Będzin – miasto, które w starych murach secesyjnych kamienic skrywa intrygującą historię, a w egzotycznych polichromiach żydowskich domów modlitwy przechowuje dzieje niezwykłej kultury. Zapraszam na spacer, który przeniesie w czasie do międzywojennego Będzina – dawnej Jerozolimy Zagłębia.
Będzin jest miastem, którego historia i rozwój są ściśle związane ze społecznością żydowską, która przez wiele lat stanowiła większość mieszkańców miasta. Choć dziś Będzin sprawia wrażenie miasta zaniedbanego i zapomnianego, to zdaje się, że w tym zatrzymaniu i zachowaniu przeszłości tkwi jego sekret. Poniszczone kamienice, ponure bramy, stare framugi obok pięknie odnowionych domów modlitwy czy współczesnych pomników stanowią dziś kulturowe dziedzictwo byłych żydowskich mieszkańców Będzina, ale również największą atrakcję miasta.
Pomimo, że wiele z tej unikatowej i dziś egzotycznej przeszłości miasta zachowało się już tylko na pożółkłych zdjęciach oraz we wspomnieniach najstarszych mieszkańców, warto wybrać się na przechadzkę ulicami Będzina, wyobrazić sobie powstanie i początki miasta, wrócić pamięcią do czasów jego prężnego rozwoju i dawnej świetności, odkryć ślady żydowskiej bytności. Dziś to właśnie pamięć jest tym co pozwoli uchronić od zapomnienia oraz pomóc zachować żydowskie dziedzictwo.
Będziński zamek. Początek.
Najsłynniejszym obiektem w Będzinie jest piękny średniowieczny zamek – jeden ze słynnych Orlich Gniazd wzniesionych przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Historia Będzina rozpoczyna się właśnie tu, na zamku. To wokół niego skupiało się życie miasta.
Nowoprzybyli starozakonni osadnicy początkowo zamieszkiwali przedmieścia. W 1583 dekretem króla Stefana Batorego otrzymali przywilej osiedlania się w obrębie murów miasta oraz prowadzenia tam handlu i rzemiosła. Od tego czasu Żydzi zadomowili się na dobre, a Będzin powoli stawał się Zagłębiowską Jerozolimą.
Kolejni polscy władcy potwierdzali przywileje Żydów będzińskich. Dokumenty wydane przez Jana III Sobieskiego (1685) oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego (1766) zobaczyć można w Muzeum Zagłębia na będzińskim Zamku.
"wszelkie prawa, przywileje i zwyczaje ich, także bóżnice, kierkowy, domy i grunty, w których z dawna do tego czasu mieszkają, niemniej handle i szynki wszelakie: piwa, gorzałek, miodów, do pożywienia ich należące, których do tego czasu byli w używaniu, także jatki, w których wszelakie bydła tak całkiem, jako i sztukami przedawać zwykli (...). Czynsz jednak zamkowy według dawnego zwyczaju, nie mniej ani więcej, powinni będą na czas zwyczajny oddawać i płacić tak od domów, jako też od bicia bydła. A mimo to do inszych żadnych, na potym, nad zwyczaj, podatków nie mają być niewoleni i przymuszani. Ani do sądów inszych, tylko do zwyczajnych pociągani. (...) Wzgląd maj na to, że ci pomienieni niewierni w przerzeczonym miasteczku Naszym Będzinie spokojnie, bez żadnej przeszkody w handlach i szynkach Mieszczaków tamecznych, według atestacji urodzonego starosty Naszego będzińskiego i urzędu miejskie go im danej, mieszkają i podatki wszelakie Rzeczypospolitej, zamkowi Naszemu będzińskiemu i miastu płacą"
Przywilej króla Jana III Sobieskiego
Na przełomie XIX i XX wieku, czyli w okresie rewolucji przemysłowej liczba ludności szybko wzrastała. Pod koniec XVIII wieku w Będzinie mieszkało 250 Żydów (20% mieszkańców). Dwa wieki później Żydzi stanowili już 80% populacji (około 10 000 mieszkańców). Przed wojną procent ten zmniejszył się do 45% (głównie ze względu na zmiany administracyjne).
Żydowskie osadnictwo skupione było głównie wokół centrum miasta. Bogatsi zajmowali wygodne mieszkania w kamienicach i okazałe wille. Biedota mieszkała w drewnianych chałupach, licznych wokół zamku, Wielkiej Synagogi i nad Czarną Przemszą, która jeszcze nieuregulowana rozlewała się po okolicy. Na zamku dzieci bawiły się w chowanego, biegały wokół jego murów. Dorośli spacerowali po zamkowych alejkach, przesiadywali w cieniu starych drzew.
W mieście dominowali chasydzi. Wyobrażam sobie, że będzińskie ulice prezentowały się więc bardzo tradycyjnie. Mężczyźni w chałatach, z brodami i pejsami oraz czarnymi kapeluszami. Centrum miasta zamieszkane było przez Żydów nawet w 90%. Ci, którzy mieli to szczęście i mogli późniejszym pokoleniom opowiedzieć o przedwojennych czasach ich młodości w Będzinie, mówili, że było to bardzo dobre życie.
Będzińska synagoga – symbol obecności i zagłady
Żydzi od początku osadnictwa układali sobie w Będzinie życie. Budowali struktury społeczne, kulturalne, handlowe, polityczne i religijne.
Pierwsza drewniana synagoga powstała w okolicach Rybnego Rynku (dzisiejsza ulica Targowa 4). W 1856, u stóp będzińskiego zamku wzniesiono drugą synagogę. To centralne położenie zdaje się potwierdzać pozycję jaką Żydzi wypracowali sobie w mieście. Podobno na budowę synagogi pożyczył pieniądze sam proboszcz parafii w Grodźcu, co również pokazuje stosunki jakie panowały między wyznaniami, współżyjącymi obok siebie w zróżnicowanym społeczeństwie. Początkowo drewnianą bożnicę szybko przebudowano na murowaną. Synagoga była całkiem spora, posiadała dwie wieże, okazałe drzwi, misterne zdobienia i piękne polichromie Maurycego Apfelbauma oraz będzińskiego artysty Samuela Cyglera (jego prace prezentowane są w Muzeum w pałacu Mieroszewskich). Stare zdjęcia pokazują jak synagoga dumnie pręży się na tle starego zamku.
Synagoga to najważniejsze miejsce w życiu religijnym Żydów. Ta będzińska początkowo była wyraźnym znakiem obecności społeczności żydowskiej w mieście, a następnie stała się symbolem ich zagłady. W nocy z 8 na 9 września Naziści dokonali strasznego aktu przemocy. Podpalili będzińską synagogę wraz z modlącymi się w niej wiernymi. Doszczętne i tragiczne spalenie synagogi oraz żydowskiej dzielnicy otaczającej świątynie symbolicznie zakończyło wieloletnią historię Żydów na ziemi będzińskiej. Dziś nie ma śladu po wielkim budynku synagogi, równie spektakularnym jak stojący obok zamek. Kilka lat temu postawiono postument, który przypomina nieświadomym o istniejącej w tym miejscu świątyni. Pomnik przybrał kształt tefilin – pudełeczka z wersetami Tory noszonego na głowie przez modlących się Żydów.
Pamiątkowa tablica znajduje się także na ścianie kościoła Świętej Trójcy. Przywołuje tutejszego księdza, Mieczysława Zawadzkiego, który pomógł kilkunastu uciekającym z pożaru Żydom. Z pożogi udało się uratować także Torę, świętą księgę judaizmu, której zwoje wiszą dziś na ścianie Cafe Jerozolima.
Cmentarz żydowski na Górze Zamkowej
Los okazał się być bardziej łaskawy dla żydowskiego cmentarza. Pierwszy kirkut założony został poza murami miasta już pod koniec XVI wieku, na niewielkim skwerku w okolicy ulicy Zawale (dziś nie ma po nim śladu). Chowano na nim wiernych do połowy XIX wieku. Po wybuchu cholery w 1831 roku potrzebny okazał się drugi cmentarz. Wybudowano go na północno-zachodnim stoku Góry Zamkowej, gdzie porozrzucane w nieładzie macewy zachowały się do dziś. Cmentarz został zniszczony w trakcie wojny, jednak nie całkowicie.
Ilość zachowanych nagrobków jest całkiem spora. Kilka lat temu oceniono ich stan na 250 całych steli oraz 550 rozbitych. Z roku na rok te liczby zapewne zmieniają się na niekorzyść. Ocalone macewy zamkowego kirkutu pochodzą także z trzeciego, nieistniejącego już cmentarza z ul. Sieleckiej. Wiele macew z będzińskich kirkutów wykorzystano po wojnie jako materiał budowlany. Te, którym udało się przetrwać to oryginalna choć podniszczona pamiątka przedwojennych pochówków i żydowskiej sztuki sakralnej. Współcześnie odbudowano jedynie cmentarną bramę.
Cmentarz jest otwarty dla zwiedzających. Macewy (hebr. pomnik) są wiekowe, nadszarpnięte zębem czasu. Najstarsze pochodzą z pierwszej połowy XIX wieku, w tym unikat – grób rabina Jakuba Natana z 1834 roku z wyrytym w kamieniu orłem Rzeczypospolitej (zobaczyć go można w zamkowym Muzeum). Niektórzy twierdzą, iż to właśnie Jakub Natan, zaznajomiony z Adamem Mickiewiczem stał się natchnieniem do stworzenia postaci Jankiela w Panu Tadeuszu. Rabin także miał być polskim patriotą i popierał, w tym finansowo, powstanie kościuszkowskie i listopadowe. Na cmentarzu znajdował się niegdyś ohel, należący do rabiego Barucha Hercygiera. Pochowano tu także osoby, które spłonęły w synagodze.
Żydowskie cmentarze nie bywały tak szare i smutne, jak dziś mogłoby się wydawać. Nagrobki były bielone, złocone, malowane i dekorowane na różne barwy, często jaskrawe. Kolory te symbolizowały słowa ksiąg żydowskich opisujących świat roślin i minerałów, wizję nieba oraz reprezentowały egzotykę Bliskiego Wschodu, nawiązując do Erec Israel. Na niektórych będzińskich macewach widnieją jeszcze resztki już wyblakłej farby, pozłacane inskrypcje, cieniowania. Pojawia się także zieleń, choć ta nadana nagrobkom przez porastające je mchy i porosty.
Warto przejść się wydeptanymi ścieżkami wśród zabytkowych macew i przyjrzeć się wyjątkowym przykładom żydowskiej sztuki sepulkralnej. Na trudno szukać dwóch takich samych nagrobków. Wyrzeźbione w piaskowcu i wapieniu nagrobki wykonane zostały przez lokalnych, nieprofesjonalnych kamieniarzy. Dolna część steli – ludzka, zawiera inskrypcją nagrobną, na której znajdują się informacje o zmarłym czy fragmenty psalmów. Bardziej intrygujący przyczółek macewy, poprzez wyjątkowe płaskorzeźby i język znaków odnosi się do symboliki judaizmu. Na macewach dojrzymy różne obrazy, czasami przedstawiające cechy charakteru zmarłego, jego zawód czy codzienne zajęcia. Zawarte są one w różnych motywach:
zwierzęcych: takich jak jelenie, ryby (znak zodiaku), ptaki, węże. Najczęstsze są jednak lwy – symbol prawego męża. Stąd najczęściej występują na nagrobkach mężczyzn, ale w przypadku będzińskiego kirkutu pojawiają się także na nagrobkach kobiet, co stanowi rzadkość. Lwy wydają się dość prymitywne, ich twarze przypominają człowieka.
roślinne: wieńce, wicie, ornamenty i rozety oplatające macewę wkoło. Do tego kosze obfitości pełne owoców, zarówno tych lokalnych jak i egzotycznych. Złamane drzewo symbolizujące śmierć, ale i życie, gdyż z martwego pnia wyrastają młode liście.
symboliczne przedmioty: wazony, dzbany (nawiązujące do lewitów), symbole religijne
Z cmentarza przebija się widok na elektrownie Łagisza. To na jej terenie istniał w 1943 roku podobóz Auschwitz-Birkenau KL Lagischa.
Będzińska matka sierot. Sierociniec Cesi Szajn.
Poza obiektami religijnymi zakładano w mieście także liczne szkoły, religijne i świeckie – cheder, jesziwa, bejt midrasz, szkoły podstawowe i gimnazja, a także przedszkola, szpitale czy przytułki.
Jednym z najważniejszych społecznych obiektów na mapie Będzina był budynek dawnego sierocińca Żydowskiego Towarzystwa Dobroczynnego (przy ul. Sienkiewicza 17). Został on założony i wybudowany z inicjatywy niezwykłej będzinianki, która zapisała się na stałe w historii miasta – Cesi Szajn.
Cyrla była żoną bogatego przedsiębiorcy Izaaka Szajna. Mieszkali w willi przy Krasickiego 4, gdzie dziś znajduje się przedszkole. Jednak zamiast zajmować się sobą, przyodziewać drogie stroje, pławić się w luksusach, Cesia zasłynęła ogromnym sercem i charytatywną pracą na rzecz Będzina oraz jego mieszkańców, w szczególności tych najmłodszych i najbardziej potrzebujących. Założyła sierociniec, stając się już na zawsze będzińską matką sierot.
Budynek sierocińca a późniejszego szpitala dziecięcego stoi do dziś, choć podglądać go można tylko zza płotu. Sierociniec był dawniej jednym z największych budynków w mieście. Ze względu na swoje rozmiary, podczas wojny pełnił funkcję obozu przejściowego, z którego deportowano Żydów do obozów zagłady. Cesia Szajn niestety nie przetrwała wojny. Co prawda zdołała uciec na wschód, ale zginęła w obozie w Kołomyi.
Hurtowania Manufaktury
Będzińscy Żydzi licznie i sprawnie się organizowali. Istniało Żydowskie Towarzystwo Gimnastyczno-Sportowe Ha-Koach i wiele klubów sportowych jak Hapoel Będzin czy Gwiazda Będzin. Co ciekawe drużyna piłki nożnej Hakoach od 2010 wróciła na boisko. Dawniej była to najlepsza drużyna piłkarska na Zagłębiu. Posiadała swój stadion, na terenie obecnej zajezdni autobusowej. Dziś, tak jak przed wojną, grają ze swoim stałym przeciwnikiem – klubem Sarmacja Będzin.
W mieście działały biblioteki i sekcje kulturalne, Szkoła Tańca Towarzyskiego Majtlisa, Towarzystwo Muzyczno-Literackie Haszomir. Wydawano liczną prasę w jidysz – tygodniki Zaglembier Cajtung, Dos Jidisze Wochenblat czy Zagłembier Lebn. Zapisywano się chętnie do związku skautowskiego Ha-Szomer Ha-Cair czy Żydowskiego Towarzystwa Krajoznawczego.
Interes też się kręcił. Będzin miał dobre położenie, przy niedalekiej granicy trzech zaborów oraz linii Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, przechodziły tędy szlaki handlowe. Od zawsze było to miasto kupieckie. Żydzi zajmowali się głównie handlem i drobnym przedsiębiorstwem. Byli kupcami, rzeźnikami, arendarzami, piekarzami, krawcami, szewcami. Stare źródła pisane podają, że w 1789 w mieście pracował mydlarz Majer Lewkowicz, czapnik Aron Kokotka i rzeźnik Herszla. W 1791 byli to także bakałarz Marek, krawiec Nota i Aaron, doktor Izaak i arendarz Abraham.
Spacerując po Będzinie możemy zauważyć, że na niektórych kamienicach widnieją tablice informujące o funkcjonujących w nich przedsiębiorstwach. Zostały one zawieszone w ramach projektu Hurtowania Manufaktury. Miał on na celu upamiętnienie sklepów, zakładów, warsztatów, które działały w Będzinie w okresie międzywojennym. Projekt zrealizowany przez Fundację Brama Cukermana starał się wiernie odtworzyć prawdopodobny wygląd tablic reklamowych z tamtego okresu, a ich treść jest autentyczna.
Jak w każdym społeczeństwie istniała także elita, Żydzi wykształceni – lekarze, dentyści, aptekarze, adwokaci, inżynierzy, bankierzy. A także Żydzi bogaci, zamożni przedsiębiorcy, którzy na przełomie XIX/XX wieku inwestowali w dobrze rokujący wtedy przemysł. Słynne były Zakłady Przemysłu Metalowego Chaima i Mordki, czyli Bracii Szajn. A także huta cynku Szymona Fürstenberga, jedna z największych w międzywojennej Polsce. Fürstenberg ufundował znaczące dla edukacji młodych mieszkańców miasta żydowskie koedukacyjne Gimnazjum Hebrajskie im. Szymonostwa Fürstenbegów. Jako szkoła funkcjonujące do dziś przy ul. Teatralnej 5. Gimnazjum ukończyła m.in. Rutka Laskier.
Będzińskie pamiętniki Rutki Laskier
Ruta Laskier to będzińska żydówka, która dzięki pisaniu pamiętnika zdołała zachować pamięć o sobie oraz zapisać obraz wojennego Będzina. Pochodziła z zamożnej rodziny, zamieszkałej w domu przy dzisiejszej ulicy Moniuszki 4. Jej ojciec, Jakub, był bankowcem oraz właścicielem młyna Laskier–Kleinberg i Spółka. Wojna zamknęła 10-letnią Rutkę w getcie, a następnie wraz z matką wywieziono ją na śmierć do Auschwitz-Birkenau. Podzieliła losy wielu podobnych sobie młodych Żydówek i zapewne nikt by o Rutce nie usłyszał, gdyby 63 lata po jej tragicznej śmierci nie wydano jej pamiętnika. Okazało się, że Rutka przelewała na papier najcięższe chwile swojego życia. Opisywała życie w getcie, wojnę oczami nastolatki. Brak nadziei i świadomość nadchodzącej śmierci. Ale jako młoda kobieta pisała także o dojrzewaniu, choć w niewyobrażalnie trudnym czasie. Posługiwała się piękną polszczyzną. Pamiętnik schowała pod schodami jej domu w getcie. Odnalazła go jej polska koleżanka i przez lata trzymała w swojej biblioteczce. Dopiero w 2006 roku pamiętnik ujrzał światło dzienne, zostając krótko po tym wydany w wielu językach.
Rutka jest dziś w Będzinie pamiętana i licznie upamiętniana, określana mianem będzińskiej Anny Frank. Jej imieniem nazwano ulicę w dawnym getcie, a jej zdjęcie zdobi kamienicę na ulicy Modrzejowskiej. W Internecie dostępny jest ciekawy dokument Ukryty pamiętnik holokaustu (BBC) opowiadający o losach Rutki i jej pamiętnika.
Dom modlitwy Mizrachi
Żydzi interesowali się także polityką, byli politycznie aktywni. Zakładali i zrzeszali się w partiach. Szczególnie na początku XX wieku, kiedy polityka zastąpiła niejako religię. W 1917 wszyscy radni w Radzie Miasta byli pochodzenia żydowskiego (w tym także jedna kobieta – Cesia Szajn). Będzin stwarzał wyjątkowo korzystny grunt dla syjonizmu, który był tu bardzo popularny. W 1918 założono w Będzinie ważną, nie tylko z dzisiejszej perspektywy, Organizację Syjonistów-Ortodoksów Histadrut ha–Mizrachi. Jej członkowie byli zwolennikami religijnego państwa Izrael oraz równouprawnienia Żydów na terenie Polski. Organizacja Mizrachi została fundatorem jednego z będzińskich domów modlitwy, wyjątkowego, bo jednego z nielicznych, którym udało się przetrwać do czasów obecnych.
Dom modlitwy Mizrachi jest dziś otwarty i można go zwiedzać. Znajduje się w oficynie kamiennicy przy ulicy Potockiego 3, należącej dawniej do bogatego kupca Jakuba Chila Winera. Samą kamienicę określano mianem Małego Będzina, gdyś znajdowało się tam wszystko czego będziński Żyd mógł w tamtych czasach potrzebować – synagoga, cheder, restauracja, hotel, kino Nowość, drukarnia oraz… dom publiczny.
To niezwykłe miejsce służyło przez wiele lat jako dom modlitwy dla mężczyzn. Po wojnie jego funkcja sacrum została zapomniana, stając się piwnicą na węgiel i inne szpargały. Przez lata ściany pokrył kurz i liczne pajęczyny. I to właśnie dzięki nim udało się zachować a następnie szczęśliwie odtworzyć przepiękne malowidła, pokrywające ściany dawnego domu modlitwy.
Autorem tych nastrojowych polichromii był lokalny malarz Altek Winer (a przy okazji bokser w Hakoach), który uważa się mógł czerpał inspiracje z będzińskiej Wielkiej Synagogi. Ich ciepła kolorystyka utrzymana w złocie, pomarańczu i beżach, przywodzi na myśl ulice Jerozolimy oraz upalny klimat gaju oliwnego.
Polichromie przedstawiają idee syjonistyczne (w końcu właściciel kamienicy był syjonistą). Zobaczymy tu obrazy prosto z Izraela: mury Jerozolimy, Ścianę Płaczu, ulice Jaffy i Tel Avivu, a także miejsca ważne ze względów religijnych: grób Dawida, Racheli i Absaloma. Pejzaże przedzielone są malowanymi kolumienkami z medalionami, na których widnieją symbole znaków zodiaku. To częsty obraz w synagogach, szczególnie tych polskich czy wschodnioeuropejskich, choć do dzisiaj zachowało się w Polsce tylko 8 takich synagog. Dwunastu synów Jakuba, czyli protoplastów dwunastu plemion Izraela porównywano m.in. do 12 znaków zodiaku. Te w ikonografii hebrajskiej, zgodnie z zasadą, aby nie czynić podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze i co jest na ziemi w dole i tego co jest pod ziemię, nie przedstawiają podobizny człowieka.
Na ścianach dostrzec można także symbole religijne, jak balsaminkę, siedmioramienną menorę, dziewięcioramienną chanukiję czy świecę hawdalową. Część ściany wschodniej nie jest pokryta malowidłami. Najprawdopodobniej znajdował się na niej aron ha-kodesz. Warto zerknąć także na nad głowę. Na stopie namalowanych jest dwanaście symboli dwunastu plemion Izraela z centralnie ułożoną gwiazdą Dawida.
Synagoga Mizrahi została odkryta dopiero w 2004 roku i jest dziś pod opieką Muzeum Zagłębia, które udostępnia obiekt. Przed wizytą warto zerknąć na ich stronę internetową oraz godziny otwarcia.
Do domu modlitwy wpływa z sąsiadującego pomieszczenia niewielka wanienka. To koryto na wodę deszczową (która w judaizmie jest koszerna), a pokój obok to dawna mykwa – miejsce ablucji. Zastanawiam się, ile jeszcze takich skarbów kryją będzińskie piwnice? Ile warstw farby należałoby zdrapać ze ścian będzińskich kamienic, aby odkryć polichromie kolejnych domów modlitwy?
Dom modlitwy Brama Cukermana
Żydowska populacja Będzina sięgała prawie 30 000 osób. Jedna synagoga, choć sporych rozmiarów, nie zdołałaby pomieścić wszystkich wiernych, nawet licząc samych mężczyzn. Ponadto judaizm jest zróżnicowany i podzielony. W Będzinie przeważali ortodoksyjni chasydzi, jednak i chasydyzm dzielił się na różne frakcje. Wierni byli zwolennikami różnych cadyków, jedni popierali cadyka z Góry Kalwarii, inni z Radomska a jeszcze inni tego z Lelowa. Z Niemiec dotarł do Będzina również judaizm reformowany. Do tego dochodziły podziały wewnętrzne, polityczne i społeczne. Bywało więc tak, że syjonista wolał pomodlić się z innym syjonistą, aby po amidzie móc urządzić sobie ciekawą pogawędkę.
Kogo było stać zakładał więc w Będzinie prywatny dom modlitwy. A pozwolić sobie na to mógł ten, kto miał kamienicę a w niej wolny pokój. Sądzi się, że takich sztibli mogło być w Będzinie około 40, niektórzy twierdzą zaś, że nawet 80. Do tej pory odnaleziono trzy, z czego dwa są odrestaurowane i udostępnione zwiedzającym.
Drugim odnalezionym będzińskim domem modlitwy jest Brama Cukermana. Znajduje się w jednym z mieszkań w kamienicy Nachima Cukermana, bogatego będzińskiego kupca, właściciela fabryki świec oraz składu galanterii i towarów kolonialnych. Fundator wybudowanej końcem XIX wieku na ulicy Sławkowskiej (dziś Aleja Kołłątaja 24/28) kamienicy, poświęcił jedno mieszkanie, w którym w latach 20-tych XX wieku założył dom modlitwy, przeznaczony dla swojej rodziny, wszystkich mieszkańców kamienicy oraz przyjaciół. W domu modlili się zarówno mężczyźni (sala główna), jak i kobiety (w położonym piętro wyżej babińcu).
Po wojnie polichromie zostały zamalowane a bożnica stała się zwykłym mieszkaniem. Jednak wieloletnim staraniem udało się zrekonstruować ścienne malowidła i odnowić obiekt. Dom modlitwy jest dziś pod opieką Fundacji Brama Cukermana. Jej inicjatorzy, Karolina i Piotr Jakoweńko oraz ich współpracownicy wkładają dużo pracy w zachowanie bogatego żydowskiego dziedzictwa miasta, Zagłębia oraz Śląska. Warto śledzić ich stronę na Facebooku, aby dowiedzieć się o licznych wydarzeniach odbywających się w synagodze oraz innych ciekawych projektach.
Wnętrze domu modlitwy zostało w 2010 odrestaurowane ze środków Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, dzięki czemu możemy dziś podziwiać kolejny przykład wyjątkowych polichromii, które szczęśliwie przetrwały lata niebytu. Malowidła podzielone są na dwie części. Dolną, która przypomina drewnianą boazerię. Oraz górną, na którą składają się oddzielone malowanymi kolumienkami okna z zawieszonymi w nich kotarami. Obrazy zawarte w oknach to zarówno przedstawienia Izraela, w tym Stare Miasto Jerozolimy z synagogą Hurwa i grób Dawida, obiekty religijne - menora i stół na chleby pokładne, jak i instrumenty muzyczne. Obrazy oraz górną część polichromii zdobią hebrajskie inskrypcje. W domu modlitwy Brama Cukermana dominują dwie gamy kolorów: niebieska i złotego beżu i pomarańczu. Złoto i błękit to kolory, które pięknie tu współgrają, a które w judaizmie mają wyjątkowe znaczenie. Symbolizują bogactwo, powagę i boskie promienie oraz reprezentowaną przez błękit wieczność, wierność i niebiańskość.
Do domu modlitwy dostać możemy się przechodząc przez bramę kamienicy przy alei Kołłątaja 24 lub kierując się od Placu 3 Maja ulicą Bramną, która stanowi swoiste podwórko-przejście, tytułową Bramę Cukermana.
Będzińskie kamienice
Cały Będzin stanowi wielką sieć kamienic, podwórek, bram, gęsto ze sobą splecionych. Kamienice te są w większości nieodrestaurowane, chciałoby się powiedzieć zapuszczone. Ponure, brudne, przesiąknięte historią. Część z nich stoi pusta i jak podejrzewam posiada status ‘do rozbiórki’. Te kamienice to pożydowska spuścizna, ale i architektoniczna ozdoba miasta - w stylu eklektycznym, secesyjnym, modernistycznym. Miejsca, gdzie rodziły się, dorastały, dojrzewały i umierały kolejne pokolenia będzińskich Żydów. Ulice jak Modrzejowska, Małachowskiego czy Kołłątaja to dawne centrum miejskiego życia. Pełne ludzi, sklepów, zakładów wszelakich. Ruchliwe, wypełnione dźwiękami nawołujących handlarzy i melodią języka jidysz.
Dziś, widok tych poniszczonych kamienic zasmuca, gdyż ich stan zagraża pamięci tych o których pamięć i tak już wyblakła. Jednak te stare mury i nieotynkowana cegła nadają miastu historycznego charakteru, który podczas spaceru pomaga naszej wyobraźni przenieść się w czasie. To właśnie włóczęga wśród tych starych, obdrapanych kamienic stanowi niepozorną i niebanalną atrakcję Będzina oraz ważny element poszukiwań będzińskiej przeszłości.
Kolorowe kamienice, ażurowe balkony. Liczne skwery i place. Rybi i Stary Rynek. Podwórka, bramy jako tunele do innego świata. Stare drzwi i zdobienia ukryte pod wieloma warstwami farby. Na jeszcze kilku drewnianych framugach zachowały się ślady po mezuzie – niewielkim podłużnym pojemniczku z fragmentem Tory, które Żydzi zawieszali na drzwiach i zgodnie z tradycją dotykali przed przekroczeniem progu. Wgłębienia po mezuzie wypatrzeć można na ulicy Kołłątaja, Potockiego, Placu 3 Maja. A samą mezuzę, i to oryginalną, podarowaną przez ambasadora Izraela, zobaczyć można na drzwiach domu modlitwy Brama Cukermana.
Warto rozglądać się po będzińskich ulicach, bramach, podwórzach i kamienicach. Kryją w sobie wiele żydowskich tajemnic i pamiątek, choć sami Żydzi z będzińskich kamienic zostali wyproszeni podczas wojny.
Będzińskie getto
Hitlerowskie wojska weszły do Będzina bardzo wcześnie, bo już 4 września 1939 roku. Od tego czasu zaczęło się prześladowanie społeczności żydowskiej. Upokorzenia, konfiskaty, mordy, niszczenia obiektów, ksiąg religijnych. Znamiennym i tragicznym wydarzeniem, było wspomniane wcześniej spalenie synagogi. Zamknięto żydowskie przedsiębiorstwa, przejęto sklepy, warsztaty i mienie osobiste. Na lewe ramię nałożono stygmatyzujące opaski. Codzienne życie w strachu przed śmiercią lub wywózką. Jedną z najtragiczniejszych selekcji przeprowadzono na terenie ośrodka sportowego Hakoach, gdzie w sierpniu 1942 zgromadzono wszystkich żydowskich mieszkańców miasta i decydowano o ich losie – na prawo zdolni do pracy, czyli mogący się jeszcze przydać, na lewo do Auschwitz na śmierć.
Na początku 1943 roku Żydów wysiedlono z centrum miasta i zepchnięto w mniej reprezentacyjną okolicę Kamionki w dzielnicy Warpie. Na tym niewielkim skrawku ziemi wzdłuż ulic Wilczej, Wesołej i Podsiadły (dziś Rutki Laskier) zamknięto prawie wszystkich żydowskich mieszkańców Będzina a także tych z innych części Zagłębia. Żydowskiej osiedle u stóp Góry Zamkowej spalono.
Getto początkowo było otwarte. Osoby zdolne do pracy wywożono na roboty lub pracowały na miejscu. Inne, mniej przydatne stopniowo wywożono do Auschwitz. Podobny los spotkał pozostałych mieszkańców getta już po kilku miesiącach.
Mając pracę, a w szczególności tą użyteczną dla Niemiec oraz kartę Sonder można było mieć złudne poczucie bezpieczeństwa. Miejscem dającym taką nadzieję był szop krawiecki Alfreda Rossnera – największy w mieście zakład krawiecki, który podczas wojny szył mundury dla Wermachtu. Swoim pracownikom, a było ich nawet do 7 tysięcy, pomagał także sam Niemiec Rossner. informował o zbliżających się akcjach wysiedleńczych, pozwalał ukrywać się w zakładach, wstawiał się za pracownikami przeznaczonymi do wywózki.
W czerwcu 1943 getto zamknięto, a od 1 sierpnia przystąpiono do jego likwidacji i wywózki wszystkich Żydów do obozu zagłady Auschwitz - Birkenau.
Żydzi zamknięci w getcie na Kamionce stawiali opór. W getcie doszło do zbrojnego powstania, na wzór tego warszawskiego (z organizatorami którego Będzinianie byli zresztą w kontakcie, a Mordechaj Anielewicz odwiedził Zagłębie w 1942). Powstanie zorganizował będziński oddział Żydowskiej Organizacji Bojowej z braćmi Józefem i Bolesławem Kożuch na czele. Jedną z członkiń tej organizacji była także legendarna kurierka Frumka Płotnicka, przemierzająca Polesie, Warszawę, Wołyń czy Wilno. Frumka wraz z innymi broniła się z bunkru na ul. Podsiadły 24. Niestety ich siła i uzbrojenie były nieporównywalnie słabsze od hitlerowskich. Wszyscy powstańcy zginęli, a getto zlikwidowano po tygodniu. Dziś na Placu Bohaterów Getta znajduje się wymowny pomnik i tablica upamiętniające tragiczne wydarzenia z getta na Kamionce.
Pojedyncze osoby, którym udało się przetrwać wojnę na krótko wróciły do Będziny i Zagłębia. Szybko jednak wyemigrowały do Palestyny, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Piętno wojny oraz antysemickie nastroje nie pomogły odbudować żydowskiej społeczności w Będzinie. Dziś pozostały tylko stare kamienice, kilka tablic pamiątkowych, domów modlitwy, śladów po mezuzach oraz stare zdjęcia.
Cafe Jerozolima
Ostatnim przystankiem na trasie spaceru, takim na deser, jest Cafe Jerozolima. Prowadzona przez Fundację Rutki Laskier kawiarnia to miejsce wyjątkowe. Nie tylko wypijemy tu kawę po hebrajsku, zjemy paschę czy pyszne Hamantaszen. Kawiarnia otwiera swoje drzwi, w tym także te od szafy i zaprasza do przedwojennego świata będzińskich Żydów. To swoiste muzeum czy bardziej skansen, pełen artefaktów, żydowskich pamiątek, zdjęć, oryginalnych menor, dzienników klasowych, dokumentów, zwojów Tory i wielu innych cennych judaików. Ponadto Cafe Jerozolima organizuje koncerty, pokazy filmowe oraz żydowskie święta – Pesach, Purim, Rosz ha-Szana, które nie tylko przybliżają, ale i kultywują żydowskie tradycje w Będzinie.
Głową tej operacji jest pan Adam Szydłowski, który czynnie bierze udział w zachowaniu żydowskiego dziedzictwa. Uratował od zapomnienia domy modlitwy Mizrachi i Brama Cukermana, odkrył co po wojnie uczyniono z macewami z żydowskich cmentarzy, był odpowiedzialny za wydanie pamiętników Rutki Laskier a w planach ma budowę Muzeum Żydów Zagłębia. Na to muzeum czekam z niecierpliwością.
Spacer po żydowskim Będzinie – proponowane przystanki:
Dworzec PKP i Plac Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. W tym miejscu będzińscy Żydzi oczekiwali na pociąg do Auschwitz
ul. Modrzejowska – większość tutejszych kamienic była dawniej zamieszkana przez społeczność żydowską
ul. Modrzejowska 57 – przebudowana kuczka (dawniej drewniana altanka, szałas, balkon budowany na święto Sukkot)
ul. Modrzejowska 49 – zdjęcie Rutki Laskier
Skrzyżowanie ulic Zawale/Modrzejowska – stare mury miejskie oraz miejsce, w którym pod murami miasta ulokowany był najstarszy kirkut
Rybny Rynek
ul. Berka Joselewicza – w miejscu przedszkola istniała kiedyś pierwsza będzińska synagoga
ul. Podwale 1 – ledwie widoczne malowidło ścienne (najprawdopodobniej pozostałość po prywatnym domu modlitwy)
Plac Kazimierza Wielkiego – Stary Rynek: główne miejsce handlu w mieście. Rynek istniał od czasów założenia miasta
ul. Moniuszki 4 – dawniej mieszkała tu z rodzicami Rutka Laskier
ul. Zamkowa – Pomnik upamiętniający miejsce po Wielkiej Synagodze
ul. Podzamcze – okolice ulicy Podzamcze oraz tereny nad Czarną Przemszą zamieszkałe było dawniej przed biedniejszą społeczność żydowską
Będziński zamek + Muzeum Zagłębia
Kościół Świętej Trójcy + tablica upamiętniająca księdza Zawadzkiego
Kirkut na Górze Zamkowej
ul. Teatralna 5 – dawne Gimnazjum Hebrajskie im. Szymonostwa Fürstenbegów, dziś szkoła publiczna
ul. Sączewskiego 9 – kuczka
ul. Sączewskiego 17 – tablica upamiętniająca miejsce, w którym w 1939 roku rozstrzelano 40 Polaków i Żydów, których Hitlerowcy fałszywie oskarżyli o podpalenie synagogi
Plac 3 Maja – miejsce żydowskiej koncentracji. Kamienice zajęte przez rabinat, redakcję Zagłębier Leben, . Stare framugi noszą ślady po mezuzach.
Ul. Bramna, Brama Cukermana – uliczka-podwórze kamienicy Nuchima Cukermana
Dom modlitwy Brama Cukermana – wejście od ulicy Bramnej lub Kołłątaja 24
Dom modlitwy Mizrachi – w kamienica Chila Wienera na ul. Potockiego 3
ul. Małachowskiego – zamieszkała w większości przez Żydów, w tym wielu zasłużonych dla miasta. #13 – dawny Grand Hotel, #33 - willa rodziny Szajn, #36 – kamienica zamieszkana przez Dore Reym, autorkę książki „Hob betuchen! Miej nadzieję! Wspomnienia Dory Reym z czasów Holokaustu”
Cafe Jerozolima
Kamionka – obszar będzińskiego getta zamknięty ulicami: Rutki Laskier, Wesoła, W. Pola
Plac Bohaterów Getta Będzińskiego z pomnikiem Bohaterów Getta Będzińskiego
ul. Rutki Laskier 24 – bunkier, w którym ukrywali się powstańcy ŻOB
ul. 1 Maja 13 – dom, w którym mieszkała Rutka Laskier i gdzie pod schodami ukryła swój pamiętnik
ul. Sienkiewicza 31/33 – dawne koszary, tu zlokalizowany był szop krawiecki Alfreda Rossnera
ul. Sienkiewicza 17 – sierociniec Cesi Szajn oraz miejsce zbiórki deportowanych Żydów
ul. Krasickiego 6 – dawna willa Szajnów, dziś przedszkole
ul. Kościuszki/11 Listopada – w miejscu dzisiejszej zajezdni znajdowało się dawniej boisko klubu Hakoach. W 1942 hitlerowcy przeprowadzili tu największą będzińską selekcję.
ul. Gzichowska 15 – Muzeum Zagłębia Pałac Mieroszewskich
Jestem pełen podziwu. Wiele trudu sobie Pani zadała, by rzetelnie przedstawić losy Żydów będzińskich. W artykule jest takie zdjęcie, w rozdziale o Rutce, gdzie na ścianie kamienicy wiszą trzy zdjęcia. To z prawej, z czasów okupacji, jest autorstwa mojego ojca Emanuela.
Chylę czoła przed kawałem reporterskiej pracy, bez której nie powstałby tak kompletny i wciągający opis żydowskiej historii Będzina. Po przeczytaniu ciągle towarzyszy mi myśl: jak to jest, że jako społeczeństwo byliśmy w takim punkcie, że różnorodność kulturową i religijna nie była problemem, a wręcz zaletą i wszystko harmonijnie że sobą współgrało. Dlaczego dziś tak trudno nam to odtworzyć?
Imponujący opis! Mieszkam po sąsiedzku i nie raz bywałem w Będzinie, w tym na zamku i w Pałacu Mieroszewskich. Pałac to też kawał historii Będzina. Następnym razem będąc w Będzinie będę inaczej patrzył na to miasto. Cafe Jerozolima już nie ma od 2021 roku. Kolejna ofiara obostrzeń covidowcych. Jedyne z czym się nie zgodzę to umieszczenie Będzina w zakładce Śląsk. Kazimierz Wielki zbudował zamek żeby bronić Rzeczpospolitą przez najazdami z czeskiego wówczas Śląska. Nie słyszałem żeby został zdobyty :)