W jeden z ciepłych lipcowych dni wybrałam się na dwudniową wycieczkę w Beskid Śląsko-Morawski. Za swój cel obrałam dwa krajobrazowo i historycznie atrakcyjne szlaki ze słowiańskim patronatem. Pierwszy dzień spędziłam we wsi wałaskiej z przełomu XIX i XX wieku. Wędrowałam przez widokowy grzbiet Radhoštu, gdzie spotykają się dwie ważne dla regionu kultury. Wypiłam piwko ze słowiańskim bogiem Radogostem. A także odwiedziłam bajkową przełęcz Pustevny, którą zdobią ikony ludowej architektury. To był bardzo udany dwudzionek.
Czasami przychodzi taki dzień, że chce się rzucić to wszystko i wyjechać w Beskid Śląsko-Morawski. Zielone grzbiety wyraźnie wyrastające ponad szerokimi dolinami. Słowiańscy bogowie i wałaska kultura. Prawie jak w domu, jednak trochę egzotyczniej.
Pomnik Radogosta jak i bajeczną architekturę przełęczy Pustevny często widywałam na różnych zdjęciach i folderach. Przykuły one moją uwagę na tyle, że postanowiłam zobaczyć te niezwykłe miejsca na własne oczy. Nie zastanawiając się długo, wsiadłam w autobus i pociąg i pojechałam pod Radhošta. To właśnie spod tej góry, symbolicznej i owianej legendami, wyruszę na moją weekendową czeską wędrówkę.
Mój dwudniowy pieszy szlak rozpoczęłam w Rožnovie pod Radhoštěm, przeszłam przez Radhošta, Radegasta, przełęcz Pustevny i przez Čertův mlýn zeszłam do Kunčic pod Ondrejnikiem. Długość trasy wyniosła 23 km, była stosunkowo łatwa, jedynie z kilkoma niedługimi podejściami. Szlak obfituje w wiele atrakcji – skansen wsi wałaskiej, piękne widoki z Radhošta, słynny posąg boga Radogosta, zabytkowa architektura na przełęczy Pustevny oraz Ścieżka Wałaska z wiszącym mostem. To popularna okolica, należy spodziewać się sporej ilości towarzyszących turystów, szczególnie na odcinku Radhošt - Stezka Valaška. Warto przemyśleć sprawę wcześniej i wybrać się na tu poza weekendem lub okresem szczególnie wzmożonej górskiej aktywności.
Rožnov pod Radhoštěm – jak tam dojechać?
Czeska komunikacja publiczna umożliwia wygodne podróżowanie bez samochodu. Liczne autobusy i pociągi dowiozą turystów wszędzie, szybko i niedrogo. Bardzo pomocna jest aplikacja idos.cz., która pokazuje wszystkie możliwe opcje dojazdu, wraz z czasem ich trwania czy możliwością zakupu biletów.
Rožnov pod Radhoštěm położony jest 65 km od polskiej granicy w Cieszynie. Aby tam dojechać najlepiej będzie skierować się wpierw do Czeskiego Cieszyna lub Ostrawy (do których łatwo dotrzemy z Polski). Z Ostawy do Rožnova odjeżdzają bezpośrednie autobusy. Z Cieszyna kursują regularnie pociągi regionalne do miejscowości Frydek Mistek, a stamtąd busy do Rožnova. Z dworca we Frydku, najlepiej przejść się na przystanek autobusowy na ul. Frydlantskiej - Kino P. Bezruče (uwaga, w okolicy są 2 przystanki, my powinniśmy czekać na tym naprzeciwko kina, nie centrum handlowego) i tam wsiąść do autobusu nr 980. Bez względu na to czy wybierzemy Cieszyn czy Ostrawę – podróż zajmie nam podobny czas. W Rožnovie należy wysiąść na przystanku Rest.U eroplánu. Stamtąd już blisko na szlak lub do największej atrakcji Rožnova, czyli wałaskiego skansenu (wtedy można wysiąść także przystanek dalej).
Rožnov pod Radhoštěm – szlaki piesze
Moją dzisiejszą przygodę zaczynam w Rožnovie pod Radhoštěm – mieście położonym w dolinie Rožnovskiej Bečvy oraz u podnóża owianego legendami Radhoštu. Jego lokalizacja wśród zielonych gór, sprzyja korzystnemu mikroklimatowi, dzięki któremu w Rožnovie w XIX rozwinęło się uzdrowisko. Zanim zaczęto stosować bardziej zaawansowane zabiegi lecznicze, początkowo kuracjuszy traktowano głównie spacerami i żętycą – ale czyż nie jest to najprzyjemniejsza forma dochodzenia do zdrowia? W Rožnovie leczył się m.in. Zygmund Freud, pochodzący z oddalonego o jakieś 25 km od Rožnova Příboru.
Dziś Rožnov jest dobrym punktem wyjściowym w góry, zarówno w Beskid Śląsko-Morawski jak i Góry Hostyńsko-Wsetyńskie. Przez miasto przechodzi kilka ciekawych szlaków:
czerwony – zaczyna się na Radhoštcie, biegnie przez Rožnov w kierunku Valašskiej Bystřicy i Gór Wsetyńskich.
zielony – biegnie spod Malego Javorníka przez Rožnov, pod wieżą Jurkoviča na Karlův kopcu, przez Dolní Bečva na przełęcz między Radhoštěm a Radegastem i dalej do górnych Trojanovic.
niebieski – długodystansowy szlak biegnący przez Góry Hostyńsko-Wsetyńskie, Vsetín i siodło między Radhoštěm a Radegastem aż na Kamenárkę. Szlak jest częścią sieci szlaków kulturowych tzw. Cyrilometodějská stezka – ten konkretny jest częścią odcinka z Wisły do Velehradu.
Ja sama będę dziś posługiwać się szlakiem czerwonym a dalej niebieskim, czyli szlakiem Cyryla i Metodego. Jednak zanim pójdę w góry, swoje kroki kieruje ku tradycyjnej wsi wałaskiej, aby poznać życie górali mieszkających pod Radhoštěm.
Valašská dědina – skansen wsi wałaskiej
Valašské muzeum v přírodě to największy i drugi najstarszy skansen w Czechach. Pierwsze obiekty schronienie znalazły tu już w 1925 roku. Teren skansenu jest ogromny, składają się na niego trzy osobne działy, każdy z nich położony w innej części muzeum i każdy zachwycający - Drewniane miasteczko, Młyńska dolina i Wieś wałaska. Chcąc zwiedzić je wszystkie z odpowiednią uwagą, potrzeba całego dnia. Sama Valašská dědina, największa część skansenu, to około 70 obiektów, na których poznanie potrzeba co najmniej 2,5 godzin.
Wieś wałaska rozłożona jest na falujących wzgórzach, przypominających rzeźbę terenu obszaru zamieszkanego przez reprezentowaną tu grupę etnograficzną Wałachów. Zajmowali oni obszar Wołoszczyzny Morawskiej, wyżynnego pogranicza Beskidu Śląsko-Morawskiego, Gór Hostyńsko-Wsetyńskich, Gór Wizowickich i północnych zboczy Jaworników. To potomkowie wołoskich pasterzy oraz pierwotnych słowiańskich mieszkańców. Tutejsi Wałasi zajmowali się szałaśnictwem, rolnictwem, hodowlą i rzemiosłem.
Niektórzy powiedzą „widziałem jeden skansen, widziałem je wszystkie”. Wieś pod Radhoštěm robi jednak duże wrażenie i zdecydowanie warto ją odwiedzić. Jej wymagające położenie oraz rozmiar pozwalają w całości zanurzyć się w ówczesnym świecie i życiu dawnej wsi. Valašská dědina przypomina mi swą formą skansen w Sanoku. W Rožnovie dodatkowo będziemy mogli podziwiać piękne widoki ze zboczy wiejskich pagórków. Oprócz typowych muzealnych obiektów – starych chat, stodół i szałasów oraz przedmiotów i narzędzi używanych w wałaskim gospodarstwie między końcem XVIII a połową XX wieku, zobaczymy tu także rzadziej spotykane obiekty, na które warto zwrócić szczególną uwagę:
suszarnia do owoców – spory budynek z XIX wieku, w którym mieszkańcy przy wiejskich plotkach suszyli lokalne owoce: gruszki, jabłka, śliwki. Na obiekt składa się piec z paleniskiem i szufladki, gdzie wkładano owoce ułożone na drewnianych półkach. Takowe suszarnie z reguły stały w pewnym oddaleniu od domostw, gdyż opalane żywym ogniem stwarzały niebezpieczeństwo pożaru, a w płodnym roku w suszarni palono i suszono na okrągło przez kilka tygodni.
drewniana szkoła – jednoklasowy budynek szkoły z Velkých Karlovic im. Franciszka Józefa I, z gabinetem nauczyciela oraz przyszkolnym ogródkiem.
chata wytwórcy szyndziołów – drewniany dom z 1834 należący do rodziny drwali z Horní Bečvy, którzy dorabiali jako wytwórcy gontów. Zobaczyć można ławeczkę stolarską, na której stolarze łupali szyndzioły (do dziś za najlepsze gonty uważa się te łupane ręcznie, a nie obrabiane mechanicznie).
drewniany kościół ewangelicki – rekonstrukcja kościoła z Huslenek, wybudowanego już w 1786 roku na podstawie patentu tolerancyjnego. Kościół, nazywany raczej domem spotkań, formą przypomina bardziej budynek mieszkalny aniżeli świątynie. Dawniej kościoły niekatolickie nie powinny były być widoczne w lokalnym krajobrazie. Wewnątrz skromne wyposażenie będące odzwierciedleniem warunków, w jakich funkcjonowały kościoły luterańskie w tamtym okresie.
chata wytwórcy potażu – chata człowieka zajmującego się wytwarzaniem potażu i węgla drzewnego, które potem dostarczał nieodległej hucie szkła Karolinka. Chata z drugiej połowy XIX wiek, mała, skromna, w której większość miejsca zajmuje piec będący źródłem dochodu rodziny.
Odwiedzając skanseny zawsze doceniam, kiedy te ciągle żyją, kiedy ten bieg historii nie został kategorycznie przerwany. A życie w skansenowej wsi pod Radhoštěm dalej płynie swoim rytmem. Hoduje się tu owce, gęsi, uprawia ziemię. W doniczkach rośnie cebula i czosnek, a w przydomowych ogródkach kwitną kwiaty i zioła. W chałupach gospodynie zajęte są szyciem lub haftowaniem, a kowal czy furmaniarz pilnują swojego dobytku. Na pewno jeszcze żywotniej jest podczas organizowanych tu wydarzeń kultywujących regionalne tradycje i zwyczaje.
Aktualne ceny dostępne są na stronie muzeum. Bilet można zakupić na całą wystawę lub na każdy dział z osobna (koszt między 120 a 150 Kč za każdą część).
Jurkovičova rozhledna, czyli widokowa wieża Jurkovicza
Dodatkową atrakcją skansenu (a także późniejszej części szlaku) jest cudowna, kolorowa i magiczna architektura Dušana Jurkoviča. Ten słowacki architekt w Polsce znany jest głównie z wojennych cmentarzy, których w ilości 35 zaprojektował dla żmigrodzkiego okręgu wojennego Wydziału Grobów Wojennych c.k., a które do dziś trwają na wzgórzach Beskidu Niskiego. Jurkoviczowskie cmentarze, choć piękne i wyjątkowe, reprezentują inny rodzaj wrażliwości, bardziej nostalgiczny i melancholijny. Pod Radhoštěm zobaczymy zaś architekturę kolorową, wesołą, pełną życia. Jurkovič był zapalonym etnografem, inspirowała go sztuka ludowa, rzemiosło góralskich cieśli, beskidzki folklor, architektura i krajobraz. Pochodził z pogranicza Słowacji i Moraw i od lat dziecięcych przyglądał się ludowej, w tym wołoskiej architekturze, która w jego okolicy osiągała zachodnią granicę swojego zasięgu.
Pierwszy na dziś obiekt tego słynnego architekta to Jurkovičova rozhledna – wieża widokowa zaprojektowana przez Jurkoviča już w 1896 roku, choć wybudowana dopiero w 2012. Do jej budowy wykorzystano oryginalne rysunki Jurkoviča oraz tradycyjne, ręczne metody rzemieślnicze z końca XIX wieku. Wieżę tworzą szalunki, gonty i rzeźbione drewno bukowe, świerkowe i jodłowe, a kolorystyka nawiązuje do ludowej secesji i architektury przełęczy Pustevny.
Wieża stoi na wzgórzu Karlův kopec na wysokości 480 m n.p.m. Do tego należy doliczyć 19 metrów wysokości platformy widokowej (cała wieża ma wysokość 32 metrów) i mamy całkiem fajną panoramę, po którą warto się wspiąć. Pode mną miasto Rožnov pod Radhoštěm oraz drewniana zabudowa skansenu. Nieopodal zielone szczyty Černi Hori, Velkiej Polany a za nimi tytułowego Radhošta. Na horyzoncie pasmo Jaworników na pograniczu Moraw i Słowacji, oraz pozostałe wsie Wołoszczyzny Morawskiej.
Czerwonym szlakiem na Radhošt
Po kilku godzinach wędrowania wśród drewnianych chat opuszczam wołoską dolinę i wyruszam w góry porównać, jak zmieniła się tutejsza okolica od czasów budowy skansenowskich chat. Czerwony szlak biegnie parkiem zdrojowym wraz za ścieżką tematyczną śladem dawnych uzdrowisk oraz szlakiem zielonym.
Przechodzę przez most nad Beczwą i długą asfaltową ulicą wznoszę się ku górze. W pewnym momencie szlak skręca w las i nim prowadzi już właściwie na sam szczyt Radhošta. Droga jest szeroka i wygodna. Pod szczytem Černá Hora (901 m) mijam niewielką polankę z ławką. Wyżej szlak się trochę wypłaszcza, a las przerzedza, przypominając, że dawniej teren ten pokrywały jedynie polany. Otwierają się przede mną coraz przyjemniejsze widoki. Przed szczytem Velkiej Polany (981 m) wchodzę do Narodowego Rezerwatu Przyrody Radhošt. Na tutejszych stokach prowadzono niegdyś intensywną gospodarkę leśną oraz wypas owiec i kóz. Ta działalność przekształciła naturalny krajobraz, który dziś powoli przywracany jest do swojego pierwotnego stanu dzięki rezerwatowi przyrody. Nie jest to zapewne łatwe zadanie, gdyż okolica jest chętnie odwiedzana przez turystów. Ciężko oprzeć się tutejszej pięknej okolicy. Jednak nawet na tym najpopularniejszym odcinku łączącym Radhošt z Pustevnym udało mi się dostrzec rzadki, endemiczny gatunek Karpat Zachodnich - tojad mocny morawski, chroniony przez tutejszy rezerwat.
Dopiero ostatnie metry podejścia na szczyt Radhoštu są dość strome, choć szlak biegnie wygodną ścieżką z coraz to rozleglejszymi widokami.
Radhošt – góra Pogan i Chrześcijan
Nareszcie na szczycie Radhoštu (1129 m)! To mityczna góra, na której niczym Zeus na Olimpie, swoją siedzibę miał Radogost – słowiański bóg słońca, płodności, urodzaju oraz wojny i zwycięstwa. Czczony był głównie przez Słowian połabskich (najprawdopodobniej tak właśnie nazywali oni Swarożyca). Trochę dziwne, że jego kult dotarł aż tu na ziemie Wałachów, ale Czesi mają w odpowiedzi na to swoją legendę.
Zamieszkujący pod Radhoštem Słowianie czcili pogańskiego boga Radogosta. W podzięce przynosili mu dary na sam szczyt góry, świętowali tam letnie przesilenie, palili sobótki, wokół których tańczyli, grali i śpiewali. Chrześcijańscy misjonarze, Cyryl i Metody, postanowili nawrócić tych pogańskich niechrzczeńców. Wyruszyli więc na szczyt Radhošta, a kiedy przybyli na miejsce, głosząc swoją ewangelię, grzmot uderzył w posąg pogańskiego boga, krusząc go na tysiąc kawałków. W jego miejsce Cyryl i Metody postawili krzyż.
Inna legenda głosi, że posąg wcale nie został zniszczony. Poganom udało się go uratować i schować pod ziemią, gdzie przechowywany jest do dziś. Niektórzy sądzą, że ze względu na budowę góry, w tym występowanie pseudokrasowych jaskiń, praktycznie jest to możliwe.
Na szczycie Radhošta znajduje się kaplica świętych Cyryla i Metodego, która powstała w miejscu pierwszego krzyża, który według źródeł historycznych stanął tu już w co najmniej 1735 roku. Pierwsza, drewniana kaplica wybudowana została trzydzieści lat później, a w 1805 postawiono tu kamienny krzyż, który stoi do dziś. Kaplica Cyryla i Metodego powstała z inicjatywy i zbiórek mieszkańców Rožnova i Frenštátu pod Radhoštěm. Jako dowód wsparcia mieszkańców obydwu miejscowości w budowie świątyni, mówi się, że połowa kaplicy stoi po stronie rożnowskiej, druga zaś po stronie frensztackiej. W całości zaś jest to najwyżej położony obiekt sakralny w Republice Czeskiej. Dawniej na znak chrystianizacji Radhoštu, na kaplicy widniał napis „Miłujcie się Słowianie i jednoczcie się w wierze, którą głosili tu święci Cyryl i Metody”.
Na tyłach kaplicy stoi pomnik świętych Cyryla i Metodego, zwróconych tyłem do kaplicy. Misjonarze spoglądają w konkretnym kierunku, a mianowicie w stronę słowiańskiego boga Radogosta, który powrócił po latach na swoją górę i równie ostrożnie wpatruje się w misjonarzy…
Górę Radhošt łatwo rozpoznać w terenie przez wysoki maszt telewizyjny. Szczyt jest bardzo widokowy, ale jeżeli chcemy zobaczyć więcej warto skorzystać z punktu widokowego jaki znajduje się na piętrze kaplicy. Za niewielką opłatą jeszcze wyraźniej przyjrzymy się Łysej Górze czy Ondřejníkowi, dojrzymy przełęcz Pustevny wraz z jej zabudową, a przy dobrej pogodzie odsłonią się szczyty Małej Fatry i Tatr. Widać także Ropicę, której grzbietem wędrować będę jutro.
Z Radhošta za niebieskim szlakiem biegnie szeroka i wręcz mało górska ścieżka, w dużej części asfaltowa lub przynajmniej szutrowa. Droga jest prawie płaska, spotkać można turystów w przysłowiowych ‘klapkach’, a nawet samochody. Szlak łatwy i przyjemny. Można by go przyrównać do zielonego szlaku Skrzyczne – Malinowska Skała. Jest równie popularny, niewymagający i obłędnie widokowy.
Zaraz pod szczytem znajduje się Horský hotel Radegast, gdzie można zjeść i wypić co nieco przyglądając się wspaniałej panoramie. Choć widoki towarzyszą także podczas marszu. Szczególne wrażenie robi wieloplanowa panorama na południowy-wschód, z Górami Wsetyńskimi, Jawornikami, grupą Wielkiej Raczy, Baranią Górą, Małą Fatrą i Tatrami.
Z Radogostem na szlaku
Wreszcie dotarłam do stóp Radogosta. Bardzo chciałam go odwiedzić. Choć on sam nie podzielał mojego entuzjazmu. Stał niewzruszony, wręcz wkurzony. Posąg Radogosta na szczycie Radegasta (1106 m) to chyba najbardziej charakterystyczny obiekt tej części Beskidu Śląsko-Morawskiego.
Zgodnie z legendą, posąg Radogosta stoi na szczycie już od czasów przedchrześcijańskich. Pierwotnie był o wiele większy, drewniany i pokryty złotem. Posąg, który dziś stoi na Radegaście jest nawiązaniem do tej słynnej legendy. Stworzył go Albín Polášek, rzeźbiarz z pobliskiego Frenštátu pod Radhoštěm. Pracował nad nim latami, przebywając w międzyczasie w Stanach Zjednoczonych, i to właśnie czescy imigranci z USA ufundowali pomnik. Co ciekawe, Polášek był także autorem pomnika Cyryla i Metodego. Pilnujące się wzajemnie pomniki zostały zresztą odsłonięte w tym samym dniu w 1931 roku. Obecnie na szczycie stoi kopia pierwszego Radogosta. Po latach betonowy oryginał był w tak złym stanie, że trzeba było go zdjąć. Odrestaurowany Radogost zdobi ratusz we Frensztacie, a na szczyt Radhosta powrócił w bardziej odpornej, granitowej wersji.
Moim zdaniem Radogost się Poláškowi wyjątkowo udał. Sporej wielkości rzeźba przedstawia boga jako postawnego mężczyznę z głową lwa, na której spoczywa hełm w formie głowy byka z rogami. Radogost ma nagi tors a dół jego ciała przykrywa długa spódnica oraz szeroki zdobiony pas z symbolem słońca. Na nogach ma wałaskie kierpce, a w rękach trzyma róg obfitości z siedzącą na nim kaczką oraz siekierę, która prawdopodobnie jest laską wałaską.
Przyglądam się tej pięknej rzeźbie dość długo, ale w końcu ruszam dalej za niebieskim szlakiem. Stąd już niedaleko na Pustevny. Droga opada w dół. Mijam piękną, drewnianą altankę Cyrilka z 1893 roku, z której to spoglądam na dobrze już widoczną przełęcz oraz górujące nad nią Kněhyně i Čertův Mlýn.
Na północ od Pustevnego na szczycie Okrúhlý (991 m) stała jeszcze jedna podobna wieża – Metodějka.
Przełęcz Pustevny – Libušín, Maměnka i ludowa secesja Jurkoviča
Pustevny to przełęcz górska położona na wysokości 1018 m n.p.m. pomiędzy szczytem Radhošt i Tanečnice. Przełęcz swoja nazwę wzięła od pustelników, którzy w połowie XVIII wieku w pobliżu kaplicy na Radhošcie założyli pustelnię. Przybyli tu pobyć w błogim spokoju bliżej Boga, kiedy miejsce to było dalekie od dzisiejszej popularności. Dopiero wraz z rozwojem turystyki i budową infrastruktury turystycznej, pustelnicy opuścili okolice Pustevnego. Pierwsze schronisko Na Pustevních stanęło w 1891, kolejne Šumná w 1894. A w latach 1897-1899 powstały najpiękniejsze budynki projektu Jurkoviča.
Inicjatorami budowy tego dziś już kultowego zespołu była Pohorská jednota Radhošť, najstarsza czeska organizacja turystyczna, założona w 1884. Podobnie jak polskie TT, ich celem było wytyczanie i udostępnianie szlaków turystycznych, pieszych i narciarskich oraz budowanie schronisk turystycznych. Działalność towarzystwa sprawdziła się. Pustevny do dziś jest bardzo popularnym i niezwykle atrakcyjnym miejsce, być może trochę skomercjalizowanym. Dzięki swojej dostępności, kolejką linową czy autobusem, nigdy nie jest tu pusto (pomimo nazwy).
Jednak nawet jeżeli jesteście zdeklarowanymi góroholikami i góry wolicie mieć tylko dla siebie, warto tu choć raz przyjechać. Dla Dušana Jurkoviča i najpiękniejszego górskiego schroniska. Na Pustevnym znajduje się bowiem wyjątkowy zespół schronisk turystycznych, z dwoma niezwykłymi obiektami – Libušín i Maměnka.
Te piękne, drewniane budynki to ikona tak zwanej ludowej secesji. Pełne zdobień, ażurów i rzeźbionych elementów. Kolorowe, wręcz baśniowe, toną w pomarańczach, żółciach i czerwieniach. Obiekty zachwycają z zewnątrz, ale jeszcze większe wrażenie robią wewnątrz.
Jadalnia, która nazwana została na cześć czeskiej księżniczki Libušy, to spory obiekt z przeznaczeniem restauracyjnym. Sala główna to kunszt w czystej postaci – turkusowe ściany i strop, ażurowe zdobienia, ludowe motywy roślinne i zwierzęce, rzeźbiony ptak, drewniane żyrandole, polichromie przedstawiające wałaskie legendy. Rzemieślniczy fach cieśli w wykonaniu każdego z elementów wyposażenia, komód, krzeseł, boazerii, drzwi czy framug.
Stojący obok hotel Maměnka służył zaś jako schronisko, dziś dalej będąc obiektem noclegowym, jednak o wyższym standardzie. Oba budynki zostały zdewastowane podczas II wojny światowej i przez lata niszczały. Za ich odbudową wstawił się sam Dušan Jurkovič, który mając 79 lat przyjechał na Pustevny, aby walczyć o zachowanie zagrożonego zawaleniem budynku Maměnka. Porządna renowacja miała miejsce jednak dopiero w połowie lat 90, kiedy obiekty ogłoszono dziedzictwem narodowym. Niestety budynek Libušína w 2014 roku strawił pożar. Ten obecny to rekonstrukcja (choć użyto do niej tych samych materiałów i ręcznych procesów rzemieślniczych co ponad sto lat temu).
Budynek Libušín dalej pełni swą restauracyjną funkcję. Warto na chwile zasiąść w tych pięknych wnętrzach, zajadając się strapačkami (kluseczkami) z kapustom albo bryndzą, wołoskim kontrabasem lub borůvkovymi knedlíkami. A to wszystko warto popić niczym innym jak Radegastem! Takie imię nosi lokalny browar, produkowany w Nošovicach pod Frydkiem Mistkiem. Na jego etykiecie pojawia się bóg Radogost. Co więcej, to właśnie ten browar pokrył koszty wykonania obecnej kopii posągu Radogosta. Myślę, że należy im za to podziękować wypijając kufel zimnego Radegasta, najlepiej 12’stki.
Ci, którzy nie mają ochoty na takie luksusy, mogą skusić się na sprzedawanego tu frgala – tradycyjnego wałaskiego kołacza. To drożdżowy, cienki placek, z owocowym lub twarogowym nadzieniem. W oryginalnej wersji powinien mieć co najmniej 30 cm średnicy! Na szczęście można kupować połówki, ale przemyślcie to, żeby potem nie żałować!
Stezka Valaška i most himalajski
Na przełęczy wracam na czerwony szlak, ten biegnący w kierunku Tanečnice. Parę metrów nad przełęczą znajduje się kolejny obiekt, który jak podejrzewam stanie się obok Radogosta i budynków Jurkoviča kultowym miejscem dla tej okolicy. To Stezka Valaška – w formie modnej dziś ‘ścieżki w koronach drzew’ oraz 150 metrowy wiszący most w stylu himalajskim, z powiewającymi tybetańskimi flagami modlitewnymi. Drewniana Ścieżka Wałaska ma 621 metrów długości a stojąc na jej górnym pokładzie znajdujemy się na wysokości 1099 m n. p. m.
Ścieżka Wałaska znajduje się przy czerwonym szlaku, którym odtąd będę kierować się już w drogę powrotną. Cały obiekt jest dość popularny i nie ukrywajmy – komercyjny, ale też całkiem atrakcyjny, szczególnie poza weekendem lub w niekonwencjonalnych godzinach, wcześnie rano lub późnym popołudniem, kiedy jest szansa, że będziemy tu sami. Ja miałam to szczęście, przychodząc tu po godzinie 18.
Przez Tanečnice i Čertův mlýn do Kunčic pod Ondrejnikiem
Wracam na szlak, który za Ścieżka Wałaską, szlak staje się zdecydowanie spokojniejszy, mniej uczęszczany. Oddalam się od największych atrakcji regionu. Po chwili wędrówki zdobywam Tanečnice (1084 m), gdzie turyści usypali całkiem sporo kamiennych stożków.
Szlak prowadzi cichym i zielonym lasem, który wprowadza mnie do Narodowego rezerwatu przyrody Kněhyně Čertův Mlýn. Wspinam się na Skalkę (1037 m), która swą nazwą nawiązuje do fliszowych wychodni, których w okolicy pojawia się coraz więcej. Za Skalką, droga zaczyna stromo wznosić się na kolejny wierzchołek. Do pokonania mam prawie 200 metrów przewyższenia. Trochę widoczków, drewniana kładka i jestem na szczycie Čertův Mlýna (1206 m).
Trzymając się cały czas czerwonego szlaku schodzę w dół. Koniec przewyższeń i wspinaczki na dziś. Odtąd droga będzie tylko z górki. Mijam pozostałości kamiennego szałasu. Zaś na przełęczy między wierzchołkami Čertův mlýna a Kněhyně, znajduje się kilka pomników upamiętniających czeskich partyzantów, którzy przebywali i ginęli w tej okolicy podczas II wojny światowej. Szlak biegnie wąska, cichą i bardzo zieloną stokówką. Pod Malá Stolovą zmieniam szlak na żółty i nim schodzę do granicy lasu. Jestem już w górnej części wsi Kunčice pod Ondrejnikiem.
Teraz za niebieskim szlakiem wędruję przez wieś w kierunku stacji kolejowej. Po prawej stronie, nad dolinami Čeladenki i Ostrawica wyrasta potężna Lysa Hora. Zaraz przed torami mijam jeszcze ciekawy obiekt jakim jest kościół św. Prokopa i św. Barbary. Wcześniej, jeszcze jako cerkiew grekokatolicka, służył mieszkańcom jednej z wsi Rusi Zakarpackiej. W 1931 roku niszczejący drewniany budynek został przywieziony do Kunčic, co też najprawdopodobniej uratowało go przed zniszczeniem (mieszkańcy pierwotnej wsi przenieśli się do kościoła murowanego). Cerkiew wybudowano na przełomie XVII i XVIII wieku w typie bojkowskim. Poza zrekonstruowaną wieżą, cerkiew zachowała się w oryginale, dziś stanowiąc zabytek. Wnętrze zdobi oryginalny ikonostas.
Kunčice, ładnie położone między Ondrejnikiem oraz pasmem Radhošťskiej hornatiny, mogą pochwalić się całkiem ciekawą turystyczną historią. Pierwsi goście przybywali na wypoczynek do Kunčic już pod koniec XIX wieku. Miejscowi wynajmowali im pokoje, a bogaci przedsiębiorcy z Ostrawy chętnie budowali nowe wille. Zaś dla górników pracujących w kopalniach Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego utworzono tu nawet sanatorium. Dziś znajdziemy w Kunčicach sporo obiektów noclegowych a ze względu na ilość szlaków wychodzących ze wsi, jest to świetna baza wypadowa.
W Kunčicach pod Ondrejnikiem kończę swoją dzisiejszą wędrówkę. Niestety nikt we wsi nie chciał mnie przyjąć na nocleg, równo o zachodzie słońca staję więc na peronie dworca i niezawodnymi czeskimi kolejami jadę na poszukiwaniu noclegu, tak abym miała blisko na jutrzejszy szlak, tym razem z wizytą u Peruna.
Bardzo zachęcająca trasa, żałuję, że mnie tam nie było...