top of page

Niebieski szlak Wąchock – Cedzyna im. Edwarda Wołoszyna. Po śladach Żeromskiego i Langiewicza.

Niebieski Szlak z Wąchocka do Cedzyny prowadzi przez cenne przyrodniczo i kulturowo, choć rzadziej odwiedzane tereny. Przez puszczę jodłową i zielone lasy Sieradowickiego Parku Krajobrazowego. Widokowe pola i nieużytki wciśnięte pomiędzy podłużne pasma Gór Świętokrzyskich. Pod Radostową, wzdłuż Przełomu Lubrzanki, obok wąwozu Rocław. Wymieniać dalej?



A znacie to?

- Gdzie w Wąchocku jest kryta pływalnia?

- Pod mostem.


Ale to na pewno znacie:

- Jakiego zeza ma córka sołtysa w Wąchocku?

- Takiego, że jak płacze to jej łzy po plecach ciekną!


Pod koniec marca wybrałam się na weekendowe przejście niebieskiego szlaku z Wąchocka do Cedzyny. Szlak ten powstał wcześnie, bo już na przełomie lat 20 i 30 XX wieku. Jego późniejszym patronem został Edward Wołoszyn – lokalny działacz, przewodnik i promotor turystyki w regionie. Szlak łączy w sobie walory przyrodnicze i kulturowe. Kto więc ceni sobie takie połączenie na pewno będzie zadowolony.


Gdzieś pod Krajnem...

Znakowany na niebiesko szlak Wąchock – Cedzyna Prowadzi po śladach dowódcy powstania styczniowego Mariana Langiewicza oraz jednego z najsłynniejszych polskich pisarzy, pochodzącego z okolicy Stefana Żeromskiego. Na przemian przechodzimy przez Lasy Siekierzyńskie, z uśmiechem na twarzy zwiedzamy Wąchock, przeskakujemy leśne strumyki, doświadczamy średniowiecznej atmosfery Bodzentyna, podziwiamy dorodny drzewostan Puszczy Jodłowej, podziwiamy górskie i wiejskie panoramy.



Szlak Wąchock – Cedzyna: Informacje praktyczne


Długość szlaku wynosi 46 kilometrów. Dla jednych będzie to dystans do przejścia za jeden dzień. Dla innych na dwa lub więcej dni. Warto jednak skupić się na tym co dookoła a tym samym nie spieszyć się na szlaku. My podzieliliśmy sobie trasę na dwa dni, z noclegiem w Krajnie/Świętej Katarzynie, gdzie jest największa baza noclegowa. Choć w Bodzentynie też znajdzie się nocleg. Pierwszego dnia przeszliśmy 30 a drugiego 16 kilometrów.



Szlak rozpoczyna się w Wąchocku na dworcu PKP, a kończy na przystanku autobusowym na głównej drodze w Cedzynie. Dojazd do tych miejscowości nie powinien sprawić problemu. Do Wąchocka dojedziemy pociągiem a do Cedzyny miejskimi busami z Kielc.


Szlak jest świetnie oznaczony świeżymi znakami (2023). Trudno będzie się zgubić.


To co, ruszamy!



Dzień 1

Wąchock – miasto z dystansem


Szlak rozpoczynamy w Wąchocku przy dworcu PKP, gdzie czekają na nas aż dwie niebieskie kropki (to chyba rekompensata za metę, ale czytajcie dalej). Obowiązkowa fotka i ruszamy przed siebie. Wąchock, znany przede wszystkim z dowcipów, okazuje się być miastem z dużym dystansem, które ośmieszające żarty przekuło w turystyczną atrakcję. Na Alei Humoru zamontowane zostały płyty z kawałami o Wąchocku, sołtysie i jego córce. Wieńczy nią pomnik sołtysa, typowego ‘wieśniaka’ z kołem od wozu i gumowcami na nogach.



W Wąchocku znajdziemy także kilka innych atrakcji, już mniej żartobliwych. Nad stawem zachowały się ruiny Pałacu Schoenbergów wraz z pozostałościami XIX-wiecznej fabryki metalurgicznej.


W tle ruiny Pałacu Schoenbergów

Opactwo Cystersów w Wąchocku i kościół św. Floriana


Tuż za rzeką Kamienną mienią się pasy czerwonego piaskowca wąchockiego, z którego w charakterystycznym układzie zbudowany jest kościół św. Floriana. Początek historii Wąchocka związany jest właśnie z Opactwem Cystersów. Francuscy mnisi założyli tu zakon już na przełomie XII i XIII wieku. Rozwijali rzemiosło, gospodarkę, dając początek górniczo-hutniczemu zagłębiu przemysłowemu nad Kamienną.


Zespół cysterski stanowi najcenniejszy zabytek Wąchocka, uznawany ze jeden z piękniejszych przykładów architektury romańskiej w Polsce, z dodanymi później elementami gotyckimi i renesansowymi. Wiekowe dzieje opactwa zachowały się w grubych murach, polichromiach sklepienia krzyżowo-żebrowego, ciemnych krużgankach czy klasztornym ogrodzie.



Z klasztoru przechodzimy przez administracyjną część miasta oraz Rynek położony przy głównej ulicy Kieleckiej. Po drodze mijamy pomnik generała Mariana Langiewicza, z którym jeszcze nie raz spotkamy się na trasie. Na rynku stoi zaś pomnik Jana Piwnika ps. Ponury, dowódcy oddziału Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich. Na trasie miniemy wiele upamiętnień walk prowadzonych zarówno podczas II wojny jak i powstania styczniowego.


Zwracamy uwagę na ładny, choć dziś już trochę zapomniany biały dworek, który okazuje się być dawnym sztabem powstańczym Langiewicza. Za nim modyfikujemy trochę szlak, aby przejść przez lessowy wąwóz Rocław, położony poza szlakiem, lecz nieopodal i równolegle do niego. Przez wąwóz prowadzi wydeptana ścieżka biegnąca początkowo wzdłuż a potem nad głównym korytem wąwozu. Następnie przez pola docieramy do szlaku.


Lessowy wąwóz Rocław. Ścieżka biegnie z lewej strony wąwozu

Po chwili napotykamy przeszkodę w postaci budowy obwodnicy Wąchocka. Na szczęście jakoś udaje nam się przejść przez plac budowy. Być może przebieg szlaku ulegnie w przyszłości zmianie.


Sieradowicki Park Krajobrazowy – polana Langiewicza, rezerwat Wykus i Góra Sieradowska


Już po chwili przekraczamy granicę Sieradowickiego Parku Krajobrazowego, którym wędrować będziemy przez następne 13 kilometrów! Właściwie przechodzimy przez cały park z północy na południe. Jest to typowo leśny park krajobrazowy obejmujący Płaskowyż Suchedniowski oraz północną część Gór Świętokrzyskich, w tym lasy dawnej Puszczy Świętokrzyskiej. Teren charakteryzuje się zróżnicowanym drzewostanem, zarówno liściastym jak i iglastym i przecinającymi las licznymi dolinami rzek Lubianki, Świśliny i Żarnówki. W parku znajdziemy także kilka wychodni skalnych choć nasz szlak obok nich nie przechodzi.



Już po wejściu las wita nas zielenią jodeł a im dalej w las tym więcej starych, wysokich drzew. Szlak biegnie zarówno leśnymi, wąskimi ścieżkami, jak i leśnym duktem wyłożonym starymi kocimi łbami. Wchodzimy na Jaźwińską Górę (325 m) i po chwili dochodzimy do miejsca idealnie nadającego się na dłuższy odpoczynek. To polana Langiewicza – miejsce, gdzie miał znajdował się obóz ćwiczebny powstańców styczniowych dowodzonych przez Mariana Langiewicza. Tak przynajmniej ta śródleśna polana zachowała się w pamięci mieszkańców. Znajdziemy tu miejsce na ognisko, ławki, tablice informacyjne, kapliczkę oraz poświęconą Langiewiczowi 200-letnią sosnę.



Mijamy Źródło Langiewicza, przechodzimy przez leśne mostki nad wodami Lubianki i jej odnogami. Spod nóg wyskakują nam ropuchy, także odbywające leśne spacery. Przy leśnej drodze ustawiono wiele pomników poświęconych żołnierzom AK walczącym w tych lasach.


Znajdź ropuchę

Wchodzimy do leśnego rezerwatu Wykus. Od razu pojawia się morze fioletowej przylaszczki, pięknie prezentującej się na tle żywej leśnej zieleni. Wiosna rozpoczęła się w pełni, o czym świadczy także pierwsza wiosenna burza, której odgłosy już do nas docierają.



Dochodzimy do Polany Wykus upamiętniającej poległych w tutejszym lesie partyzantów z oddziału Ponurego. Spory leśny kościółek jest też dobrym miejscem na odpoczynek. Gdyby nie ta goniąca nas burza…


Seledynowa śledziennica skrętolistna

Okolice rezerwatu Wykus oraz kolejnego na naszej trasie rezerwatu Góra Sieradowska to najpiękniejszy fragment Lasów Siekierzyńskich. Gęste drzewa, leśny rozgardiasz, rzeczne wąwoziki oraz coraz bardziej kolorowo od fioletowej miodunki ćmej i żywca gruczołowatego, białych zawilców i seledynowej śledziennicy skrętolistnej. Szlak prowadzi przez zarośniętą dolinę meandrującej Świśliny a potem trawersuje Sieradowską Górę (399 m), będącą już częścią Gór Świętokrzyskich. Ze szczytu tej góry okolicę obserwował sam Stefan Żeromski, który pisał potem:


Wybraliśmy się na wysoką górę… tuż za Sieradowicami, skąd roztoczyła się mapa całej okolicy. To bogata polska ziemia, kraj patriotów, w których duszach panuje uczucie wolności… Nie ma miejsca pokora… Tu chodzą z czołami wzniesionymi wysoko…Piękny to krajobraz… Wszystko takie kochane, że tylko patrzeć i patrzeć i łzę ocierać co się wyrywa z nieznanego tajnika radości.

Dzienniki, Stefan Żeromski


Meandrująca dolina Świśliny

My także podziwiamy z Sieradowskiej Góry panoramę otaczających nas gór, Pasma Jeleniowskiego, Miejskiej Góry oraz tych najpiękniejszych, Łysogór. Teraz czeka nas spory odcinek asfaltem przez Sieradowice do Bodzentyna. Trasa prowadzi spokojnymi ulicami z przyjemnym widokiem i licznymi kapliczkami i krzyżami przydrożnymi.


Na horyzoncie Łysogory, Miejska Góra i Świętokrzyski Park Narodowy

Bodzentyn – Bodzęta i zamek biskupów krakowskich


Bodzentyn oferuje nam trochę cywilizacji po kilku godzinach w lesie. Odwiedzamy dwa Rynki – Dolny, młodszy i Górny, pierwotny – obydwa z małomiasteczkową zabudową zamkniętą zachowanym jeszcze fragmentem starych murów miejskich. Poza murami stoją zaś ruiny zamku biskupów krajowskich.


Dolny Rynek w Bodzentynie z figurą św. Jana Nepomucena

Miasto wyrosło u stóp Gór Świętokrzyskich za sprawą biskupa krakowskiego Jana Bodzęty, który założył je w połowie XVI wieku na ziemiach ofiarowanych przez Kazimierza Wielkiego. Wtedy też siedziba biskupów krakowskich przeniosła się do nowej stolicy nad Psarką, oznaczając dla Bodzęcina dynamiczny rozwój. Gotycka siedziba biskupów była przebudowywana, powiększana (posiadała trzy skrzydła, dziedziniec i wieżę), nadano jej renesansowy charakter. Podobno wnętrza były niezwykle bogate, pełen polichromii, ornamentów, arrasów. Niestety potop szwedzki i inne plagi i epidemie spowodowały, że miasto wraz z zamkiem zaczęło podupadać. Siedziba biskupów popadała w coraz większą ruinę, zamkowe mury stawały się budulcem tutejszych domów. Dziś trwają prace nad rewitalizacją zamkowych ścian oraz całego wzgórza zamkowego.


Co prawda szlak niebieski na zamek nie prowadzi, ale nie odmawiamy sobie odwiedzenia tych pełnych historii murów, znów lekko modyfikując szlak. Poza szlakiem znajdują się jeszcze dwa warte odwiedzenia obiekty w Bodzentynie, jeżeli tylko czas pozwoli: zabytkowa Zagroda Czernikiewiczów z 1809, dziś filia Muzeum Wsi Kieleckiej oraz cmentarz żydowski.


Na głównej ulicy dołączamy do szlaku niebieskiego.


Ruiny zamku biskupów krakowskich

Miejska Góra, Puszcza Jodłowa i Świętokrzyski Park Narodowy


Teraz czeka nas asfaltowa wyrypa. Wspinamy się stromą ulicą nad górującą nad Bodzentynem Miejską Górę, znajdującą się w Paśmie Klonowskim, już w granicach Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Koniecznie oglądając się za siebie, gdyż za nami rozpościera się panorama na Bodzentyn i okolicę.



Przekraczamy granicę parku chwilę przez zmierzchem, więc szybkim krokiem przechodzimy przez niezwykle atrakcyjny fragment szlaku, zarówno przyrodniczo, jak i kulturowo. Puszcza jodłowa – symbol Świętokrzyskiego Parku Narodowego i podmiot zachwytu Stefana Żeromskiego.


Żyj wiecznie, świątnico, ogrodzie lilii, serce lasów! […] Lecz któż może wiedzieć, czy z plemienia ludzi, gdzie wszystko jest zmienne i niewiadome, nie wyjdą znowu drwale z siekierami, ażeby ściąć do korzenia macierz jodłową na podstawie nowego prawa, w interesie jakiegoś handlu lub czyjegoś niezbędnego zysku. […] wołam z krzykiem: - nie pozwalam! Puszcza królewska, książęca, biskupia, świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków, jako las nietykalny, siedlisko bożyszcz starych, po którym święty jeleń chodzi- jako ucieczka anachoretów, wielki oddech ziemi i żywa pieśń wieczności.

Puszcza Jodłowa, Stefan Żeromski


Na jodłowym szlaku...

Szlak prowadzi gęstym lasem jodłowym, a my, pomimo problemów z dostrzeżeniem czegokolwiek, mamy świadomość potęgi otaczających nas jodeł, oświetlonych ławicą jasnych gwiazd. Dawno ich tylu nie widziałam. Dochodzimy do Łąk Miłości. Odpoczywamy chwilkę w wiatce, opowiadając sobie niestworzone historie, które choć fikcyjne, mogły się wydarzyć za sprawą nietuzinkowej Stanisławy Dziuby.


Czarownicą znad Czarnej Wody i skarby pod Słupskim Wekslem


Jeżeli świętokrzyskie to stolica polskich czarownic, to Stanisława Dziuba musiała być jedną z nich. To w tej okolicy, nad rozlewiskami Czarnej Wody, wśród bagien i mokradeł, pod samą Łysicą mieszkała przez lata harda blondyna, która „mogła kląć przez minutę nie powtarzając dwa razy tego samego słowa”. Żyła sama, z krową i psami, w warunkach niedzisiejszych, ale ruszyć się stąd nie chciała. Zbierała zioła, zagadywała turystów a zwana była Czarownicą znad Czarnej Wody.


Rozlewiska Czarnej Wody oświtlone blaskiem księżyca i naszymi czołówkami

Opowieści o Stasi umilają nam tę nocną już wędrówkę. Dochodzimy do Słupskiego Weksla, kolejowej zwrotnicy świętokrzyskiej kolejki wąskotorowej. Kolejka kursowała dawniej z tartaku w Zagnańsku przez Bodzentyn do Świętej Katarzyny i Świętego Krzyża. Jak się szczęśliwie dla jej budowniczych okazało, podczas prac budowlanych pod jedną z tutejszych jodeł odnaleziono kilka kilogramów srebrnych monet, ukrytych jeszcze podczas powstania styczniowego. Ale musiała być wypłata.


Doliny rzeczne Lasów Siekierzyńskich

Świętokrzyska Święta Katarzyna


Wędrując po prostym i płaskim nasypie dawnej kolejki dochodzimy do granicy lasu i klasztoru sióstr Bernardynek w Świętej Katarzynie. Nasz szlak krzyżuje się z Głównym Szlakiem Świętokrzyskim, powyżej którego znajduje się kilka ciekawych miejsc jak Kapliczka Janikowskich z oryginalnym podpisem młodego Żeromskiego czy lecznicze źródełko świętego Franciszka.


My zaś nie wdając się w zbytnie zwiedzanie Świętej Katarzyny kierujemy się powoli na nocleg. To właśnie w tej wsi, stanowiącej od dawna bazę noclegową, stanęło pierwsze na ziemiach polskich schronisko PTK wybudowane w 1910 z inicjatywy Aleksandra Janowskiego. Budynek ten stoi do dziś, choć nie jest już w rękach PTTK. W pierwotnym schronisku, czyli Jędrzejowej Chacie nie można już nocować, jednak w dalszym ciągu funkcjonuje pod szyldem PTTK Dom Wycieczkowy Jodełka.


Zabudowa wsi pod Radostową

Dzień 2


Drugi dzień wędrówki rozpoczynamy spacerem ulicami wsi Krajno. Przyglądamy się zabudowie, starym chatom i stodołom. W pewnym momencie szlak schodzi z asfaltu na polną ścieżkę, z pięknym widokiem na Pasmo Klonowskie przed nami. Z tyłu zaś zostawiamy Łysogóry i Świętokrzyski Park Narodowy. Przez pola, nieużytki i dużo błota docieramy do Ciekot.


Pogoda drugiego dnia się poprawiła i ukazały się szerokie widoki na okoliczne pasma

Żeromszczyzna: Ciekoty i Radostowa – Góra Domowa Żeromskiego


Jesteśmy na Żeromszczyźnie. To tutaj w Ciekotach swoje dzieciństwo spędził Stefan Żeromskinajwiększy poeta między Łysicą i Radostową Górą. To właśnie w jego towarzystwie zwiedzamy Ciekoty. Jego portret zdobi Szklany Dom, tutejsze centrum edukacyjne. A zaraz za nim rozciąga się zabytkowy park nad zalewem na Cieku od Świętej Katarzyny oraz rekonstrukcja dworku, w którym mieszkał pisarz. Tło tego krajobrazu tworzy zaś Radostowa – domowa góra Żeromskiego, którą obserwował z okna i wspominał w swoich utworach.



Każda trudna, duża i ciężka praca jakiejkolwiek natury, literacka, biblioteczna czy inna, obrazowo i porównawczo mierzy się w mej wyobraźni, w mej sile mięśniowej i nerwowej na wysokość góry Radostowej. Jestem oto u jej podnóża, w Leszczynach, w Mąchocicach, w Bęczkowie - jestem na pierwszym garbie, na drugim, na trzecim - jestem niedaleko wierzchołka - jestem na szczycie! Widzę już mój kres i mój cel: rodzinny dom! Schodzę z rozmachem w dół. Otom już u granicy naszych pól.

Puszcza Jodłowa, Stefan Żeromski


Rekonstrukcja dworku, w którym mieszkał Żeromski i z którego przez okno spoglądał na Radostową

Co ciekawe, nazwa Radostowa najprawdopodobniej nawiązuje do pogańskiego boga Radogosta, ma więc podobną etymologię co czeska góra Radhošt (o której więcej tutaj). My zaś wędrujemy wśród zabudowań górnego osiedla Ciekot, położonych pod samą Radostową. Nie przechodzimy przez jej szczyt, przez który przebiega tylko GSŚ.


Słowa pisarza o Radostowej wyryte na kamiennej tablicy a za nią owa Góra Domowa

Przełom Lubrzanki, Cedzyna i koniec szlaku


Dochodzimy do mostku nad Lubrzanką. Rzeka ładnie tu meandruje, nabierając szerokości i tempa nurtu. Co prawda wychodzimy na główną ulicę, ale szlak prowadzi wzdłuż naturalnego przełomu Lubrzanki.



Ostatnie kilometry szlaku to głównie chodnik i spacer przez wsie, cały czas delikatnie pod górkę. Im wyżej tym rozleglejsze widoki. Przechodzimy przez Las Wolski i po krótkim spacerku jesteśmy nad sporym zalewem Cedzyna na Lubrzance. Nad wodą kilka ładnych wiatek, miejsce na ognisko, można popływać kajakiem. Obchodzimy cały zalew otoczony sosnowym laskiem.



Już tylko parę kroków dzieli nas od kończącej szlak kropki a przynajmniej taką mamy nadzieję. Zaczynamy jej poszukiwanie. Idziemy wzdłuż niebieskich znaków, mijamy tamę, most Żeromskiego i idziemy w kierunku przystanku autobusowego na głównej ulicy Kieleckiej. Kropki niestety nie znajdujemy. Szlak po prostu się urywa, a to że się kończy wiemy z mapy i wcześniej wyczytanych informacji. Zbieracze kropek, tacy jak my, nie będą usatysfakcjonowani. Kończymy nasz szlak pamiątkowym zdjęciem z… przystankiem autobusowym, na który już po chwili przyjeżdża zabierający nas do Kielc autobus. Zostawiamy Żeromszczyznę, gęste lasy jodłowe, niech rosną wzwyż i wszerz do naszych następnych odwiedzin.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1件のコメント


Dżej
12月02日

Świetny, wciągający tekst. Podoba mi się, jak wplatasz motywy literackie w opis szlaku. Nic, tylko wędrować - w poszukiwaniu wielkiego oddechu ziemi i żywej pieśni wieczności... 

いいね!
bottom of page