top of page

Szlak Warowni Jurajskich im. Andrzeja Stróżeckiego – przewodnik po szlaku i atrakcjach - cz. 1

Szlak Warowni Jurajskich to jeden ze sztandarowych szlaków w rejonie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Przebiega przez całą Jurę, zapoznając z jej regionami, krasowym krajobrazem, fauną, florą i licznymi atrakcjami. Szlak meandruje podkrakowskimi dolinami Będkówki i Prądnika z ich głębokimi wąwozami i wysokimi blokami skalnymi. Prowadzi między słynnymi grupami skał wapiennych Grodziska czy Góry Birów oraz wśród białych ostańców, których nie sposób zliczyć. Biegnie przez park narodowy oraz kilka rezerwatów. Obok słynnych jurajskich jaskiń – Nietoperzowej, Łokietka czy Na Biśniku, a przede wszystkim zagląda pod słynne jurajskie orle gniazda.



Długi na 155 kilometrów szlak rozpoczyna (lub kończy) się w Rudawie położonej w Rowie Krzeszowickim, a kończy (lub zaczyna) w Wancerzowie, wsi graniczącej z podczęstochowskim Mstowem, leżącymi w dolinie Warty. Cały szlak jest niezwykle widokowy, bardzo atrakcyjny i pomimo dystansu – łatwy i przyjemny. Prowadzi przez spokojne zakątki Jury, zasobne w jurajską przyrodę. Ten szlak totalnie mnie zachwycił! Szczerze polecam jego przejście każdemu, w całości lub w kawałku. Aby zachęcić, zdopingować i pomóc w podążaniu za niebieskim znakiem Szlaku Warowni Jurajskich, przygotowałam mały przewodnik.



Historia Szlaku Warowni Jurajskich


Za temat przewodni szlaku obrano jurajskie warownie. Podobna idea przyświeca najpopularniejszemu szlakowi w regionie, czyli Szlakowi Orlich Gniazd. Te dwa szlaki przecinają się kilkakrotnie, czasami biegnąc razem przez kilka kilometrów. Z zasady, Szlak Warowni Jurajskich miał być szlakiem uzupełniającym Szlak Orlich Gniazd i przebiegać przez te obiekty, które pomija szlak czerwony. Jest więc uznawany za drugi najważniejszy szlak regionu prowadzący przez jego kluczowe atrakcje.



Szlak Warowni Jurajskich został utworzony oficjalnie w 1973, kiedy Andrzej Stróżecki, działacz PTTK z Zawiercia, połączył lokalne szlaki w jeden, długodystansowy szlak niebieski. Krótsze odcinki szlaku istniały już wcześniej, a część z nich wytyczona została jeszcze przez guru polskiej turystyki, czyli Kazimierza Sosnowskiego (Rudawa – Ojców, Zarzecze – Podzamcze).



Nazwę Szlaku Warowni Jurajskich nadał zaś Julian Zinkow – krajoznawca i osoba niezwykle zasłużona dla jurajskiej turystyki. Na szlaku spotkamy łącznie osiem warowni, w tym te większe w Ojcowie czy Smoleniu, najsłynniejszy jurajski zamek Ogrodzieniec oraz strażnice w Bąkowcu, Łutowcu, Przewodziszowicach, Ostrężniku i Suliszowicach.




Warownie, zamki, strażnice czy orle gniazda?


Region tak bogato opleciony siecią orlich gniazd to unikat w skali kraju. Tym wapiennym budowlom przypada już 500-lecie. Od pięciu wieków zachwycają każdego obserwatora swoją trwałością, surową estetyką i tajemniczością. Tylko na Jurze możemy podczas pieszych wycieczek poczuć się jak dawni królewscy posłańcy wędrujący od zamku do zamku z ważnymi wiadomościami.


O jurajskich strażnicach powstała już niejedna książka a na niejednym zamku kręcono film. To kolebka polskiej historii. Każdy zamek ma swoje dzieje, legendy i perypetie, wszystkie niezwykle wciągające. Białe budowle różnią się także tym jak są określane. A więc które z nich to zamki, które są strażnicami i warowniami, a które stanowią orle gniazda?



Te wapienne nieruchomości są właściwie wszystkim naraz. Przed wybudowaniem murowanych twierdz, na miejscu wielu z nich znajdowały się drewniano-ziemne grody. Budowle powstawały w nieprzypadkowym miejscu i czasie. Lokalizacja pierwotnych grodów potwierdzała ich doskonałe funkcje obronne i obserwacyjne. Warownie umieszczone były na wzniesieniach, trudno dostępnych z wszystkich stron, ale takich z których dało się obserwować okolicę. Przypominały więc gniazda orłów, położone na półkach skalnych, niedostępne, dobrze ukryte przed tymi, którzy mogliby je skrzywdzić lub niepokoić. W XIII/XIV wieku obszar Jury znajdował się na krańcach ziemi małopolskiej, tuż przy granicy ze Śląskiem. Czasy pełne były niepokojów. Celem budowy białych gniazd była funkcja obronna zachodniej granicy Małopolski. Jak najbardziej sprawdza się tu więc określenie warowni czy strażnicy. Każdy z zamków posiadał elementy warowne, grube mury, wieże, baszty, fosy, wały, mosty. A ich bliskie położenie względem siebie umożliwiało komunikację w razie niebezpieczeństwa. Z czasem jedne budowle popadały w ruinę, inne były rozbudowywane. I tak dziś, trudno zamek w Ogrodzieńcu, Olsztynie, Tenczynku czy Pieskowej Skale nazwać wyłącznie warownią. Są to ogromne rezydencje, wznoszone przez bogate rody, mające we władaniu spore połacie ziemi i wielkie majątki i chcące nierzadko dorównać panom na Wawelu. W tych przypadkach słowo zamek jest całkowicie uzasadnione.



Warto też dodać, że określenia te przenikają się także pod względem etymologicznym. Mówiąc o pierwszych siedliskach ludzkich najczęściej wspomina się o grodzie, grodzisku, czyli jakimś trudno dostępnym miejscu, położonym na wysokiej skarpie, de facto odgrodzonym od świata. Gród służył zarówno do mieszkania jak i obrony. Wraz ze wzrostem ilości osadników, zamożności możnowładców oraz technik budowlanych, te warowne grody zaczęto rozbudowywać. Drewniane umocnienia zaczęły zamieniać się w kamienne, a kilkumetrowe grodziska w wielkie zamki. Dalej spełniały one jednak podobne funkcje, mieszkalne i obronne. I ta ostatnia była zdecydowanie ważniejsza o czym świadczyć może samo słowo zamek, znane w Polsce od XV wieku i nawiązujące do obiektu zamkniętego, a więc strzeżonego. Podobnie działo się na świecie. Po angielsku zamek to castle – słowo, które z łacińskiego castrum, castellum określa gród warowny.



Informacje praktyczne.

Kiedy? Na ile dni? Jak dojechać? Gdzie spać?


Z dostaniem się na początek szlaku nie powinniśmy mieć żadnych problemów, niezależnie czy rozpoczniemy go w Rudawie – położonej na trasie linii kolejowej Kraków – Katowice, czy w Mstowie – do którego dojeżdżają liczne busy z Częstochowy.



Szlak jest malowniczy o każdej porze roku. Przyroda Jury jest bardzo zróżnicowana, krajobraz zmienia się co sezon i każdego miesiąca zachwyca czymś innym. Szlakiem można więc wędrować cały rok i zawsze będzie cudnie i wyjątkowo. Unikałabym tylko okresów wzmożonej popularności, jak długich czy letnich weekendów. Jura ma sporą rzeszę fanów, a miejsca takie jak Dolina Będkówki, OPN czy Ogrodzieniec będą wtedy po brzegi wypełnione turystami oraz ich samochodami.



Ja sama przeszłam ten szlak na przełomie zimy i wczesnej wiosny i zdecydowanie polecam ten okres. Wybrałam kilka słonecznych dni w lutym, marcu i na początku kwietnia, a budząca się do życia przyroda wspaniale ubarwiała moją wędrówkę. Bogate runo jurajskich lasów bukowych to prawdziwa feeria barw – fioletowe przylaszczki, różowe wawrzynki, białe śnieżyczki, żółte żywce dziewięciolistne – kolorowo wszędzie!



Wędrowiec, dla którego 25/35 kilometrów marszu dziennie jest ‘do zrobienia’, może w łatwy sposób podzielić sobie szlak, niezależnie od tego czy będzie go planował przejść ‘na raz’ czy w kilku oddalonych od siebie czasowo odcinkach. Ja sama podzieliłam go na 5 odcinków, z czego były to 3 wypady jednodniowe oraz jedna wyprawa 2-dniowa. Ojców, Skała, Wolbrom i Zawiercie są dobrze skomunikowane z Krakowem czy Katowicami. Gorzej jest w centralnej Jurze – ostatnie 2 odcinki warto przejść przy okazji jednego wyjazdu.


Podział mojego szlaku:


1. Rudawa – Ojców/Skała, 22 km

2. Ojców/Skała – Wolbrom, 30 km

3. Wolbrom – Zawiercie, 34 km

4. Zawiercie – Łutowiec – 29 km

5. Łutowiec – Mstów – 38 km




Noclegi


Na szlaku dostępnych jest całkiem sporo noclegów, w pensjonatach, PTSMach czy u prywatnych gospodarzy. Każdy znajdzie coś dla siebie. Kilka przykładów poniżej:


Dolina Będkowska: schronisko Brandysówka

Łazy: PTSM

Ojców: liczne pensjonaty

Smoleń: Ośrodek Naukowo-Dydaktyczny ZPK woj. śląskiego

Podzamcze: liczne pensjonaty

Zawiercie: liczne miejsca noclegowe o różnym standardzie

Morsko: Ośrodek Wypoczynkowy pod Zamkiem

Podlesice: liczne noclegi prywatne i pensjonaty

Łutowiec – Przewodziszowice – Czatachowa: pojedyncze noclegi u prywatnych gospodarzy

Siedlec: PTSM

Zrębice: noclegi prywatne



Oznakowanie Szlaku Warowni Jurajskich


Ze wszystkich dłuższych czy krótszych szlaków, którymi dane mi było wędrować, Szlak Warowni Jurajskich jest jak dotąd najlepiej oznakowanym szlakiem. Julian Zinkow, autor nazwy szlaku, w swoim przewodniku z 1977 roku, przestrzegał czytelników i turystów przed złym oznakowaniem. Mogę śmiało potwierdzić, że dziś ta informacja jest już nieaktualna. Wieloletnie jurajskie doświadczenie turystyczne zdało egzamin. Oznakowanie szlaku jest nienaganne. Malowane szlaki wyraźne i świeże. Odpowiednio zaznaczone skręty. Co rusz tabliczki z odległościami oraz informacje o węzłach szlaków. Na tym szlaku nie da się zgubić (wiosna 2022).



Apel do mieszkańców Jury!

Jurajskie krajobrazy są przepiękne. Wyjątkowe na skale światową. Jedne z najcenniejszych obszarów w Polsce. Jednak ilość śmieci, butelek, złomu, wszystkiego co już w domu niepotrzebne jest zatrważająca. Nie jest to tylko domena Jury, ale tu w szczególności te śmieci rzucają się w oczy, kontrastując z malowniczą okolicą. Mieszkańcy Jury dbajcie o swoją ziemię, naszą planetę. To nasz jedyny dom!




Odcinek 1

Z Rudawy przez Dolinę Będkowską i Dolinę Prądnika do Ojcowa (22 km)

Atrakcje: Dolina Będkówki, jurajskie ostańce, jedyne na Jurze schronisko, Jaskinia Nietoperzowa, Grodzisko - drugi najwyższy szczyt Jury, Dolina Prądnika, Ojców i Ojcowski Park Narodowy


Niebieska kropka oficjalnie rozpoczynająca Szlak Warowni Jurajskich namalowana jest na drzewie naprzeciwko stacji kolejowej w Rudawie, zaraz obok tabliczki z mapą i kierunkowskazem. Od tego miejsca zaczynam odliczanie – 155 km to go!



Pierwszy odcinek jest ucywilizowany. Szlak wyprowadza spod dworca ulicą Henryka Sienkiewicza i przechodzi obok słynnej willi z wieżyczką, gdzie upamiętniony nazwą ulicy pisarz spędził kilka tygodni, pracując nad powieścią Wiry. O to, aby nie zabrakło mu świeżego mleka dbał lokalny chłopiec Staś Tarkowski, którego imieniem Sienkiewicz nazwał potem głównego bohatera W pustyni i w puszczy. Zaś właścicielką willi była Antonina Domańska, autorka powieści Historii żółtej ciżemki. Niewielka Rudawa gościła wielkich literatów. Dziś przechodzi przez wieś Małopolski Szlak Literacki.


Szlak Warowni Jurajskich (SWJ) prowadzi główną ulicą Rudawy, przez nowy rynek z przyjemną panoramą na Garb Tenczyński oraz obok jednego z najstarszych i najcenniejszych kościołów murowanych Małopolski. Pochodzącego z przełomu XIII/XIV wieku kościoła Wszystkich Świętych – orientowanego, z reliktami gotyckich polichromii i barokową dzwonnicą parawanową. Za kościołem rozciąga się przyjemna panorama.



Aż do Brzezinki szlak biegnie asfaltową drogą, częściowo bez chodnika, ale z widokiem na wznoszący się już na północy wał Wyżyny Olkuskiej. Z tej perspektywy widać, jak wał w pewnym miejscu łamie się, wskazując miejsce przepływu Będkówki i jej pięknej doliny, do której zmierzam.



Trasa delikatnie wznosi się, biegnąc pomiędzy starszymi i nowymi zabudowaniami Brzezinki, obok biegających kur, przydomowych ogródków i drewnianych stodół. Następnie wychodzi na szerokie łąki ponad wsią, z których to ładnie widać ciemne lasy Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. Rzeźba terenu coraz bardziej przypomina już tę jurajską – teren staje się nierówny, pojawiają się pierwsze białe ostańce. Szlak łukiem omija skałę Cebulową, choć można też wspiąć się na nią, aby wyjrzeć ponad zalesioną okolicę, zjadając przy okazji drugie śniadanie.



Teraz lekko ubłocona wędruję wśród brzóz, sosen i modrzewi, z latającymi ponad drzewami krukami. W Łączkach Kobylańskich wychodzę na ulicę, którą podążać będę przez następne cztery kilometry wzdłuż malowniczej Doliny Będkówki. Jej dnem, po wapiennych skałkach płyną nieskazitelnie czyste wody potoku Będkówka, który swoją wieloletnią i systematyczną pracą uformował tę jedną z najpiękniejszych podkrakowskich dolinek.



Najpierw przechodzę przez niewielką skalną bramę, maszerując wąskim i zalesionym wąwozem. Mijam zespół stawów z hodowlanym pstrągiem. Spomiędzy bezlistnych jeszcze drzew wyłaniają się białe grupy skalne o ciekawych formach i nazwach: Ruskie Skały, Rybne i Wężowę Skały, a dalej Pytajnik i Odpowiednik.



Zaraz za skrzyżowaniem z żółtym Szlakiem Dolinek Jurajskich, dolina rozszerza się. Słońce świeci na najwyższych obrotach jakie możliwe są w lutym. Po miesiącach smutnej, szarej pogody otaczający mnie słoneczny krajobraz robi ogromne wrażenie. To idealny dzień i miejsce, aby rozpocząć wędrówkowy sezon. Przede mną otwiera się szeroka i płaska dolina, ponad którą wyrasta masywna, śnieżnobiała skała – Sokolica. Od co najmniej XII/XIII wieku istniało na jej szczycie grodzisko, choć odnalezione na Sokolicy ślady sugerują gród o wiele wcześniejszy, uznawany wręcz za jeden z ważniejszych w państwie Wiślan. Dziś, pod Sokolicą znajduje się pole kempingowe, obecnie jedyne na Jurze schronisko Brandysówka oraz jurajska stacja GOPR. Dziś Sokolica stoi samotnie. Z reguły na jej białych skałach roi się od kolorowych punktów, czyli licznie zdobywających ją wspinaczy.



Kawałek dalej spływają z niewielkich kaskad szumiące wody Będkówki, tworząc jeden z największych wodospadów na całej Jurze – pomnik przyrody Wodospad Szum. W bezruchu stoi zaś pionowa skała Iglica wraz z całym Cmentarzyskiem oraz najsłynniejsza w okolicy skała wspinaczkowa o przecudnej i idealnie pasującej doń nazwie – Dupa Słonia.




Za Czarcimi Wrotami dolina staje się bardziej dzika. Nieopodal znajduje się jedno z większych wywierzysk na Jurze, będące źródłem Będkówki – potoku, który po 12 kilometrach uchodzi do Rudawy. Wywierzyska to źródła krasowe, czyli miejsca skąd woda podziemna wypływa na powierzchnię. Są typowym elementem krasowego, jurajskiego krajobrazu a na szlaku spotkam ich podczas całego szlaku jeszcze wiele. Za źródłem trasa się zagęszcza, znów przechodząc w dość ciasny wąwóz w całości pokryty zeszłorocznymi, bordowymi bukowymi liśćmi.


Krasowo-szczelinowe źródło Będkówki.

Mijam sporą skałę i jaskinię Łabajowa, a zaraz za nią jedną z kilku mijanych na szlaku, ale chyba najciekawszą Jaskinię Nietoperzową. Nie tylko dawniej zasiedlały ją ogromne kolonie nietoperzy (dziś zimuje tu tylko podkowiec mały). Znaleziono tu także ślady zarówno neandertalczyka jak i homo sapiens oraz kły i kości zwierząt, które od dawna nie zamieszkują już jurajskich ziem – lwów, mamutów czy nosorożców. Tu także ukrywała się Horpyna z filmu Ogniem i Mieczem… Jaskinia jest prywatna, ogrodzona płotem, ale otwarta dla zwiedzających od kwietnia do września.



Nieopodal pojawia się także inna atrakcja – skała Grodzisko, druga najwyższa góra Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Grodzisko należy do grupy Ostańców Jerzmanowickich i inaczej nazywane jest Skałą 502, choć najnowsze pomiary podają wysokość 513 m n.p.m. Górę łatwo rozpoznamy po betonowym słupku pomiarowym, pamiątce po II wojnie światowej. Sam szlak nie przechodzi przez szczyt Grodziska, ale widoki z niego stają wysoko w rankingu tych najpiękniejszych na Jurze, warto więc dołożyć kilku kroków za szlakiem rowerowym, aby wejść na sam szczyt. Z góry zobaczymy zarówno bliską okolicę, skałę Gołębnik oraz lasy Ojcowskiego Parku Narodowego na północy, a południowa panorama sięga aż po Babią Górę i Tatry. To też dobre miejsce na drugie, czy tam już trzecie śniadanie.



Szlak przechodzi przez drogę ekspresową 94 i wkracza na teren Ojcowskiego Parku Narodowego. Wije się wśród buków, klonów, sosen i jodeł, pod którymi błyszczą judaszowe srebrniki – zeszłoroczne owocostany miesięcznicy trwałej. Dawniej Szlak Warowni Jurajskich biegł dnem Wąwozu Jamki, jednak ze względu na istniejący tam obszar ochrony ścisłej, dziś prowadzi bardziej skrajem parku. Nie przechodzi bezpośrednio obok Groty Łokietka, ale łączy się na chwilę ze szlakiem czarnym, który doprowadza do tej słynnej jaskini. Po drodze do niej roztacza się widok na głęboką dolinę Sąspówki.



Szlak niebieski biegnie pod Chełmową Górą – najwyższym wzniesieniem OPNu. A okolica robi się coraz ciekawsza pod względem przyrodniczym. Stoki porasta cenna jaworzyna górska z rzadkim języcznikiem zwyczajnym. Skały zaś pokryte są zielonymi mchami, porostami i kępami zanokcicy skalnej. Suchy Wąwóz Ciasne Skałki, rzeczywiście wąskim i uroczym przesmykiem doprowadza do Bramy Krakowskiej, ta zaś przenosi nas do pięknej, ale już ucywilizowanej doliny Prądnika.




Dolina Prądnika, uznawana za najpiękniejszą z podkrakowskich dolin jurajskich i jedyna, która jest chroniona parkiem narodowym. Szlak prowadzi doliną Prądnika wzdłuż jej głównych atrakcji – źródełka Miłości pod Skałami Koronnymi, Igły Deotymy, Skał Panieńskich, stawów z Pstrągiem Ojcowskim a także wśród starych, drewnianych zabudowań Ojcowa, które swoimi ażurowymi zdobieniami przypominają o uzdrowiskowej historii wsi. Pomimo braku wód mineralnych Ojców rozwinął się jako zdrój właśnie dzięki malowniczemu krajobrazowi. Spragnieni i głodni posilą się w licznych tu restauracjach. A ciekawi zaspokoją wiedzę w Muzeum Regionalnym PTTK lub Muzeum OPN. Choć na dogłębne zwiedzanie doliny Prądnika potrzeba dodatkowego dnia i kolejnej wycieczki. Dziś, w tym słonecznym lutowym dniu jest tu wyjątkowo pięknie.




Szlak Warowni Jurajskich przechodzi przez Park Zdrojowy i dociera w końcu pod Górę Zamkową, na której znajduje się pierwsza na szlaku warownia – Zamek Ojcowski. Jest to jeden z wielu kazimierzowskich orlich gniazd, wybudowany w XIV wieku. Niepewne jest czy wcześniej istniał tu drewniany gród książęcy, ale osadnictwo na wzgórzu na pewno sięga epoki kamienia i żelaza. Jak w przypadku wielu innych zamków, ten także został ograbiony podczas potopu szwedzkiego a potem niezamieszkany niszczał przez lata. Zachował się budynek bramy wjazdowej z ostrołukową arkadą, resztki murów i budynków mieszkalnych oraz wieża, gdzie znajduje się dziś niewielka ekspozycja.



Parę kroków nową ścieżką i poniżej szlaku widzimy już słynną Kaplicę na Wodzie im. Józefa Rzemieślnika. Wybudowano ją w formie sprzeciwu wobec zarządzenia cara Mikołaja II, który nie pozwalał na budowę kościołów na ziemi ojcowskiej ażurowa kaplica stoi więc na wodzie.



Dalej szlak wspina się na ponad doliną Prądnika, aby bukowym lasem doprowadzić do skrzyżowania z drogą do Skały. Po drodze mijamy jeszcze zabytki kultury jakimi są młyny wodne, które zachowały się tu od XIX i XX wieku – Młyn Boronia, Mosura czy Katarzyńskich. Mieszkańcy wykorzystywali nadrzeczną lokalizację do budowy młynów produkujących jeden z ważniejszych elementów przetrwania: mąkę. Prądnik w tym miejscu zasiedlony jest także przez bobry, które same choć niewidoczne, łatwo zdradzają swoją obecność.




Skrzyżowania ulic pilnują zaś dwa ostańce Pochylec oraz Skamieniały Wędrowiec. Stąd niedaleko już do Skały, skąd odjeżdżają liczne busy do Krakowa.




Odcinek 2

Z Ojcowa przez Dolinę Dłubni do Wolbromia (30 km)

Atrakcje: Grodzisko i Pustelnia św. Salomei, Dolina Dłubn i Dłubniański Park Krajobrazowy, Imbramowice, źródło Hydrografów, Kamienna Góra


Drugi odcinek szlaku jest bardziej spokojny, polno-leśny, z mniejszą ilością typowych atrakcji, ale za to niezwykle widokowy i przestrzenny.



Tego dnia szlak rozpoczynam w miejscu, gdzie zakończyłam pierwszy odcinek, czyli na skrzyżowaniu przy Skamieniałym Wędrowcu. Początkowo czeka mnie krótka wspinaczka po naturalnie uformowanych schodkach. Im wyżej tym lepiej widać formę i głębokość doliny Prądnika, choć z tej perspektywy dość zalesioną. Po prawej stronie napotkamy niewielki ogródek, w którym rośnie wisienka stepowa – rzadki i chroniony gatunek krzewu.



Na samym szczycie Grodziska znajduje się zaś ciekawy obiekt sakralny – kościół i pustelnia św. Salomei. Jest to jeden z bardziej malowniczych i klimatycznych obiektów architektonicznych na szlaku. Robi szczególne wrażenie, kiedy jesteśmy tu sami. Cały zespół upamiętnia Salomeę, siostrę Bolesława Wstydliwego, księcia krakowskiego i zarządcę tych terenów. Wstydliwy oddał Grodzisko pod opiekę siostry, która po śmierci męża wstąpiła do zakonu Klarysek (który sama sprowadziła do Polski) i przeniosła się tu z Zawichostu z całym zakonem.




Początkowo na szczycie stał gród obronny, kojarzony z księciem śląskim Henrykiem Brodatym (jest to tylko przypuszczenie). Jednak po przejęciu terenu przez zakon zaczęto budować obiekty sakralne, które zachowały się do dziś. Barokowy kościół Najświętszej Marii Panny i Błogosławionej Salomei, z zachowanymi fragmentami wcześniejszej budowli romańskiej (czyżby pamiętającej czasy grodu?) oraz otaczającym go murem z pięcioma rzeźbami członków rodziny Salomei: Bolesława Wstydliwego, jego żony św. Kunegundy, księcia halickiego Kolomana – męża Salomei, św. Jadwigi Śląskiej i jej męża Henryka Brodatego. Zaś pośrodku na wysokiej kolumnie stoi posąg św. Klary (wcześniej św. Salomei, jednak posąg przewróciła burza). Na kolumnie z Bolesławem Wstydliwym znajduje się także zegar słoneczny. Obok stoi XVII-wieczny ceglany dom prebendarza.


Kościół z renesansowym sgrafitti z XVI wieku oraz figura Bolesława Wstydliwego.

Na dziedzińcu za kościołem znajdują się trzy groty modlitewne, o ścianach w typie naciekowej jaskini. Przed nimi zaś renesansowy, wapienny posąg słonia trzymającego na grzbiecie obelisk z 1686 roku. Podobno pierwowzorem był słoń spod Bazyliki Santa Maria Sopra Minerva w Rzymie. Poniżej, na stromym zboczu, leży Pustelnia, w której Salomea spędziła kilka ostatnich lat swojego życia. Cały zespół ukryty jest pośród cichego lasu, na szczycie wzgórza, z którego dobrze widać okolicę.



Dalej szlak prowadzi leśną ścieżką, przez górne zabudowania wsi Grodzisko oraz widokowe pola z szeroką panoramą na Wyżynę Olkuską. Bardzo przyjemny spacer.


Szlak wychodzi na główną ulicę i przedmieścia Skały, prowadząc boczną uliczką wzdłuż drogi ekspresowej. Po chwili skręca w pole i las. Przebieg szlaku nie do końca zgadza się tu z tym na mapach online, warto więc trzymać się szlaku w terenie.




Wędrując Księżną Drogą przekraczam granicę Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego. Spacerkiem przez młody las i jestem w Tarnawie. Wzdłuż ulicy ciągnie się aleja starych drzew. Całkowity jeszcze brak liści nie pozwolił mi odgadnąć jakich. Zasiadam na chwilę przy nowej wiacie, znajdującej się naprzeciwko zabytkowego dworu Novaków z 1784 roku (prywatny i nieudostępniony). Jeden z potomków rodziny – Zygmunt Novak, to osoba bardzo zasłużona dla ochrony przyrody Jury. Był pomysłodawcą utworzenia Jurajskiego Parku Krajobrazowego, pierwszej takiej koncepcji w Polsce, dzięki której mamy dziś w Polsce 125 parków krajobrazowych. Tarnawę opuszczam ulicą meandrującą wśród pól i falujących pagórków. Pola mienią się różnymi kolorami, nad nimi latają ptaki drapieżne, a cały obszar jest niezwykle malowniczy.



Za kolejnym niewielkim laskiem, wychodzę na białe od wapieni pola, z których rozciągają się zjawiskowe widoki, tym razem na dolinę Dłubni, położone w niej Ibramowice oraz górujące nad nimi obłe wały. Dłubnia to jedna z najdłuższych rzek jurajskich, tworząca rozciągniętą na 40 kilometrów atrakcyjną dolinę. W górnym biegu rzeka przeciska się wąsko przez wapienne skały, a w dolnym tworzy sielsko-wiejski pejzaż. Meandrująca Dłubnia stanowi oś Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego, ciągnącego się aż pod Kraków.




Spoglądając na zielone pagóry schodzę do Ibramowic. Szlak przechodzi obok głównej atrakcji wsi, czyli klasztoru Norbertanek z pierwszej połowy XVIII wieku, będący przykładem stylu polskiego baroku. Norbertanki były w posiadaniu majątku, w skład którego wchodziły oprócz Imbramowic także odwiedzane dziś przeze mnie wsie: Tarnawa i Glanów. Norbertanki zajmowały się kształceniem dziewcząt z domów szlacheckich.



Na skrzyżowaniu stoi ciekawa kapliczka słupowa z XVIII wieku, a dalej Biały Domek, w którym dziś mieści się Izba Regionalna. Szlak mija jeszcze kościół św. Benedykta Opata, naprzeciwko którego opuszcza on główną ulicę, schodząc do koryta rzeki. Przechodzę przez niewielki mostek nad Dłubnią oraz obok pomnika przyrody jakim jest źródełko Hydrografów – wydajne wywierzysko wypływające spod sporej misy źródliskowej. Pod kamieniami znaleźć można kiełże czy wypławki. Źródlane wody napędzały dawniej stojący obok budynek starego młyna. Dolina Dłubni nazywana była także Doliną Młynów, ze względu na mnogość młynów położonych wzdłuż jej koryta.




Szlak dalej biegnie w górę rzeki, na tyłach domostw, powyżej małych, nadrzecznych poletek mieszkańców Imbramowic. Jest tu sielsko-wiejsko malowniczo (no może trochę za dużo śmieci). Szlak ponownie przeskakuje Dłubnię i wkracza już w bardziej dzikie, jurajskie odstępy, czyli dolinę Kamieniec. Niepozorna Dłubnia rozlewa się i meandruje, dolina zaś zawęża się a wokół zaczynają wyrastać białe skałki – Skała z krzyżem, kilka widokowych ostańców i spore Grodzisko. Na szczycie tej ostatniej odkryto gród Państwa Wiślan. Szlak opuszcza dziką dolinę wychodząc na pierwsze zabudowania Glanowa.




Glanów to klimatyczna wieś pełna starych domów, zarówno tych drewnianych jak i murowanych – taki skansen na świeżym powietrzu. Znajdziemy tu także kolejny zabytkowy, klasycystyczny dworek z 1786 roku należący do rodziny Novaków – dziś zamknięty i ukryty za wysokim płotem.




Od Glanowa rozpoczyna się długi i niezwykle widokowy odcinek szlaku ciągnący się przez kolejne i ostatnie na dziś 10 kilometrów. Wędruję przez ciągnące się po horyzont pola z panoramą na 360 stopni. Chwilowa przerwa na Budzyń i powrót na pola ze stale towarzyszącymi widokami. Im wyżej tym bardziej zjawiskowo. Na południu wały Wyżyny Olkuskiej, na północy zaostrzone Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie z widocznym zamkiem w Smoleniu oraz Dolina Szreniawy z Wolbromiem. Na wschodzie zaś mamy już pozajurajskie tereny, z Wyżyną Miechowską na pierwszym planie. Niejeden beskidzki szczyt mógłby pozazdrościć takiej panoramy. Kulminacja następuje na Kamiennej Górze, wierzchołku charakteryzującym się wielkim krzyżem milenijnym.




Odtąd szlak sprowadza już w dół do Wolbromia. Mijam miejscową kapliczkę wybudowaną w miejscu, gdzie podczas I wojny polegli austriaccy żołnierze, a gdzie przez lata siostry karmelitanki prowadziły lekcje religii. Po drodze warto zwrócić uwagę na szeregową zabudowę osiedla Raje. Zostało wybudowane dla pracowników istniejącego do dziś i najstarszego w Polsce zakładu wyrobów gumowych. Budynki mają po 100 lat i zdecydowanie przydałaby się tu Katarzyna Dowbor ze swoją ekipą remontową. Teraz już kilka kroków dzieli mnie od dworca PKP w Wolbromiu, gdzie kończę na dziś swoją wędrówkę.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

5 commentaires


critique
02 déc.

Zgadzam się, że szlak jest zwykle bdb oznaczony, ale nie że "nie da się zgubić." Jest kilka newralgicznych punktów, (szłam z Rudawy) np. na wzniesieniu przed zejściem do Doliny Będkowskiej trzeba zejść bardzo ostro w dół, nawet nie wygląda to na zejście, przy wzgórzu za Imbramowicami (nie pamiętam co trzeba zrobić, ale wspinanie się na to wzgórze żeby sprawdzić czy nie ma tam oznaczenia nie jest dobrym pomysłem), między Siedlcem a Zrębicami idzie się w pewnym momencie drogą między wysokimi drzewami po obu stronach, w pewnym momencie pojawia się zakręt w prawo (i tam właśnie należy skręcić!!), gdzie sprawdzałam kilkakrotnie czy nie ma znaku za tym zakrętem. Nie było, poszłam prosto i tak szłam aż trawa zaczęła mi sięgać twarzy.…


J'aime
EtnoEko
02 déc.
En réponse à

Dzięki za twój komentarz! Pewnie, że się komuś przyda!

J'aime

Benek
02 déc.

Piękne opisy i zdjęcia. 😀

J'aime
EtnoEko
02 déc.
En réponse à

Dzięki! Polecam doświadczyć na żywo!

J'aime

Dżej
02 déc.

Dzięki za ten jurajski spacer - daje sporo inspiracji

J'aime
bottom of page