Rower i przyroda, czyli to co rowerowi ekoturyści lubią najbardziej. To połączenie idealnie sprawdzi się na Przylaszczkowym Szlaku Rowerowym. Bo wiosna najpiękniejsza jest na Jurze! Bierzcie rower i szukajcie przylaszczek w rezerwatach Ruskie Góry i Góra Stołowa, pod bydlińskim zamkiem i ryczowską strażnicą czy w dolinie Białej Przemszy.
Przylaszczkowy Szlak Rowerowy to 42-kilometrowa trasa wśród budzącej się do życia przyrody, idealna na wiosenną rozgrzewkę. Szlak biegnie przez piękne jurajskie krajobrazy, zielone lasy, kolorowe rezerwaty, widokowe łąki, sielskie wsie. Jego przebieg został zaprojektowany przez Uczniowski Klub Sportowy z Klucz, za co należą im się wielkie brawa, bo szlak ten jest kwintesencją jurajskiej turystyki rowerowej.
Jak na pozimową tęsknotę za zielenią, Przylaszczkowy Szlak Rowerowy w pełni uzupełnia wegetacyjne braki. Szlak dekoruje cała feeria wiosennych barw kwiatów przylaszczek, zawilców, białych ostańców, złotego piasku Pustyni Błędowskiej.
Przylaszczkowy szlak rowerowy – kiedy, trasa, oznakowanie
Przylaszczkowy Szlak Rowerowy tworzy pętlę, którą można zacząć i skończyć w najdogodniejszym dla siebie miejscu. Prowadzi przez Klucze, Jaroszowiec Olkuski, Cieślin, Bydlin, Ryczów, Żelazko, Rodaki i Chechło. Dla tych, którzy na szlak będą musieli dojechać transportem publicznym, najwygodniejszym miejscem rozpoczęcia pętli będzie stacja kolejowa w Jaroszowcu Olkuskim.
Szlak prowadzi różną nawierzchnią, w dużej mierze asfaltem, sporo czasu spędzimy też w lesie czy na kamiennych polanach. Szlak jest raczej płaski, z kilkoma krótkimi podjazdami.
Po trasie prowadzą nas oznaczenia w formie niebieskiego symbolu rowerzysty a same znaki pojawiają się z różną częstotliwością. Warto mieć ze sobą mapę lub ślad szlaku. Dobra mapka znajduje się na stronie Klucz.
Przylaszczka pospolita - zwiastun wiosny
Tematem przewodnim szlaku jest przylaszczka pospolita – delikatny, fioletowy kwiat, który porasta leśne ścieżki na całej trasie szlaku. Kwitnie wczesną wiosną, na Jurze będzie to przełom marca i kwietnia. Ten okres będzie najlepszy, aby zobaczyć przylaszczki w ich pełnym rozkwicie.
Przylaszczka pospolita to kwiat o drobnych niebiesko-fioletowych kwiatach ułożonych pojedynczo na cienkich łodyżkach. Rośnie w grupach, pięknie barwiąc las na początku wiosny. Występuje w całym kraju, głównie na niżu. Najczęściej spotkamy ją w buczynach i grądach. Lubi gleby wapienne, stąd bardzo chętnie pojawia się na Jurze.
Pod koniec kwitnienia przylaszczki pojawiają się jajowate liście przypominające płaty wątroby. To właśnie od nich wzięła się jej łacińska nazwa hepatica nobilis. Jest rośliną trującą/leczniczą. Dawniej stosowano ją w ludowej medycynie jako środek na schorzenia wątroby, układu moczowego oraz w leczeniu ran. Uznaje się jej działanie żółciopędne, moczopędne i wykrzuśne, choć raczej nie jest wykorzystywana w farmacji. Ze względu na kształt liści nazywana jest także trojankiem, wątrobnikiem, zielem wątrobnym lub zawilcem, zawiłkiem.
W tym roku pogoda nie rozpieszczała, ja wybrałam się na szlak w drugiej połowie kwietnia i był to już końcowy okres kwitnienia przylaszczek. Za to pojawiło się wiele innych wiosennych kwiatów, które ubarwiły mi tę przejażdżkę.
Przylaszczkowy szlak rowerowy – przebieg szlaku:
Jaroszowiec Olkuski – Golczowice – Bydlin – Krzywopłoty
Na szlak wyruszam spod dworca PKP w Jaroszowcu Olkuskim, skąd po paru chwilach jazdy ulicą Kolejową dołączam do oznaczeń szlaku. Jadę wygodną, spokojną asfaltówką biegnącą przez las. Przekraczam linię kolejową – odnogę do kluczewskiej papierni. Przypomina mi się zasłyszana historia wspomnień mieszkańca Bydlina, który opisywał reakcje tutejszych mieszkańców, którzy po raz pierwszy zobaczyli pociąg. Miało to miejsce zaraz po założeniu tutejszej linii w 1885 roku. Wielka, żelazna, buchająca parą maszyna wydawała się wtedy czymś niezrozumiałym. Ludzie krzyczeli, płakali, padali na kolana, nie mogąc zrozumieć działania tego metalowego dziwadła.
Przed wjazdem do centrum Golczowic szlak skręca na prawo i wjeżdża w las. Przed oczami soczysta zieleń a pod kołami kwitnie szczawik zajęczy. Przejeżdżam przez malowniczy most na Białej Przemszy i jadę wzdłuż jej rzecznych meandrów.
Szlak w pewnym momencie skręca i wyprowadza na pola, którymi przez Górę Golczowską docieram do Cieślina. Przekraczam kolejny most, tym razem na Tarnówce, która kawałek dalej uchodzi do Białej Przemszy. Zniszczony budynek nad rzeką to funkcjonujący tu dawniej młyn. Jadę przez wieś wzdłuż Tarnówki i ulicy Jurajskiej. Warto tu zwrócić uwagę na starą zabudowę. Choć w większości w złym stanie, przypomina o minionej już, choć urokliwej epoce drewna i wapienia.
Skręcam w las pełen krzewów borówki czarnej i wysokich sosen. Zielono wszędzie! Kolejny most na Tarnówce i jestem na boisku LKS Legion Bydlin. Od teraz szlak biegnie przez obszar zaciekłych walk bitwy pod Krzywopłotami. Ten ważny epizod I wojny światowej miał miejsce właśnie na terenach Bydlina, Krzywopłot i Załęża. Okoliczni mieszkańcy walczyli w nadziei na odzyskanie przez Polskę niepodległości. Dziś pamiątką po bitwie są liczne okopy, rowy strzeleckie a także upamiętnienia w postaci pomników, nazw ulic czy wciąż żywych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie wspomnień mieszkańców. Pod szkołą w Bydlinie możemy zobaczyć makietę walk pomiędzy legionistami Józefa Piłsudskiego a wojskiem rosyjskim. A na tutejszym cmentarzu znajduje się mogiła poległych 46 legionistów, na której odsłonięcie miał przybyć sam Piłsudski.
Najsłynniejszym zabytkiem Bydlina jest tutejszy zamek. Dziś jest jednym z niewielu orlich gniazd zachowanych w stanie surowym, bez renowacji, biletów czy otwartej przy nim kawiarni. Stoi sam, na uboczu, przypominając o tych odległych i nie zawsze spokojnych czasach. Nasz szlak omija jednak warownie od zachodu, biegnąc u podnóża wzgórza zamkowego, kierując się bezpośrednio na Krzywopłoty.
Zgodnie z wojenną tematyką poruszam się ulicami upamiętniającymi walczących w I i II wojnie światowej: porucznika Stefana Paderewskiego (przyrodniego brata słynnego kompozytora) i Gerarda Woźnicy Hardego, dowódcy oddziałów partyzanckich II wojny światowej, stacjonujących w położonej nieopodal gajówce Psarskie.
Przejażdżka ulicami Krzywopłotów jest bardzo przyjemna. Wokół sielski spokój, wapienna architektura, przydomowe stawy i łąki, na których pasą się konie. Na ulicy Hardego czeka mnie pierwszy podjazd na Góry Bydlińskie.
Rezerwat Ruskie Góry – Ryczów – Żelazko – Śrubarnia
Tak dojeżdżam do ulicy Długiej, idealnej na rowerowe wycieczki. Asfaltówka z niewielką ilością samochodów prowadzi przez rudy bukowy las i to nie byle jaki. Poruszam się granicą rezerwatu Ruskie Góry. Szlak co prawda nie wkracza do rezerwatu a jedynie go okrąża, jednak przyroda nie trzyma się granic i to właśnie w tej okolicy po raz pierwszy napotykam przylaszczki.
Nazwa rezerwatu nie jest bezpodstawna, Ruskie Góry to nierówny teren. Po delikatnym podjeździe moim oczom ukazuje się malownicza panorama na okolicę, która potwierdza jak zielona jest Jura. W tle wyrasta najwyższe wzniesienie Jury, czyli Góra Janowskiego. A rower sam zjeżdża z górki.
W Ryczowie płynie sielskie życie. Wjeżdżam teraz w okolice, które zachowały swój kulturowy krajobraz zapisany w sosnowych lasach, białych ostańcach, rolniczym charakterze oraz drewniano-wapiennej zabudowie. Wiejską architekturę spotykamy na całej trasie, ale szczególnie tu, w Ryczowie, Żelazku i Rodakach, harmonijnie wtapia się w naturalny krajobraz.
W lesie po lewej stronie drogi ukryta jest ryczowska strażnica, z której zachowały się tylko niewielkie fragmenty murów usadowione na wysokiej skale. Ta niewielka warownia najprawdopodobniej była niegdyś częścią systemu orlich gniazd. Posiadała wieżę, dolny dziedziniec, otoczona była fosą, choć dziś trudno już to sobie wyobrazić.
Z ziemi wyrastają kolejne skały Ryczowskiego Pasa Skałkowego. W okolicy szkoły i OSP znajdują się widokowe skałki, z piękną panoramą na Górę Janowskiego i Górę Zborów na północy oraz położony na południu Zamek w Smoleniu i Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie. Warto dla tych widoków na chwilę zjechać ze szlaku. Kawałek dalej mijamy najbardziej charakterystyczną skałkę w okolicy – Wielki Grochowiec, również świetny punkt widokowy.
I tak jadąc wiejskimi ulicami Ryczowa, Żelazka i Śrubarni wkraczam do lasu. Od razu witają mnie wyczekiwane przylaszczki, choć prawdziwy kwiatowy raj czeka na mnie dopiero po przekroczeniu głównej drogi. Tam, pod wystającymi ostańcami rosną sobie przylaszczki, szczawik, już za chwilę zakwitnie żywiec dziewięciolistny i poziomki. Szlak wije się pomiędzy zarośniętymi skałami i leśnymi jarami.
Rodaki – Chechło – Pustynia Błędowska
Kiedy las zostawiam za sobą, otwiera się przede mną okno ze spektakularnym widokiem na długą Dolinę Białej Przemszy a nad nią wał Wyżyny Olkuskiej. Jeden z piękniejszych widoków na całej trasie a za chwilę będzie tych widoków jeszcze więcej.
Wjeżdżam do Rodaków, gdzie znajdziemy sporo starych domów z wapienia lub z cegły, zarówno tej czerwonej jak i silikatowej, a także kilka chat drewnianych. Większość zabudowy drewnianej spaliła się podczas pożaru w 1928 roku. Od pożogi udało się uratować, dziś już zabytkowy, drewniany kościół św. Marka, zwany drewnianą perłą Jury. Wybudowana w 1601 roku orientowana świątynia zachowała swoją pierwotną formę, soboty, krycie gontem oraz wieżę z sygnaturką i dodaje wiekowego klimatu tej uroczej wsi.
Za szlakiem wjeżdżam na wał, z którego wśród trawiastych i kamiennych polan rozciąga się malownicza panorama na 360 stopni. Z jednej strony Rodaki usadowione pod górą Świniuszka, z drugiej Chechło, Dolina Białej Przemszy i błyszcząca na złoto Pustynia Błędowska. Cud, miód i orzeszki.
Tą niezwykle widokową trasą zjeżdżam do Chechła. Mijam wielbłąda, z którym witałam się poprzednio dwa miesiące temu podczas przejścia Szlaku Szwajcarii Zagłębiowskiej, w zupełnie innej niż dziś aurze. Kieruję się na Dąbrówkę – punkt widokowy na północną część Pustyni Błędowskiej. Ta pozostająca w rękach wojska część pustyni nie jest już wykorzystywana jako poligon, za to obserwowanie wojskowych skoków ze spadochronów stało się jedną z największych okolicznych atrakcji turystycznych.
Po chwili pustynnego odpoczynku, szlak znów wkracza do pełnego wiosennej wegetacji lasu. Zielone iglaki mieszkają się z łysymi jeszcze drzewami liściastymi. Docieram do stawów nad Białą Przemszą. Jestem w Kluczach.
Klucze – Jaroszowiec Olkuski – rezerwat Góra Stołowa
Szlak prowadzi mnie teraz główną ulicą. Po prawej Kluczewskie Zakłady Papiernicze – jak dawniej nazywał się ten najważniejszy zakład w dziejach Klucz. Założył je jeszcze w XIX wieku właściciel miejscowości Ludwika Mauve, którego pomnik znajduje się w centrum miejscowości. Na nagradzanym papierze z Klucz wydrukowano m.in. pierwszą encyklopedię PWN. Sam szlak skręca chwilę przed głównym rondem w ulicę, przy której stoi budynek Policji.
Teraz czeka mnie największy na trasie podjazd na Marglok (405 m). Krótki, ale konkretny. Za ogródkami wjeżdżam z powrotem do lasu. To już prawie koniec mojej pętli Przylaszczkowego Szlaku Rowerowego, ale to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwe przyrodnicze eldorado. Zbliżam się do rezerwatu Góra Stołowa im. Ryszarda Malika – najmłodszego rezerwatu na Jurze. Leży naprzeciwko słynnego Pazurka, jednak przyrodniczo robi zdecydowanie większe wrażenie. Wzdłuż rowerowej ścieżki po kolei wyrastają białe zawilce i szczawik zajęczy, zielone liście konwalii majowej, przytulii wonnej i żywca dziewięciolistnego. Nie brakuje także tytułowej przylaszczki. Ziemia błyszczy od białych ostańców a nade mną wznoszą się pomnikowe buki. To właśnie pod Stołową Górą znajduje się tu najbogatsze runo na całej trasie. Las jest intensywnie zielony, soczysty, kojący. Zastrzyk wiosennej energii pod sam koniec szlaku.
Przez leśne ścieżki i zawilcowe labirynty wyjeżdżam na główną ulicę, którą z rana dołączałam do szlaku. Mijam szpital, czyli dawne jaroszowickie sanatorium. Ta dość uprzemysłowiona wieś jaką jest Jaroszowiec Olkuski położona jest między cennymi buczynami Zubowych Skał i Stołowej Góry i pełniła dawniej funkcje lecznicy chorób płuc. Leczył się tu m.in. chorujący na gruźlicę Nikifor Krynicki. Jako płodny artysta malował sporo a swoimi rysunkami chętnie obdarowywał pielęgniarki. Te zaś nieświadome talentu tego biednego Łemka z Krynicy wyrzucały niewielkie, charakterystyczne obrazki Nikifora. Dziś obrazy tego najsłynniejszego malarza prymitywisty warte są kilkanaście tysięcy złotych... Morał z tego taki, że warto doceniać każdy kunszt, każde piękno, to niepozorne, bliskie, niekoniecznie pełne rozgłosu. I ono może nas oczarować, tak jak mnie zachwycił Przylaszczkowy Szlak Rowerowy.
留言