności oraz z rozległymi widokami na morze oraz wyspę Świętego Pawła. Ta wyspa, czasami rozdzielona wodą na dwie mniejsze wysepki, jest niezamieszkała i stanowi rezerwat przyrody. To właśnie tu miał rozbić się statek, którym podróżował św. Paweł do Rzymu. Wyspę łatwo jest rozpoznać po figurze św. Pawła, skierowaną właśnie w stronę Rzymu.



Cały teren jest uroczy. W dole błyszczy biała plaża Blata il-Bajda. Można tu wygodnie pomoczyć stópki. Na plaży zauważyć można ślady ludzkiej działalności. Wydobywano tu sól, a na brzegu uformowano morskie saliny, czyli niewielkie, oddzielone od siebie zbiorniki, w których następuje proces odparowania słonej wody morskiej i pozyskania soli. Takich miejsc jest na Malcie całkiem sporo. Najbardziej spektakularne są saliny na północy Gozo.



Teraz wspinamy się na wzgórze, na którym dobrze już widać Fort Campbell. Wybudowany przez Brytyjczyków fort, stoi dziś w ruinie. Spod fortu ruszamy dalej główną drogą w kierunku XVIII-wiecznego pałacu Selmun. Przed nami widać już zabudowania Melliehy. Przekraczamy ulicę Triq Selmun i wąską uliczką naprzeciwko pałacu, idziemy wśród niewielkich działek, takie tutejsze ‘ogródki’. Wychodzimy na ulicę i kręcąc się po labiryntach uliczek i przesmyków Melliehy lądujemy nad morzem nad zatoką Ghadira. Spacerkiem wzdłuż wybrzeża i położonych zaraz nad brzegiem kolorowych garaży, których na Malcie wszędzie pełno, kończymy tę część naszej wycieczki na plaży Ghadira – uznawanej za jedną z lepszych na Malcie a zarazem tą największą. Na mnie nie zrobiła wielkiego wrażenia, leży zaraz przy głównej ulicy. Piaszczystych plaż z wygodnym dostępem do morza na Malcie jednak nie ma zbyt wiele. Można tu zakończyć trekking na dziś. My robimy tu tylko krótką przerwę, zjadamy ftirę z tuńczykiem (czyli po prostu kanapkę, ale pyszną!) i idziemy dalej na przeciwległy brzeg Malty.




Spacer po maltańskim księżycu. Ze wschodniego na zachodnie wybrzeże Malty.

Trekking: Mellieha, plaża Ghadira – Popeye Village – wieża Ghajn Znuber – Il-Majjistral, Park ta’ Natura u Storja – Golden Bay

Długość: 8 km


Kontynuujemy wycieczkę z Melliehy. Z południowego krańca plaży i zatoki Ghadira idziemy wzdłuż drogi ekspresowej numer 1, aby po chwili skręcić w uliczkę Triq Tal-Prajjet. W tym miejscu znajduje się najwęższy pas lądu na Malcie, co pozwala nam pieszo przejść ze wschodniego na zachodnie wybrzeże wyspy. Podczas krótkiego spaceru cały czas jesteśmy obserwowane przez czerwoną Wieżę Świętej Agaty.


Pierwsze co zwraca naszą uwagę na drugim brzegu to Popeye Village, czyli bajeczna wioska wybudowana nad zatoką Anchor Bay na potrzeby filmu o słynnym fanie szpinaku Popeye’u. Choć film kręcono pod koniec lat 70-tych, drewniane, kolorowe domki dalej trzymają się skalistych zboczy, stanowiąc dziś kultowe miejsce na mapie Malty. Wioska szczególnie ciekawie prezentuje się z klifów naprzeciwko, przez które prowadzi nasz szlak.



Prawdziwie zachwycające widoki dopiero przed nami. Długą i widokową ulicą kierujemy się w górę. Wokół roztaczają się malownicze panoramy na skalistą linię brzegową Malty oraz białe klify Ta’ Ċenċ na Gozo. Wchodzimy na teren chronionego obszaru pokroju parku narodowego: Il-Majjistral, Park ta’ Natura u Storja. To długi na 6 kilometrów pas wybrzeża chroniący piękny krajobraz, faunę i florę, w tym maltańskie endemity oraz ślady ludzkiej działalności, zarówno tej z czasów rzymskich jak i bardziej współczesnych.



Z asfaltowej drogi skręcamy na ścieżkę prowadzącą do wieży Ghajn Znuber, którą cały czas mamy na horyzoncie. Służyła ona najprawdopodobniej jako punkt obserwacyjny dla myśliwych. W dole o klify uderza szafirowe morze.



Odtąd rozpoczyna się cudowny trekking, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Teren jest iście księżycowy. Jakby nie z tej ziemi. Silnie zwietrzone wapienie, tworzą ostro zakończoną i nierówną powierzchnię, po której stąpa się jak po innej planecie. Cały obszar pokryty jest niską roślinnością, jakby nic innego nie zdołało tu wyrosnąć. Kolor skał jest ciemniejszy niż gdzie indziej, koralowy, rdzawy, bordowy. Panuje zupełna pustka (a być może tylko ja miałam takie szczęście), a w powietrzu unosi się zapach rozmarynu i tymianku.



Szlak jest częściowo oznaczony w terenie czerwonymi kropkami i tabliczkami, choć nie do końca zgadza się z tym co na mapach.cz. Idziemy wydeptaną ścieżką wzdłuż klifów podziwiając malowniczy pejzaż tego niewielkiego przylądka.



Tym cudnym spacerem po księżycu docieramy do miejsca, z którego dobrze już widać hotele położone nad Golden Bay – Złotą Zatoką. Schodzimy z klifów i wąską ścieżką pod hotelem Radisson kierujemy się na Złotą Plażę. To kolejna piaszczysta i popularna plaża na Malcie. Cisza i spokój z wyżej położonych klifów będzie tu najprawdopodobniej zakłócony, ale zachód słońca jest przepiękny.


Tu kończymy naszą całodzienną wycieczkę od zatoki do zatoki, od wschodniego do zachodniego wybrzeża Malty.




Spacer zmysłów: z Miasta Ciszy przez najpiękniejsze klify Malty.

Trekking: Mdina – Rabat – Buskett Gardens – Klify Dingli – Ta'Dmejrek – Wied iż-Żurrieq – Blue Grotto

Długość: 18 km


Dziś w planie zabytkowa architektura, zielone ogrody, najpiękniejsze klify i najwyższy szczyt Malty. Trasę zaczynamy w Mdinie, świetnie skomunikowanej z innymi miastami na wyspie.

Mdina to historyczne miasto i pierwsza stolica Malty. Tak jak kiedyś, tak i dziś Mdina zamknięta jest za starymi, grubymi murami i głęboką fosą. Wchodzimy do niej przez most i piękną barokową bramę. Dzięki oddzieleniu od Rabatu, z którym tworzy dziś właściwie jeden organizm miejski, Mdina jest uznawana za miasto ciszy. I rzeczywiście tak jest. Spokojne (tylko zimą), wąskie uliczki, prawie całkowity brak ruchu samochodowego, powolne życie mieszkańców i ten zaklęty w starych murach czas tworzą aurę pozytywnego bezruchu.



Warto przejść się po tym niewielkim miasteczku, pokręcić po labiryncie wąskich uliczek, zbudowanych, jak cała Malta, ze słonecznego wapienia. Z punktu obserwacyjnego przy Bastion Square warto zerknąć na panoramę okolicy. Tym razem nie jest to widok na morze a serce Malty, z zielonymi polami i gęsto usianymi miastami.



A teraz hop! Z Mdiny przenosimy się parę kroków dalej do Rabatu, dawniej przedmieść Mdiny, dziś głównego miasta. Rabat nie jest tak spokojny i zadbany, ale to tu toczy się zwyczajne życie, głośne i szybkie, co tym samym czyni to miasto bardziej autentycznym, i jak dla mnie równie zachwycającym. Tutaj także nie brakuje wąskich uliczek, kolorowych balkonów, malowniczych zakamarków czy zielonych ogródków uprawianych w każdym wolnym miejscu tego ciasnego miasta.



Idziemy ulicą Triq San Pawl i Triq Sant Agata do okolic, gdzie mieszczą się słynne katakumby. Krętymi uliczkami dochodzimy do skwerku Gnien patri Martin Caruana otoczonego rzędem starych balkonów. Teraz ulicą Triq Il Buskett kierujemy się w stronę leśnych ogrodów Buskett Gardens.



Przy okazji Mdiny i Rabatu, warto wspomnieć o arabskich wpływach na Malcie, wszak nie da się ich tu nie zauważyć. Już sam klimat, surowy krajobraz i ciepła architektura nasuwają takie skojarzenia. Arabskość zachowała się także głębiej, w języku i topografii. Maltański należy do rodziny języków afroazjatyckich i jest spokrewniony z językiem arabskim co mocno wybrzmiewa w mowie lokalsów. W wielu krajach arabskich, szczególnie tych w Afryce Północnej znajdziemy medyny – najstarsze dzielnice miast, których nie doświadczył ten, kto się w nich nie zgubił. Medyny w Marrakeszu, Fezie czy Tunisie stanowią dziś zabytek i niezwykłą atrakcje. Taka Mdina zachowała się także na Malcie.


Docieramy do Buskett Gardens – ogrodów wykorzystywanych zarówno przez prezydenta Malty, posiadającego tu swoją letnią rezydencję Pałac Verdala, jak i zwykłych mieszkańców i turystów, spacerujących mandarynkowymi alejkami, wypatrujących kameleonów lub piknikujących wśród drzew. Obszar jest cenny, gdyż terenów zadrzewionych na Malcie nie ma zbyt wiele. Dawniej cała wyspa pokryta była lasem, jednak jak to z reguły była, w związku z działalnością człowieka lasy zostały wycięte, zmieniając krajobraz Malty. Dziś środowisko przyrodnicze wyspy to głównie niska roślinność, zimozielone krzewy i siedliska zaroślowe typowe dla obszarów śródziemnomorskich, często kolczaste i bogate w olejki eteryczne. W Buskett Gardens drzewa ocalały, gdyż obszar ten służył dawniej jako rezerwat łowiecki dla Zakonu Maltańskiego. I tak dziś spotkamy tu różne gatunki drzew, głównie gaje mandarynkowe, pomarańczowe, cytrynowe, oliwkowe, pinie i cyprysy. Kamienne murki dodają ogrodowi zasłużonej sędziwości. W ogrodach należy mieć oczy szeroko otwarte w poszukiwaniu maltańskich kameleonów, buszujących na gałęziach i pniach drzew. Od czasu przybycia na Maltę z Afryki na statkach protestanckich misjonarzy, upodobały sobie maltańskie wyspy.




Opuszczamy ogrody i kierujemy się na niewielki teren, na którym zachowały się ślady osadnictwa od czasów epoki kamienia do średniowiecza. Najlepiej widoczne są wyrzeźbione w skałach tory dla drewnianych kół starożytnych pojazdów transportowych. Idąc już w kierunku Triq Panoramika mamy okazję zerknąć na kamieniołom wapienia, jeden z wielu, które mijamy podczas maltańskich wędrówek. Wydobywa się z nich kamień wapienny służący w głównej mierze do budownictwa. Patrząc na zabudowę Malty szybko rzuca się w oczy jej monokolorystyczność. Prawie wszystkie budynki są w odcieniach ciepłego złota, popołudniowego słońca, maltańskiego miodu i nagrzanego piasku. Domy, kościoły, gmachy wykonane są z lokalnego wapienia, tego samego wapienia globigerynowego i koralowego, który stanowi geologiczny budulec całej wyspy. Wapień tworzą szkielety i pancerzyki morskich organizmów, które osadzały się na dnie morza przez miliony lat miliony lat temu. Ślady tych organizmów są jeszcze gdzieniegdzie w skałach i podłożu widoczne. Same skały pokrywa zaś ciekawy gatunek porostu, przypominający wchłonięte przez kamień plasterki cytryny.



Dochodzimy do głównej ulicy, położonej nad samym morzem. Od teraz wędrujemy już wzdłuż klifów – białych i pionowych skał klifów Dingli, uznawanych za jedne z najpiękniejszych na wyspie. Za nami kaplica świętej Marii Magdaleny, która ze swoją białą kopułą przypomina niewielkie obserwatorium astronomiczne. Początkowo szlak prowadzi drogą, dopiero po chwili wchodzi na ścieżkę położoną tuż nad stromym brzegiem. Zanim jednak wejdziemy na ścieżkę, zupełnie niezauważalnie stajemy na najwyższym szczycie Malty – Ta'Dmejrek o wysokości 253 m n.p.m. Na górołazach ta liczba nie robi zapewne wielkiego wrażenia, ale 253 metry pionowej ściany klifów to całkiem spektakularny wynik.



Kiedy trasa skręca w wydeptaną ścieżkę wchodzimy na najciekawszy odcinek. Jest to teren dawnej osady z epoki brązu, po której zachowały się pozostałości murów czy skalnych spichlerzy. Wspinamy się na skały, z których rozlega się szeroki i piękny widok, na klify, morze oraz niewielką wyspę Filfla.


Po wchłonięciu widoków ruszamy dalej za szlakiem. Niewielka uliczka prowadzi nas pod pionowymi wapiennymi ścianami oraz wśród wysokich, stożkowych i idealnie symetrycznych araukarii. Przyglądamy się maltańskim domom, z godnymi pozazdroszczenia widokami z tarasów. Tutaj szlak nas trochę zawodzi. Według mapki szlak skręca w prawo, aby przeprowadzić drogą bliżej klifów aż do Xaqqa Cliffs a dalej Għar Lapsi. Jednak w rzeczywistości droga jest niedostępna, ścieżki zagrodzone kamieniami i łańcuchami, które ewidentnie mówią prosimy nie wchodzić. Grzecznie się więc wycofujemy i nadrabiając drogi, kierujemy się na Wied iż-Żurrieq i Blue Grotto. Nasza nowa trasa prowadzi ulicami, jest może mniej spektakularna, ale nie mamy powodów do narzekań.



Obserwujemy maltańskie przedmieścia, wyprzedzają nas Maltańczycy podróżujący na swoich koniach, przechodzimy obok ciekawych akweduktów. Mijamy wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO świątynie Hagar Qim i Mnajdra – niezwykle cenne ruiny świątyń megalitycznych, których powstanie datuje się na IV i III wiek p.n.e. Świątynie cechuje budowa solarna – promienie słońca wpadają do środka świątyni idealnie oświetlając ołtarz, zarówno w czasie zimowego jak i letniego przesilenia. Czas zimowy nie pozwolił nam jednak zwiedzić świątyń, gdyż do zachodu słońca zostało zaledwie 1,5 godziny.



Za świątyniami droga staje się bardziej widokowa, jesteśmy z powrotem nad morzem. Na niebieskich ławkach nad Blue Grotto robimy krótką przerwę na zakupione wcześniej pastizzi i schodzimy do zatoki Wied iż-Żurrieq. Z tutejszego małego portu odpływają statki na krótki rejs pod Blue Grotto – słynną grotę skalną z dwoma łukowatymi wejściami. Niestety dziś morze jest zbyt wzburzone i malutkie łodzie nie wypływają. Spacerujemy po tym małym turystycznym miasteczku, otoczonym z trzech stron przez morze. Zimą nie ma tu ścisku, można odpocząć w jednej z kilku knajpek serwujących owoce maltańskiego morza. Z zatoki dobrze widać skalistą wyspę Filfla, dziś niedostępny dla turystów rezerwat przyrody i siedlisko ptaków.



Powyżej zatoki, dosłownie po drugiej stronie klifu, znajduje się punkt widokowy na Blue Grotto oraz otaczającą je niebieskie morze. Zaraz obok znajduje się przystanek autobusowy i meta naszej dzisiejszej wycieczki.



Wyspa Gozo. Spacer marzeń i naturalne atrakcje zachodniego wybrzeża Gozo.

Ta’ Ċenċ Cliffs (klify Sanap) – Xlendi – Ta' Kerċem – Fungus Rock – zatoka Dwejra – Inland See – Blue Hole – Azure Window – San Lawrenz – Ta Dbiegi crafts village

Długość: 18 km


Dostanie się na wyspę Gozo nie stanowi żadnego problemu. Należy dojechać do Ċirkewwa, wsiąść na prom (opłata dopiero na trasie powrotnej, niecałe 5 euro) i po 25-minutowym rejsie jesteśmy na drugiej największej wyspie archipelagu maltańskiego.



Jeden dzień to mało na zwiedzanie tej wyspy, jest ona pełna pięknych miejsc. Mam jednak poczucie, że trasa trekkingu, którą obrałam jest najpiękniejsza na wyspie. Zrobiła na mnie spore wrażenie. A jeżeli są trekkingi jeszcze ciekawsze, to koniecznie muszę na Gozo wrócić!



Spod portu bierzemy busa numer 323 i jedziemy do Xewkija, wysiadając na przystanku Kraba. To trasa, która pozwoli nam na dostanie się jak najbliżej klifów Sanap bezpośrednio z portu. Ta’ Ċenċ Cliffs, inaczej zwanymi klifami Sanap, to najpiękniejsze klify na Gozo, a jak dla mnie gozitańskie klify są najpiękniejsze na całej Malcie.


Do klifów dostajemy się ulicami Triq tal-Gruwa, Triq Marsilja, Triq ix-Xabbata, przechodzimy przez niewielki ryneczek i dalej przez Triq ta’ Bebunaq dochodzimy już do ścieżki, którą zaprowadzi nas bezpośrednio na krawędź wysokich klifów. Aby do nich dojść przechodzimy przez charakterystyczne maltańskie działki, których na wyspach jest wszędzie pełno. Szczególnie dziś, będziemy właściwie cały dzień poruszać się pomiędzy oddzielonymi kamiennymi murkami działkami. Te malutkie poletka to typowy krajobraz, choć wcale nie taki wesoły. Są to bowiem miejsca wykorzystywane przez Maltańczyków na polowania na ptaki. Strzelanie do ptaków to wręcz sport narodowy, tak jak w Polsce zbieranie grzybów. Na Malcie nie znajdziemy dużych dzikich ssaków jak jelenie czy dziki, polowania skupiają się więc na królikach (to narodowe danie Malty) oraz na ptakach. Maltańczycy tłumaczą to wielowiekową tradycją, choć od wejścia Malty do Unii Europejskie w 2004 roku, czynione są naciski, aby ten proceder ukrócić. Dla wielu gatunków ptaków Malta jest obowiązkowym przystankiem podczas migracyjnych lotów na trasie Afryka - Europa. Dziś oczy wielu przyrodników skupione są więc na tym niewielkim kraju. Pomimo, że myślistwo jest dziś już uregulowane prawnie, to wędrując szlakami Malty i Gozo obserwujemy setki działek z kamiennymi ambonami myśliwskimi, a co gorsza klatki ze złapanymi małymi ptakami śpiewającymi, będącymi przynętą dla tych większych gatunków. Widok ten nie pasuje mi do reszty krajobrazu tej pięknej wyspy.



Ale wróćmy to przyjemniejszych rzeczy. Trasa, która prowadzi wzdłuż tych białych, wysokich ścian jest cudowna. Idziemy dosłownie samą krawędzią klifów, w dole mamy rozległe morze a przed nami wijącą się wśród polnych kwiatów wydeptaną ścieżkę. Warto tu przyjechać chociażby dla tego spacerku. Patrząc w głąb lądu, obserwujemy wielką cytadelę w Rabacie oraz potężną Rotundę w Xewkiji.



Cała dzisiejsza trasa jest lepiej oznaczona niż szlaki na Malcie. Początkowo śledzimy czerwoną kropkę, do której potem dołączy niebieska oraz biało-niebieskie pasy. Tablica informacyjna wokół punktu widokowego informuje, iż nazwa klifów Sanap wzięła się od maltańskiego słowa senapa, oznaczającego drzewko musztardowe, dawniej bujnie porastającego klify.



Na horyzoncie pojawia się wieża obserwacyjna Xlendi, z założonymi pod nią salinami. W głąb lądu wąskim przesmykiem wcina się morze. Przechodzimy przez kamienny most, który podobno został wybudowany za czasów rycerzy zakonu maltańskiego. Dotarłyśmy do małej zatoczki, nad którą ulokowało się miasteczko Ix-Xlendi. To urokliwy kurorcik z kilkoma restauracjami, plażą i punktem widokowym na klifach.



Z lodami w ręku opuszczamy wybrzeże i wraz za szlakiem udajemy się drogą do Ta' Kerċem aby potem meandrującymi uliczkami wspinać się wyżej i wyżej przez osiedla z piękną panoramą okolicy. Droga jest długa, idziemy Triq taI-Ghadira, Triq tal-Misrah, ale położona wzdłuż wybrzeża trasa oferuje zachwycające widoki na pozostające w tyle klify, którymi jeszcze chwilę wcześniej wędrowałyśmy.



Przy niewielkim jeziorku, skręcamy w szutrową ścieżkę i idziemy w kierunku czubka przylądka położonego pomiędzy zatokami Xlendi a Dwejra. Wkraczamy ponownie w obszar pełen małych działek ptasich myśliwych położonych wśród malowniczego krajobrazu dookoła. A jest on tu rzeczywiście wyjątkowy. Właściwie mam wrażenie, że im dalej tym bliżej jesteśmy końca świata. Należy tu zwracać szczególną uwagę na oznakowania szlaku, gdyż łatwo jest zabłądzić.



Raz stąpamy po zielonej trawie, raz po ostrych skałach. Wapień ma to do siebie, że jest podatny na erozję, w okolicy można dojrzeć skały o różnych formach, np. przypominających plastry miodu – efekt wietrzenia.


Kiedy stajemy na samym wierzchołku przylądka na horyzoncie widać już zatokę Dwejra oraz skałę Fungus Rock. Nazwa pochodzi od grzybka maltańskiego, dziś znanego pod nazwą cynomorium szkarłatne. To pasożytnicza roślina, nie grzyb, miała dawniej szerokie zastosowanie jako antidotum na różne choroby. A za czasów świetności zakonu maltańskiego za próbę kradzieży tej pilnie strzeżonej rośliny groziła kara śmierci. Dziś skała jest rezerwatem przyrody i nie można na nią wchodzić bez zezwolenia.



W tej okolicy szlak bywa złudny, należy trzymać się kropek i strzałek, wskazujących właściwy kierunek, tak aby uniknąć wchodzenia na prywatne działki (niektóre ścieżki są zagrodzone). Wspinamy się po gładkim piaskowym wapieniu, schodzimy w dół po pokrytym kępkami roślinności zboczu. Z punktu widokowego nad zatoką widzimy zarówno wieżę Dwejra, z której prowadziła niegdyś kolejka linowa na Fungus Rock, oraz tę część zatoki, która dawniej była głównym celem foto-wycieczek na Gozo. Mowa o miejscu, gdzie przez lata stało Azure Window, okno skalne, które w 2017, po latach kruszenia, w końcu całkowicie się zawaliło. Skały zostały pod wodą, a natura po raz kolejny pokazała, że nic nie jest stałe, a wszystkie procesy geologiczne, trwające od setek lat nadal trwają.



Dochodzimy do niewielkiej zatoczki, gdzie w jednym miejscu skumulowało się tak wiele naturalnych atrakcji. Można popływać, zanurkować lub przepłynąć się stateczkiem po istniejącym od milionów lat naturalnym zbiorniku wodnym Inland See, oddzielonym od otwartego morza tunelami skalnymi. Wapienny brzeg morza pełen jest niewielkich okienek wodnych i baseników, z ostro zakończonymi krawędziami. Znów otacza nas księżycowy krajobraz. Jednym z największych tego typu naturalnych akwenów jest położone tu Blue Hole.



Po chwili przerwy i zachłyśnięciu się tymi wszystkimi stworzonymi przez naturę zabytkami, ruszamy dalej. Szlak każe się nam wspinać się po wyrzeźbionych w wapieniu schodkach. Teraz całą zatokę mamy pod sobą. Mijamy kaplicę św. Anny, spoglądamy na szafirowe morze po raz ostatni i po kilku krokach znajdujemy się w San Lawrenz. W centrum tej niewielkiej miejscowości witają nas białe renifery i wielka choinka. Idziemy jeszcze kawałek dalej do Ta Dbiegi crafts village, gdzie znajduje się kilka straganów z różnymi pamiątkami z Gozo, zarówno tymi smacznymi jak miód tymiankowy, kapary, ciasteczka z migdałami i daktylami czy wino, oraz z rzemieślniczymi wyrobami ze szkła oraz ręcznie wytwarzanymi haftami i koronkami. My wypijamy sok z opuncji figowej, której na Malcie jest pod dostatkiem i kierujemy się do stolicy Gozo – Rabatu (lub oficjalnie Victorii), do którego dojeżdżamy autobusem spod sklepików.



Wycieczkę kończymy w Rabacie, gdzie zwiedzamy cytadelę, z której roztacza się piękny widok na tę wapienną stolicę. A gdy słońce zachodzi, siadamy na niewielkim skwerku św. Jerzego i pod samą bazyliką zajadamy się ravioli z lokalnym serem, popijając gozitańskie wino. To była kolejna udana i niestety ostatnia już piesza wycieczka przez wybrzeżem Malty i Gozo.



5 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

5 Comments


Irena
Dec 03

😍bardzo szczegółowy opis, za kilka dni lecimy na Maltę wiec bardzo przydatny!

Like

Ola
Dec 02

Swietny, pomocny wpis.Dzięki

Like

dżej
Dec 02

Dwa dni wśród księżycowego krajobrazu wypełnione wrażeniami po same brzegi - mega Poziom mojej (szczątkowej) wiedzy o Malcie poszybował w górę 😎

Like

Paulina
Dec 01

Lecę na Maltę w listopadzie i to najlepszy artykuł o tej wyspie na jaki do tej pory trafiłam! Dziękuję 😍

Like
EtnoEko
Dec 01
Replying to

Dzięki!

Like
bottom of page