W niewielkiej wsi Łąka pod Pszczyną kultywuje się unikatowy zwyczaj chodzenia po mikołajstwie. Pod łącką parafią świętego Mikołaja pojawiają się niosące cukierki, radość i magię bandy mikołajowe. Jak świętować mikołajki to tylko w Łące, wraz ze starym, hojnym biskupem Mikołajem i całą jego bandą.
O świętym Mikołaju i tradycjach z nim związanych można by wiele napisać. Dzisisjszy wpis skupi się na przybliżeniu postaci biskupa z Myry, jego obecności w tradycjach polskich i śląskich oraz przede wszystkim na wyjątkowej tradycji jaką są Mikołaje z Łąki.
Kult świętego Mikołaja na świecie, w Polsce i na Śląsku
Według przekazów chrześcijańskich, około 270 roku w Licji (dzisiejsza Turcja) przyszedł na świat Mikołaj, późniejszy biskup z Myry. Święty Mikołaj jest dziś powszechnie i wspólnie czczonym świętym dla katolików, prawosławnych i grekokatolików oraz jedynym, który tak silnie zapisał się w popkulturze. Choć brak źródeł biograficznych, przyjmuje się dziś, że Mikołaj był biskupem w starożytnym mieście Myra (Mira). Zasłynął jako filantrop, człowiek hojny i przyjaciel dzieci. Wyrzekł się swojego majątku, rozdając go biednym. Obdarowywał prezentami, karmił głodnych, rozmnażał zboże, ratował żeglarzy i rybaków, wskrzeszał zmarłych. Według najsłynniejszej legendy o trzech córkach, trzem siostrom, córkom nieprzychylnego mu sąsiada podrzucił trzy sakwy z pieniędzmi na posag, aby uratować je przed nierządem, na które skazał je ojciec. Mikołaj zmarł 6 grudnia roku 345 lub 352, a dzień ten czczony był w kościele do 1969 roku jako wspomnienie świętego Mikołaja. Co prawda Sobór Watykański II oficjalnie zniósł imienne święto Mikołaja (ze względu na brak dowodów na istnienie biskupa), to jednak Mikołajki na stałe zapisały się w adwentowym kalendarzu wielu państw świata.
Kult świętego Mikołaja najszybciej rozwinął się na Wchodzie, skąd trafił do Europie Zachodniej. Święty patronował wielu kościołom, kaplicom, bractwom. W XI wieku ciało Mikołaja przeniesiono z położonej w dzisiejszej Turcji Myry do włoskiego Bari, gdzie jego domniemane relikwie spoczywają dziś w bazylice św. Mikołaja – najważniejszym ośrodku kultu Mikołaja w Europie. Pokolenia ustnie przekazywały sobie legendy o biskupie z Myry i jego szczodrych poczynaniach. Już w X wieku życiorys świętego Mikołaja wystawiano w Europie w formie jasełek. Od XII wieku odnotowuje się tradycje rozdawania dzieciom prezentów czy zapomóg szkolnych we Francji, Holandii, Austrii, Niemczech a od XV wieku także w Polsce. Z inicjatywy jezuity Piotra Skargi przyjął się w Polsce w XVI wieku zwyczaj zakładania skrzynek św. Mikołaja, funduszy zbieranych z datków wiernych dla biednych dziewcząt na posag lub przyjęcie do klasztoru, a odbieranych przez młode panny właśnie 6 grudnia. Postać świętego Mikołaja była jednak znana nad Wisłą już w czasach pierwszych Piastów, za sprawą Rychezy, żony Mieszka II i pierwszej królowej Polski.
Przed zapożyczeniem wizerunku świętego przez współczesną kulturę masową, Mikołaj przedstawiany był tak jak opisano go w hagiografii, czyli w biskupich szatach, z mitrą, pastorałem i księgą. Święty został patronem rybaków, żeglarzy, pasterzy, panien na wydaniu, ale przede wszystkim zasłynął jako patron dzieci.
Mikołaj od wilków i bydła
Kult świętego Mikołaja silny był także na Śląsku. Święty uznawany był za patrona żywego dobytku. Wierzono, że uchroni zwierzęta przed złymi wilkami (a ludzi nawet przed wilkołakami!), których dawniej nie brakowało na polskiej i śląskiej ziemi, a które wierzono były szczególnie aktywne na początku zimy. Wierni składali w dzień św. Mikołaja ofiary nazywane wilkami – wieńce z lnu, konopi, słomy oraz kurzych i gęsich jaj. Święty Mikołaj był także opiekunem wilków, ich znawcą i patronem. Pod swą opieką miał również myszy i szczury.
Na świętego Mikołaja rozbestwia się wilków zgraja.
Święty Mikołaju, weź kluczyki z raju. Zamknij psa wściekłego i wilka dzikiego. Niech nie zipie na tę rosę, na której ja bydło pasę.
6 grudnia nie używano bydła do pracy, w kościele składano ofiary w postaci kogutów, gęsi i baranów, w stajniach czy oborach zawieszano obrazki z wizerunkiem świętego, a kościoły objeżdżano trzykrotnie na koniach, aby zapewnić sobie szczęście i dostatek.
Zwyczaje mikołajkowe na Śląsku
W XIX wieku zadomowił się na Śląsku przybyły z Zachodu, najprawdopodobniej z Niemiec, zwyczaj obdarowywania dzieci prezentami. 6 grudnia, a także w wigilie święta, czyli już 5 grudnia, wyczekiwany przez dzieci, ubrany po biskupiemu i z długą brodą święty Mikołaj puka pastorałem (rózgą, kryką) w okna i rozpoczyna obchód gospodarstw, aby obdarować prezentami najmłodszych. Posługiwał się przy tym różnymi moralizatorskimi metodami. Egzaminował dzieci z pacierza i katechizmu, dopytywał kto w tym roku był grzeczny a kto niedobry. Ci pierwsi w nagrodę otrzymywali słodkie prezenty, owoce, orzechy, pierniki, medaliki, święte obrazki, czapkę albo szalik. Na niegrzecznych czekało zaś chłostanie rózgą, bicie sznurami, gruda węgla czy worek oszkrabin. W całym procederze pomagały mu towarzyszące postacie, najczęściej diabły i anioły. Mikołajowe odwiedziny były pełne radości i niespodzianki, ale nie brakowało tu też postrachu, niepewności i elementów edukacyjnych.
Mikołaj najczęściej nie chadzał po domach sam a w towarzystwie innych postaci, swoich asystentów. Byli to w zależności od wsi i grupy: aniołowie, diabły, Żyd, baba, kostucha, kozy, niedźwiedź, kominiarz, żołnierz. Razem tworzyli grupę obrzędową, z którą obchodzili wieś, czyniąc wielki popłoch. Diabły smarowały sadzą, straszyły dzieci idące na roraty. Takie wydarzenie, pomimo adwentu, czyli okresu postu i powagi, było akceptowalne przez kościół. W końcu, w centrum tej praktyki był święty kościoła.
Tradycje obchodów mikołajowych, chodzenia po mikołajstwie zachowały się w terenach, gdzie te zwyczaje były wyjątkowo silne, w Beskidzie Śląskim, na Śląsku Cieszyńskim i na Górnym Śląsku.
Łąka, kościół i święty Mikołaj
Jednym z miejsc na obrzędowej mapie Polski, gdzie zapisała się unikatowa tradycja mikołajstwa jest położona na ziemi pszczyńskiej Łąka. Wieś została założona na prawie niemieckim na przełomie XIII i XIV wieku. Wtedy też powstała pierwsza łącka parafia.
Zapewne tradycja mikołajstwa nie zakorzeniłaby się we wsi, gdyby nie patron tutejszego kościoła – Święty Mikołaj. Obecny kościół wybudowany został w miejscu wcześniejszego, spalonego w 1658 roku, któremu patronowała św. Jadwiga. Po odbudowie nadano nowe wezwanie, co później najprawdopodobniej przyczyniło się do rozwoju tradycji w Łące. Nie jest bowiem ona znana w innych wsiach w okolicy. Nie znaleziono jednak żadnych dokumentów opisujących początki łąckiego obrzędu.
Obecny zabytkowy kościół św. Mikołaja jest orientowany, o konstrukcji zrębowej, szalowany pionowo i pokryty gontem. Stoi na lekkim podwyższeniu terenu, otacza go współczesny cmentarz. Na ołtarzu głównym znajduje się obraz przedstawiający św. Mikołaja. Obok kościoła wybudowano w XVII wieku wolnostojącą, drewnianą dzwonnicę. Obiekty znajdują się na Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego.
W pierwszą niedzielą po 6 grudnia odbywa się w Łące odpust parafialny. Tego dnia na ulice wsi wybiegają bandy mikołajowe, kontynuujące starą łącką tradycje. Najstarsze przekazy ustne pochodzą z XIX wieku, najstarsze fotografie z lat 20-tych XX wieku, ale mówi się, że tradycja jest tak stara jak łącki kościół. Zwyczaj chodzenie po mikołajstwie przekazywany jest z pokolenia na pokolenia, z ojca na syna. Nie przerwała go nawet wojna. Dostępne są zdjęcia bandy z żołnierzami niemieckimi. Łącka tradycja nie tylko historycznym, ale i współczesnym unikatem.
Chodzenie po mikołajstwie w Łące
Po sumie odpustowej, czyli o godzinie 12 pod kościołem zjawiają się bandy mikołajowe, które robią wielki hałas i harmider, wprawiając wszystkich zgromadzonych w odświętny nastrój. Podobnie jak podczas innych kolędniczych obrzędów, Wielki Chaos ma za zadanie zburzyć stary porządek, wprowadzić do świata magicznego oraz przynieść oczyszczenie, nowe życie, szczęście i dostatek. Diabły skaczą i dzwonią dzwoneczkami, kozy porywają do tańca młode panny, Żyd targuje się z odpustowymi handlarzami a baba całuje męskich przechodniów uszminkowanymi ustami. Po pochodzie, stanowiącym jakby oficjalną inaugurację obrzędu, grupy rozdzielają się, aby rozpocząć odwiedziny łąckich gospodarzy.
Band mikołajowych w Łące jest co roku kilka (a bywało jeszcze więcej), a każda z nich składa się od kilku nawet do kilkunastu postaci. Całe przedstawienie jest więc sporym wydarzeniem. Głośne mikołajowe bandy słychać przez cały dzień w całej wsi. W bandach uczestniczą tylko mężczyźni, dawniej młodzi kawalerowie, dziś zasady są mniej surowe. Po mikołajstwie chodzą także bandy… oldboy’i (jak sami siebie nazywają). Każda banda ma swój ustalony rewir, po którym wędruje. Zdarza się, że bandy spotykają się na skrzyżowaniach ulic. Bywało i tak, że te spotkania konkurujących ze sobą grup kończyły się bijatyką.
Przebieg całego wydarzenia podobny jest w swej idei do innych kolędniczych tradycji, takich jak Dziady Żywieckie czy Wodzenie Niedźwiedzia. Hałas, dzwonki, orkiestra, kolędowanie w formie pieśni czy winszowania, obowiązkowy taniec panien z przebierańcami, alegoryczne zwierzęta, psikusy, obdarowanie jedzeniem lub datkami oraz ogólna radość podszyta elementami magii. Chodzenie po mikołajstwie w Łące ma jednak określony, tradycyjny scenariusz, przestrzegany i powtarzany w każdym domu. Każda z postaci ma z góry przypisaną rolę do odegrania, pieśni do odśpiewania.
Podczas odwiedzin jako pierwsi do domu wchodzą trzej Święci – Mikołaj, biskup i ksiądz. Ubrani są w tradycyjne ornaty: czerwone dla Mikołaja, żółte dla biskupa a dla księdza zielone szaty lub czarna sutanna. Na głowie mają mitry lub birety a na twarzy obowiązkową brodę, najczęściej wymalowaną farbą lub flamastrem. Święty Mikołaj w ręku trzyma swój nieodzowny atrybut – pastorał, stukając nim o podłogę.
Dawniej stroje przebierańców wykonywane były z dostępnych materiałów. Szata biskupa mogła być uszyta z worka jutowego albo wykonana z papy i pomalowana farbami. Dziś są to już bardziej profesjonalne twory, sporo warte.
Święci witają gospodarzy pieśnią sławiącą świętego Mikołaju, na przykład taką:
Pragniesz cudów z nieba
ufać błagać trzeba
Mikołaj z pomocą
spieszy dniem i nocom,
ciemnymu wzrok wraco
chromymu męk skraco
i rodzaj niewieści w godzinie boleści
gdy z wiarom Go wzywo ratunek dobywo
wnet matki się cieszą, dziękować mu spieszą
Albo taką:
Niech będzie Bóg nasz pochwalony
w świętym Mikołaju
gdy we wszystkie niebieskie tryumfy
do górnego kraju
Otwarta droga, kto się do Boga
uda przez niego, dojdzie wiecznego
portu szczęśliwości
Pieśń, czyli słowo, nosi ze sobą moc magiczną, życzeniową i sprawczą. Podczas kolędowania słowa winszowania zostają wypowiadane przez postacie magiczne, związane z sacrum, światem boskim. Takimi postaciami są święci jak biskup czy ksiądz, postacie obce jak Żyd oraz te, które do magicznego świata wchodzą poprzez swoje przebranie, maski i magiczne zachowanie.
Czasami odśpiewanie pieśni odbywa się przed wejściem, w obawie przed ewentualnymi szkodami w domu. Święci ponadto częstują dzieci cukierkami a gospodarz za odśpiewanie pieśni winny jest zapłaty Świętym, przez co ksiądz nosi ze sobą skarbonkę. Najczęściej Świętymi zostają najmłodsi uczestniczy bandy, to takie zadanie na kolędniczą rozgrzewkę.
Za świętymi do domu wbiegają rozgorączkowani kolędnicy, kozy, diabły, śmiertka oraz orkiestra, która żywo przygrywa do herców. Do żwawego tańca porywane są panny, tradycyjnie te młode i na wydaniu, dziś także zamężne gospodynie. Kobiety są podnoszone, obracane, czasami nawet porywane i przenoszone przez ramię. Diobły i kozy noszą przy sobie żyłę, przypominający ogon futrzany element, bicz, którym podnoszą młode panny. Tu do obrzędu wkrada się element matrymonialny. Koza jest w kulturze ludowej symbolem urodzaju i płodności. W całym wydarzeniu jest także niezwykle istotne, aby aktywnie w nim uczestniczyli, poprzez taniec, zabawę czy po prostu zapłatę za odwiedziny pożywieniem, napitkiem lub pieniędzmi.
W tradycyjnym scenariuszu, w bandzie jest jedna śmiertka, dwie kozy i dwa diabły. Jednak w zależności od wielkości grupy, może być ich więcej. Diabeł należy do najprzyjemniejszych postaci do odegrania. Wystarczy skakać, dzwonić dzwoneczkami i zaczepiać młode dziewczyny. Diabeł ma także najwygodniejszy strój. Czerwony lub czarny, ozdobiony frędzlami, rogami, łańcuchami i dzwoneczkami. Bywało, że do rogów powtykane były szpilki, którymi kłuł dziewczyny. Twarz przykrywa maska, z nieposkromioną fryzurą, sierścią.
Koza ma bardziej utrudnione zadanie. Nosi na głowie wysoką i ciężką czapę, wykonaną z tektury lub innego fundamentu i pokrytą prawdziwą kozią lub owczą skórą, ozdobioną baranimi rogami, zwierzęcą czaszką i czasami podświetloną. Cenne kozie głowy przekazywane są z pokolenie na pokolenie. Pod maską robi się jednak gorąco a od jej ciężaru boli szyja. Dodatkowo koza nosi na sobie futrzaną kamizelkę i biały, ozdobiony frędzlami strój.
Śmiertka, śmierć ubrana jest w biały strój z wymalowanym szkieletem lub ciemną, długą szatę. Na strojach wypisane są hasła przypominające o zbliżającej się śmierci, jak np. Memento mori. Koniecznym atrybutem jest kosa, ubrudzona krwią lub z przyczepioną zwierzęcą czaszką. Postacie jak śmierć czy diabeł siały postrach wśród najmłodszych i tak też dzieje się do dziś.
Bardzo ważna jest przygrywająca do taktu orkiestra. Znajdzie się w niej akordeon, trąbka, bębny z talerzem (baraban), saksofon. Wszystko w zależności od zdolności uczestników. Orkiestra gra różne melodie, te tradycyjne, ludowe oraz te znane, przy których wszyscy dobrze się bawią. A głośna muzyka wzmacnia przekaz całego przedstawienia. Przed nadejściem kolędników ostrzegają dźwięki syreny strażackiej, do tego dochodzą diabelskie janczary, piski porywanych dziewczyn. Dodatkowym elementem jeszcze bardziej mieszającym zmysły są rzucane pod próg domu petardy, z których wydobywa się kolorowy dym o silnym, dymnym zapachu.
Na koniec do domu wchodzi Żyd i Baba. Ten pierwszy ubrany jest elegancko, we frak, koszulę, krawat lub muszkę i wysokie buty. Ma dłuższe, gęste włosy, brodę i binokle. Na głowie nosi obowiązkowy kapelusz, a na szyi zawieszoną ma walizkę, w której chowa przygotowane na handel przedmioty. Z kramu zwisają staniki, paski, majtki a napis na krawędzi głosi ‘Palestyna’. Bycie Żydem to trudne zajęcie, zarezerwowane dla najbardziej doświadczonych kolędników. Żyd musi wykazać się elokwencją. Głosić hasła o Palestynie, targować się, reklamować swoje fanty, namawiając gospodarzy do ich wykupu. A wszystko to w żartobliwej i rymowanej formie, skierowanej głównie do dorosłych. Trofea jakimi handluje Żyd są przeróżne, kwiatek z balkonu, kawałek kostki brukowej, stary but. Większość znaleziona chwilę wcześniej w domu lub obejściu.
Czy dosz dycha, czy dosz piątka kup od Żyda se pamiątka
W całym procederze obrzędowej kradzieży fantów Żydowi pomaga Baba. Ubrana po kobiecemu, ma mocno wymalowane usta, odpowiednio duży biust, chustę, rajstopy – to wszystko ma więc wymiar komiczny. Baba kusi, zaczepia i bezpruderyjnie całuje mężczyzn, brudząc ich szminką. Dba także o to, aby banda była najedzona i napita, pchając zapasy w dziecięcym wózku. Żyd i baba zawsze występują w bandzie pojedynczo.
Chodzenie po mikołajstwie trwa do późnych godzin wieczornych. Po skończonym obchodzie, bandy spotykają się na wspólnym biesiadowaniu w lokalnej karczmie, kontynuując świętowanie. Po trwających ponad miesiąc przygotowaniach, szyciu własnych strojów przyszedł czas na zasłużony odpoczynek.
Trwająca od wieków tradycja mocno zapisała się w świadomości mieszkańców Łąki, którzy chętnie przyjmują kolędników. Oryginalni, mieszkający tu od pokoleń łączanie nie wyobrażają sobie adwentu bez tej tradycji. Za odwiedziny i tańce dziękują kolędnikom datkami pieniężnymi, kanapką, ciastkiem, gorącą herbatą czy symbolicznym kieliszkiem wódki. Zaś zebrane datki wspierają cele charytatywne.
Mikołaje z Łąski to całkowicie oddolna inicjatywa mieszkańców wsi, kultywowana ze szczerej potrzeby zachowania tej przekazywanej z pokolenie na pokolenia tradycji. To piękna, kolorowa i wesoła forma wyrazu tożsamości regionalnej. Kolędnicy odwiedzili różne konkursy i przeglądy folklorystyczne w kraju i zagranicą, sławiąc tę wspaniałą tradycję. Łącki diabeł wspiął się nawet na Denali 6190 m n.p.m, najwyższy szczyt Ameryki Północnej. Tym diabłem był pana Leszek Zieleźnik, autor książki o Mikołajstwie i strony internetowej o Mikołajach, szef bandy z Kolonii Łąka, o którym uczestnicy wypowiadali się jako o ‘największym pasjonacie łąckiej tradycji’. Już sama ilość band oraz liczba uczestników, młodych i starszych chłopaków robi wrażenie. Patrząc na to wierzę, że mikołajowa tradycja w Łące nigdy nie zginie.
Comments