top of page

Miedzianka - historia przetrwania. Rowerem wzdłuż Doliny Bobru.

W mojej głowie zawsze czai się kilka podróżniczych marzeń. Miejsc nieoczywistych, osobliwych, wyjątkowych na swą niewielką skalę. Jednym z nich od lat była Miedzianka. Miasto, które znikało i rodziło się na nowo. A do tego marzenia zaprowadził mnie przeuroczy szlak rowerowy Doliny Bobru.


Uwielbiam miejsca z tajemnicą, wyjątkową historią. Takie, których trzeba się dogrzebać, doszukać. Ten zew poszukiwacza zaprowadził mnie do Miedzianki. Jej historię poznałam dzięki reportażowi Filipa Springera Miedzianka – historia znikania, który w niezwykle wciągający sposób opisuje wiekowe dzieje Kupferbergu/Miedzianki. Choć w jednym z nim się nie zgodzę. Miedzianka nie jest dla mnie historią znikania, a symbolem przetrwania.


Stara szkoła w Miedziance. Ciężko byłoby się w klasie skupić z takim widokiem...

Dziś Miedziankę opisuje się jako miasto, którego nie ma. Które zniknęło, zapadło się pod ziemię. I rzeczywiście, patrząc na stare zdjęcia Kupferbergu (tak przed wojną nazywała się dzisiejsza Miedzianka) nie sposób przyrównać je do obrazów z dziś. Nie ma już pełnego pięknych kamienic Rynku. Nie ma czterech gospód, sklepów, szkoły, zakładów, piekarni i rzeźnika. Nie ma gwaru żyjących tu mieszkańców. Nie ma miasta. Pomimo tego, moje wrażenia z wizyty w Miedziance są pozytywne. Być może to zasługa malowniczych widoków z Miedzianej Gór. Patrząc na nie, trudno się troskać. Miedzianka nie sprawia wrażenia miasta, które rozsypało się w pył historii. Tak jak można to powiedzieć o łemkowskich czy bojkowskich wsiach w Bieszczadach i Beskidzie Niskim czy opuszczonych wsiach Warmii i Mazur. W Miedziance życie toczy się nadal, choć w innym wymiarze niż to za czasów Kupferbergu. Ale przecież Kupferberg też nie byłby już dziś tym samym Kupferbergiem. Miedzianka stała się dla mnie symbolem zmian i dowodem odrodzenia. To miasto, które pomimo wielu katastrof, klęsk, plag, chorób, głodu i wojen za każdym razem podnosiło się z upadku. Nigdy nie zapadło się pod ziemię, jak wieścili to liczni specjaliści. Do dziś mieszkają tam zdeterminowani powojenni mieszkańcy. Ocalałe domy są remontowane. Przybywają turyści, rowerzyści i koneserzy browarniczego rzemiosła, które po latach odrodziło się w Miedziance. To „nieistniejące” miasteczko posiada nawet swojego sołtysa. Kiedy pewnej soboty późnym październikiem odwiedziłam Miedziankę, jawiła się nieco nostalgicznie, ale pełna życia.


Stary dom zduna przy drodze prowadzącej na dawny Rynek w Miedziance

ER-6 Euroregionalny Szlak Rowerowy Dolina Bobru


Aby jeszcze bardziej umilić sobie podróż do Miedzianki, postanowiłam skorzystać z mojego ulubionego środka transportu, czyli roweru. To był świetny wybór, gdyż Dolina Bobru, stanowi wręcz idealne miejsce na poprowadzenie trasy rowerowej. Wygodna i spokojna asfaltowa droga wśród falujących sudeckich pagórków, z stale towarzyszącą rzeką i panoramą na nieodległe szczyty Rudaw Janowickich czy Karkonoszy. Szlak dla rowerowych krajoznawców biegnie przez urocze wsie, obfituje w eko- i etno-atrakcje, z dala od miejskiej rzeczywistości.



Trasa prowadzi wraz z nurtem Bobru. Płynie przez Kotlinę Kamiennogórską, przełamuje się przez Rudawy Janowickie i Góry Ołowiane, doprowadza do Kotliny Jeleniogórskiej. Rzeka płynie swobodnym, naturalnym nurtem, meandrując przez wsie, miasteczka, łąki i pola.



Wzdłuż rzeki prowadzi odcinek Euroregionalnego Szlaku Rowerowego ER-6 "Dolina Bobru". Jest dobrze oznaczony pomarańczowymi R4kami lub zielonymi znakami malowanymi na drzewach. Już sobie obiecałam, że w przyszłym roku wracam z rowerem nad Bóbr, kierując się tym razem na północ do Parku Krajobrazowego Doliny Bobru.



Start: Kamienna Góra, jednorożec i obżarstwo na zamku Grodztwo


Moją przygodę oficjalnie rozpoczynam w Kamiennej Górze. A nieoficjalnie już na stacji PKP w Sędzisławiu, gdzie dojeżdżam pociągiem z Wrocławia. To właśnie Landeshut – osadę położoną nad Bobrem i pod Camena Gora wybrałam na początek swojej trasy. Na dobry początek – domowa owsianka na średniowiecznym Rynku Kamiennej Góry. Spoglądam na otaczające mnie oraz całą starówkę barokowe, podcieniowe kamienice. Okalające rynek uliczki tworzą pierścień starego miasta, niegdyś zamknięty miejskimi murami, częściowo zachowanymi przy ulicach Ogrodowej, Browarowej i Okrzei.



W jednej z kupieckich kamienic w Rynku znajduje się dziś Muzeum Tkactwa. Rzemiosło tkackie rozwinęło się w Kamiennej Górze już w XVI wieku na fali renomy, jaką cieszyły się śląskie tkaniny lniane, uchodzące za jedne z najlepszych w Europie. W mieście tkano len i handlowano płótnami na tutejszych targach i jarmarkach. W historii miasta zapisały się także wyzysk oraz bunty śląskich tkaczy niezadowolonych z ówczesnej koniunktury. Jadąc przez miasto zauważymy nazwy dalej funkcjonujących tu włókienniczych firm oraz zabytkowe budynki tkackiego przemysłu.


Kieruję się w stronę zabytkowego dworca kolejowego. Zatrzymuję się na mostku nad Bobrem, aby przywitać się z rzeką. To właśnie z tutejszej nadbobrzańskiej ziemi wykopano w XVIII wieku kamiennogórskiego jednorożca. Fascynujące odkrycie zostało opisane przez cenionego badacza. Jednak po głębszym badaniu, jednorożec okazał się… mamutem.


Zamek Grodztwo - widoczne są jeszcze renesansowe, kamienne obramowania okienne

Po chwili jazdy staję przed kolejnym zabytkiem świadczącym o niegdysiejszej świetności tego sennego dziś miasteczka. Ruina renesansowego zamku Grodztwo stanowiła dawniej sporą posiadłość, z dziedzińcem otoczonym krużgankami, wieżą i sporym parkiem. W 1475 na zamku Grodztwo odbyło się wesele bawarskiego księcia Jerzego Bogatego z Jadwigą Jagiellonką. Podano podczas niego oszałamiające 62 tysiące kurcząt, 75 tysięcy raków, 5 tysięcy gęsi, 162 jeleni i 75 dzików. W okolicznych lasach nie zostało po tym weselu już chyba żadnej zwierzyny.


Patrzcie co spotkałam. Bóbr… Bober! Malownicza trasa rowerowa wzdłuż Bobru


Za zamkiem wjeżdżam w spokojną, wąską, wiejską uliczkę biegnącą pomiędzy linią kolejową a Bobrem. Od razu jestem zachwycona. Jest uroczo i malowniczo, siejsko i wiejsko. Odcinek wzdłuż ulicy Polnej i Nadrzecznej jest jednym z najpiękniejszych na trasie. Wokół mnie falujące wzgórza, pola ze snopami skoszonego siana, pasące się krowy i konie. Złota polska jesień w najlepszym wydaniu.


Za Dębrznikiem Bóbr przecina Góry Lisie oraz Masyw Krąglaka w Górach Wałbrzyskich. Góry są tu obłe, krągłe, brak ostrych kątów, stromych szczytów. W tle pojawiają się wieże dwóch kościołów w Marciszowie. Wkoło co rusz stare, poniemieckie domy, aleje wysadzone wiekowymi dębami a bliżej rzeki wierzbą. W krajobrazie panuje harmonia człowieka z przyrodą. Nic nie kole w oczy, nic nie przeszkadza, zachowana jest równowaga.



Dojeżdżam do Ciechanowic. Zostawiam rower przy zabytkowym pałacu. Jego historia przypomina tę w zamku Grodztwo. Początkowo istniał tu gród warowny, potem zamożne rody wzniosły na jego miejscu swoją siedzibę, która przez lata przechodziła z rąk do rąk. Podczas ostatniego remontu w pałacu odkryto cenne, renesansowe freski. Można je dziś podziwiać wraz z całym odrestaurowanym wnętrzem pałacu i przypałacowymi ogrodami. Naprzeciwko posiadłości, na parkowym wzgórzu stoi kamienna wieża widokowa, imitująca te stawiane wieki temu. Co prawda panoramę zasłaniają wyższe od niej drzewa, ale nie odmawiam sobie przyjemności wejścia na samą górą. Mam przed sobą (gdzieś tam za drzewami) Rudawski Park Krajobrazowy, do którego właśnie wjechałam.


Kamienna wieża widokowa w Ciechanowicach

Cuprifodina in montibus – kopalnie Ciechanowic i Miedzianki


W Ciechanowicach spotykam się z historią tutejszego wydobycia rud miedzi, ołowiu i srebra, liczącą już 700 lat! Bogactwo złóż ma związek z ciekawą budową geologiczną tutejszych skał. Łączą się tu granitowe Karkonosze oraz skały metamorficzne Rudaw Janowickich. Z metamorfiku kaczawskiego zbudowane są m.in. Góry Ołowiane, których nazwa nawiązuje do górniczych tradycji okolicy. Miedź wydobywano w Rudelstadt i Kupferbergu już w co najmniej 1311 roku, tworząc między XIV a XIX wiekiem ważny okręg górniczy. Dziś Cuprifodina in montibus, czyli kopalnie miedzi Ciechanowic i Miedzianki uznawane są także za najstarszy ośrodek wydobycia rud miedzi na obszarze współczesnej Polski. Od łacińskiego słowa cuprum (miedź) pochodzi także pierwotna nazwa Miedzianki – Kupferberg. W XVI wieku, erze największego rozwoju, pracowało tu 160 szybów i sztolni. Dziś pozostały po nich zaledwie nikłe ślady, zarośnięte hałdy.


Przejeżdżam pod kamiennym mostem kolejowym. Zaraz przed nim znajduje się zamknięty wlot do jednej z najgłębszych tutejszych sztolni dziedzicznych Helena. Za wiaduktem zachowały się ślady po starym wyrobisku i szybie Neu Adler. Teraz czeka mnie mozolny wjazd na Miedzianą Górę – cel mojej dzisiejszej miedzianej wycieczki.


Ślady historii - ostatni szyb Neu Adler

Kupferberg / Miedzianka – historia przetrwania


Kupferberg był jednym z najwyżej położonych, najstarszych i zarazem najmniejszych miast Prus. Został założony na stokach Miedzianej Góry, która to stała się fundamentem rozwoju miasta. W jej skamielinach już w XII wieku odkryto złoża cennych kruszców, dzięki którym rozpoczęła się wielowiekowa historia górnictwa Kupferbergu/Miedzianki.

Krzyż pokutny z wyrytym napisem Memento wita gości Miedzianki

Początki były świetne. Prężnie wydobywano srebro, miedź i ołów, otwierano kopalnie, budowano sztolnie i szyby, zatrudniano górników. Już w 1519 Kupferberg otrzymał prawa wolnego miasta górniczego. Z czasem okazało się jednak, że złoża surowców są płytkie i wkrótce się wyczerpią. Był to cios dla zajmujących się głównie górnictwem mieszkańców. Kupferberg przechodzi z rąk do rąk, a każdy kolejny właściciel otwierał nowe kopalnie i równie szybko je zamykał.


Pomimo zmian gospodarczych, w Kupferbergu żyło się dobrze. Mieszkańcy pracowali jako elektrycy, kamieniarze, krawcowe, piekarze. Pani Assmann zajmowała się pościelarstwem, August Schiedeck był rzeźnikiem a Kurt Haenisch zaopatrywał miasto w leki. W mieście produkowało się celulozę, adamaszek, lemoniadę i oczywiście ulubiony napój – piwo. W wolnym czasie mieszkańcy tańczyli i śpiewali w czterech gospodach, ćwiczyli gimnastykę, grali w skata, polowali w okolicznych lasach.

zdjęcia pobrane ze strony fotopolska.eu

Czyste powietrze, świetna lokalizacja, malownicze widoki i nieodległe szlaki Falkenberge, Bleibergkamm i Riesengebirge (Gór Sokolich, Ołowianych i Olbrzymich) spowodowały, że miastem zainteresowali się także turyści i kuracjusze. Przyjeżdżali tu nowo wybudowaną linią Śląskiej Kolei Górskiej, z zamiarem wędrówek do zrekonstruowanego zamku Bolzenstein czy do schroniska Rosengarten. Kupferberg wraz z Jannowitz rozwijał się jako uzdrowiska, choć oficjalnie takim nigdy się nie stał. Z roku na rok miasto piękniało, zieleniało.


Historia górnictwa Kupferbergu kończy się w 1927 roku, kiedy to zamyka się ostatni szyb Adler. Setki lat wydobycia powodują, że ziemia pod miastem to pusta przestrzeń, wypełniona sztolniami, korytarzami, tunelami. Jakby wyryta przez wielką ryjówkę. Trzymają ją stare konstrukcje, którym zagraża każdy ruch ziemi, każde tąpnięcie. Teraz na miasto spada jednak inna katastrofa – II wojna światowa a właściwie jej koniec i związane z tym przymusowe przesiedlenia ludności.


Budynek starego browaru oraz twórcy Złota Kupferbergu

Po ustaleniu nowych granic, znika miasto Kupferberg i rodzi się Miedzianka. Niemcy opuszczają stary Kupferberg, a do jeszcze wtedy Miedzianej Góry wprowadzają się Polacy ze centralnej Polski i Kresów Wschodnich. Zajmują poniemieckie domy, przejmują gospodarstwa, zakłady, sklepy. Próbują ułożyć sobie życie na nowo. Szukają pracy.


W Miedziance odradza się także górnictwo. Jednak w zupełnie innej formie niż to, dzięki któremu przed laty rozwinął się Kupferberg. Na mocy umowy między Polską i ZSRR do Miedzianki przyjeżdżają Rosjanie poszukujący złóż pierwiastków promieniotwórczych. Znajdują je w Miedziance i rozpoczynają wydobycie. Otwierają zasypane, poniemieckie sztolnie i szyby, drążą nowe korytarze. Praca jest ciężka, ale bardzo dobrze płatna. Mieszkańcy chętnie podejmują zatrudnienie a miasto się wzbogaca. Wokół zakładu panuje jednak wiele tajemnic. Górnicy oficjalnie zatrudnieni są w Fabryce Papieru w Janowicach. Po pracy są dokładnie sprawdzani, w tym licznikiem Geigera. Bywa, że wraz z rodzinami znikają bez śladu. Pojawiają się choroby, ostry kaszel, lokalny lekarz zwraca uwagę na wzrost nowotworów. Na dole nie można spożywać posiłków, psują się zegarki. Wtedy już każdy wiedział co kopał, zabronione jednak było głośno o tym mówić. Po cichu szeptało się, że w Miedziance są dwa cmentarze. Jeden katolicki, drugi polski, w kopalni uranu Zakładów Przemysłowych R-1.


W 1952 roku kopalnia uranu zostaje zamknięta. Między 1945 a ‘51 pracowało w niej około 1500 osób, wydobyto 600 ton rud uranu, w całości wywiezionego do Rosji. Miedzianka zostaje bez głównego sponsora. Zaczyna się wyludniać, zamykają się sklepy, karczmy.


Rynek w Miedziance oraz znajdujący się niegdyś w centralnym jego punkcie kościół katolicki

Rosyjska technika daleka była od tej niemieckiej. Rabunkowa, nastawiona na wydobycie, bez liczenia się z ryzykiem i ludzkimi kosztami. Kopało się tam, gdzie biegła żyła uranu, nawet jeżeli było to nisko pod powierzchnią gruntu. Górnicy pracowali na akord, każdy chciał zarobić, drążyli więc tuż pod swoimi piwnicami.


Jeszcze za czasów Kupferbergu bywało, że ziemia się osuwała. Raz ziemia zapadła się pod końmi pana Franzkiego. Pochłonęła także kuźnię Preusa i kupca Reimanna. W Miedziance pojawiają się liczne rysy na budynkach, szpary, rozszczelnienia. Domy zaczynają jęczeć, wyć i zgrzytać. Po każdej ulewie powstają nowe osuwiska. Do miasta zostaje sprowadzona z Katowic komisja ds. szkód górniczych, która wydaje polecenie natychmiastowej ewakuacji i likwidacji miasteczka. Zagrożenie zawalenia się miasta jest na rękę tym, którzy niewygodną prawdę o kopalni uranu chcieli ukryć. Nikt tu nie wierzy w przypadki.


W Miedziance co prawda ziemia nie jest bezpieczna, ale nic tu samo pod ziemią nie znika. Częściowo zapada się przypałacowa spiżarnia. Ziemia pochłania także ściany kościoła ewangelickiego, już wcześniej doszczętnie rozkradzionego z cennego wyposażenia. Wiele domów jest opuszczonych, sporo ograbionych w poszukiwaniu domniemanych niemieckich skarbów pochowanych w piwnicach, zamurowanych w ścianach czy zakopanych pod podłogami. Miedzianka swój kres zawdzięcza jednak głównie spychaczom, które zrównały z ziemią to czego ta sama nie pochłonęła albo lokalsi już wcześniej nie rozebrali i rozszabrowali. Większość mieszkańców przeprowadza się na Zabobrze, nowego osiedla Jeleniej Góry. Na ruinach zostają tylko najwytrwalsi.



Spacer po Rynku Miedzianki, tańce w gospodzie Schwarzer Adler, odwiedziny u Hugo Ueberschaera i degustacja Złota Kupferbergu…


Dziś odwiedzając Miedziankę niełatwo jest wyobrazić sobie, to jeszcze 100 lat temu prężnie gospodarujące miasto. Nie znajdziemy tu wielu ruin, opuszczonych domów, widocznych śladów po kopalniach. Jest zielono, spokojnie, wokół kilku turystów i koneserów lokalnego piwa.


Wjeżdżam do Miedzianki od strony Ciechanowic. Zatrzymuje się na skraju dawnego Rynku, otoczonego niegdyś murem kamienic. Jedynym budynkiem, którym przetrwał jest dawna gospoda Schwarzer Adler, w której bawili się mieszkańcy Kupferbergu. Przez okno wygląda kot, a firanki sugerują, że jest ona zamieszkała.


Dawna gospoda Schwarzer Adler, dziś kamienica mieszkalna

Zjeżdżam wzdłuż przyrynkowej alejki, dziś szosy do Janowic. Staję przy najlepiej zachowanym obiekcie Miedzianki, nie zniszczonym przez ciężki sprzęt kościele katolickim pw. św. Jana Chrzciciela. Stał on niegdyś na samym środku Rynku. Po czasach reformacji i kontrreformacji, kiedy zamieszkali obok siebie katolicy i ewangelicy, niezbędny okazał się drugi kościół. Tak w 1742 w Kupferbergu stanął kościół ewangelicki. Miejsce po wysadzonym w powietrze kościele znajduje się naprzeciw gospody.


Znajdujące się za kościołem katolickim fragmenty bramy, piwnic, kilka cegieł i gęsty parkowy drzewostan wskazują miejsce po pałacu. Niegdyś zamieszkiwał go hrabia, później służył jako biuro kopalni uranu, stołówka dla górników i ośrodek kolonijny.


Fragmenty bramy wjazdowej do folwarku

Przez stare hałdy, puste łąki, miejsca po domach, gospodarstwach i sztolniach jadę na szczyt Miedzianej Góry. Cóż za oszałamiające widoki mieli ówcześni mieszkańcy! Całe piękno Landeshuter Kamm (Rudaw Janowickich) na wyciągnięcie ręki. Na tle tej panoramy widnieje kilka domów, które jakoś przetrwały.


Panorama ze szczytu Miedzianej Góry na Rudawy Janowickie i Karkonosze

Nie wszyscy mieszkańcy Kupferbergu zgadzali się na powojenne zmiany. Wielu Niemców nie chciało opuszczać swojej ojcowizny. Byli tacy, którzy zostali tu do końca. Jednym z nich był Hugo Ueberschaer. Mieszkał w kamienicy przy Rynku 25, ale najchętniej przebywał w domku myśliwskim, położonym na zalesionym szczycie Miedzianej Góry, przy drodze do Waltersdorfu. To właśnie, tu przy jego ukochanej leśniczówce z panoramą Gór Sokolich przygotował swój grób. Nie opuścił Miedzianki do końca swojego życia, choć te sam sobie skrócił. Jego osobę upamiętnia współczesny komiks o kryminalnych przygodach emerytowanego komisarza Ueberschaera z Kupferbergu.



Polną ścieżką mijam ruiny kaplicy oraz stary cmentarz, po którym prawie nie ma śladu. Został on zdewastowany zaraz po wojnie, na znak zatarcia niemieckiej przeszłości. Dziś na jego miejscu stoi tablica ufundowana przez dawnych mieszkańców. Zachowała się za to stara szkoła, w której można dziś zanocować na regałach z książkami. Obok szkoły wyrósł także nowy szyb górniczy nawiązujący do miedzianej przeszłości miejscowości. Tę zachodnią część Miedzianki ominęły spychacze, stąd zachowało się tu najwięcej budynków. Mijam samotny dom zduna i zatrzymuję się przy budynku starego i nowego browaru, który stanowi dziś (a być może od zawsze) serce Miedzianki.



Współczesny browar z Miedzianki to właściwie kontynuacja browarniczego rzemiosła, którego sława, jeszcze za czasów Kupferbergu rozniosła się po całych Sudetach. Kupferberger Gold – najpyszniejsze piwo z browaru pana Franzkiego, warzone od 1876 i uwielbiane przez mieszkańców. Złoto Kupferbergu swój smak zawdzięczało wodzie ze źródła Juliana, która zawierała śladowe ilości arszeniku. A ten miał mieć właściwości lekkostrawne. W Polsce browar kontynuował swoją działalność, dzięki równie zaangażowanemu rzemieślnikowi Stefanowi Spiżowi. Zagłada Miedzianki dotknęła ostatecznie także browar, który po 126 latach działalności na chwilę przerwał swoją historię. Do czasu aż w 2015 nowy właściciel nie wznowił warzenia Złota Miedzianki.



Najstarszy zabytek miejscowości ukrył się w trawach na polu naprzeciwko browaru. To stary krzyż pokutny, który wita gości Miedzianki wjeżdżających od strony Janowic. Śląska tradycja nakazywała postawić taki krzyż, tym którzy zgrzeszyli, szczególnie ciężkimi grzechami, takim jak morderstwo. Nierzadko narzędzie takiej zbrodni wyryte było na krzyżu. W Miedziance, krzyż "Memento" apeluje o pamięć o Kupferbergu / Miedziance.


Janowice, Trzcińsko i cycki Bardotki


Z Miedzianej Góry pędzę w dół do Janowic. Na chwilę zatrzymuję się przy starym, kamiennym znaku drogowym wskazującym drogę do dawnego młyna Bergmühle w Ciechanowicach. W Sudetach lubię to, że tu każdy kamień opowiada swoją historię.



Jannowitz przez lata blisko związane były z Kupferbergiem. Właścicielami obu miejscowości były te same rody. Działały tu zależne od siebie kopalnie, huty i kuźnie. Mieszkańcy wspólnie korzystali z dogodności obu miast. Janowice wraz z sąsiednim Trzcińskiem, a kiedyś także Miedzianką, stanowi świetną wypadową bazę turystyczną. Z miasteczkiem oraz położonymi nad nim Rudawami Janowickimi związane są największe wspinaczkowe asy jak Wanda Rutkiewicz czy Jerzy Kukuczka. Tutejsze góry są malowniczym tłem dla dzisiejszej mojej wycieczki wzdłuż Bobru.


Przejeżdżam przez kamienny most z przełomu XIX/XX wieku, spoglądając na płynące wraz z Bobrem zwyczajne życie mieszkańców Janowic. Z praniem, zakupami, obowiązkami. Naprzeciwko mnie stoi ciekawy w formie dwór Schaffgotschów. Zachował swój oryginalny charakter, z szachulcowymi elementami bramy wjazdowej, basztą oraz zabytkowym parkiem. Podziwiam go tylko z zewnątrz, gdyż działa tu Dom Pomocy Społecznej.


Kamienny most nad Bobrem w Janowicach

Od tego momentu rozpoczyna się kolejny urokliwy odcinek nadbobrzańskiej trasy rowerowej. Biegnie wąską, wiejską uliczką nad samą rzeką. Obok pięknych, poniemieckich domów, o sporych rozmiarach, z charakterystycznym dla architektury niemieckiej murem pruskim. Mijam zabytkowe mosty, kamienne wiadukty i jazy na rzece. Jest zielono i spokojnie. Wjeżdżam do Trzcińska, gdzie witają mnie rudawskie cycki Bardotki, czyli bliźniacze góry Sokolik i Krzyżna Góra, a także krzyż osadników, postawiony po wojnie przez pierwszych przesiedleńców ze wschodu. Sielski krajobraz, jesienny Bóbr i piękno Sokolików w świetle powoli zachodzącego słońca. Tak mogę pokonywać dziesiątki kilometrów.


Kierunek - cycki Bardotki lub jak kto woli Lolobrygidy

Mijam Górę Tunelową, pod którą, jak wskazuje nazwa, znajduje się tunel kolejowy – pierwszy na Dolnym Śląsku. Rozwój odwiedzonych przeze mnie dziś miasteczek związany był z budową tej pionierskiej górskiej linii kolejowej Schlesische Gebirgsbahn, będącej częścią głównej magistrali Berlin – Wiedeń. Jej budowa ze względu na górskie położenie wzdłuż meandrującego Bobru nie była łatwy. Ale dzięki tym XIX-wiecznym innowacjom, mogę dziś z łatwością dostać się na południowe krańce Dolnego Śląska. I to z jakimi widokami!


Szlak ER6 i Góra Tunelowa na przeciwnym brzegu Bobru

Nadbobrzańska Dolina Pałaców i Ogrodów, Góry Olbrzymie i niesforny Bóbr


Ostatni odcinek mojej trasy staje się coraz bardziej ucywilizowany, ale nie mniej uroczy. Dojeżdżam do Bobrowa, gdzie tuż nad Bobrem wyrósł dość oryginalny zamek. Pierwszy obiekt w tym miejscu miał strzec przeprawy przez rzekę. Ten obecny ma prawie disnejowską formę, z bogactwem kolumn, wykuszy, szczytów i wieżyczek, których pilnują dwa dorodne rottweilery.


Most nad Bobrem, w tle remontowany zamek w Bobrowie

Kilka kilometrów dalej, znajduje się kolejny obiekt pałacowy. Pałac w Wojanowie jest pięknie i z gustem odrestaurowany. Posiada okrągłe wieże, romantyczne oranżerie, otacza go zadbany park. Aż trudno uwierzyć, że w czasach komuny znajdował się tu PGR. Stojąc na drodze przed pałacem, warto odwrócić się za siebie i zerknąć na leżący na stokach zielonych Rudaw bajeczny zamek w Bobrowie.


Pałac w Wojanowie, dawnym Schildau

Opuszczam Rudawy Janowickie i wjeżdżam do Kotliny Jeleniogórskiej. Zanim znajdę się na mecie, szlak zaskakuje mnie jeszcze odcinkiem z zachwycającą panoramą Gór Olbrzymich z oglądaną z różnej perspektywy Śnieżką. Z poziomu nisko położonej Kotliny, góry te robią naprawdę ogromne wrażenie.


Trasa wzdłuż pasma Karkonoszy

Szlak delikatnie trawersuje Koziniec, po czym wyprowadza na skrzyżowanie w Grabarach. Na moście nad ujściem Radomierki do Bobru stoi unikatowa płaskorzeźba dziecka. Ufundowana została przez matkę w podziękowaniu za szczęśliwe ocalenie jej dziecka, które porwał Bóbr w 1608 roku. Na tablicy wyryte są też dwie daty: 1776 i 1573, kiedy to stan wód w Bobrze był najwyższy.


Z Miedzianki na Zabobrze i meta na Wzgórzu Krzywoustego


Za ścieżką rowerową, przez Strupice kieruję się do Jeleniej Góry. Po likwidacji Miedzianki, jej wysiedleni mieszkańcy swój nowy dom znaleźli na Zabobrzu, na ulicy Karłowicza. Aby moja podróż zatoczyła koło, postanawiam przejechać przez to typowo PRLowskie osiedle. Kiedyś przeprowadzka do wygodnego bloku z centralnym ogrzewaniem, blisko centrum miasta wydawała się atrakcyjna. Dziś domek w górach z malowniczą panoramą zdaje się być zdecydowanie bardziej pożądany.



Teraz do mety. Wzdłuż Kanału Młynówka i zawieszonych nad nim balkonów starych kamienic podjeżdżam pod Wzgórze Krzywoustego. Rower wprowadzam na szczyt i pokonuję jeszcze parę schodów na szczyt wybudowanej w 1911 przez Riesengebirgsverein wieży widokowej. Szlak wzdłuż Doliny Bobry oficjalnie kończę z panoramą na Riesengebirge oraz zabytkową starówkę Hirschbergu – dzisiejsze Jeleniej Góry, skąd zapadły decyzję dotyczące dalszych losów Miedzianki.


Panorama z Grzybka, wieży widokowej

3 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

3 Kommentare


Dżej dżej
03. Dez.

Co za trasa 😍 aż chce się ruszyć no i oczywiście wczytać głębiej w historię Miedzianki

Gefällt mir

Diego
01. Dez.

Jak to jest możliwe, że na tak ciekawym blogu jest tak mało komentarzy?? Brawo za wnikliwość, szerokie horyzonty, odwoływanie się do historii i książek, a także skupienie na detalu.

Gefällt mir
EtnoEko
03. Dez.
Antwort an

Dziękuję bardzo 😍 też się nad tym czasami zastanawiam i dochodzę do wniosku, że piszę zbyt długie artykuły i nikomu się tego nie chce czytać. Ale trudno pisać krócej o tak ciekawych tematach :) niech więc będzie to blog wnikliwy, choć bez komentarzy :)

Gefällt mir
bottom of page